Są czasem w otaczającej nas przestrzeni, zarówno tej zwykłej jak i medialnej, takie rzeczy / zjawiska, które wielokrotnie się powtarzają, ale z jakiegoś powodu nie zwracamy na nie uwagi. Jednak kiedy zdamy sobie sprawę z tego faktu, to nagle dostrzegamy je wszędzie. Weźmy np. jakiś konkretny model samochodu. Wydaje się, że jest rzadko spotykany i kiedy tylko nasz umysł się na tym skupi, to na okolicznym parkingu znajduje takich kilka, jednocześnie orientując się, że jeden właśnie przejechał obok nas. Klasyk.
Kurtka z kaczki – Prosto z USA #1 – film
Powracając jednak do meritum i przedmiotu dzisiejszego wpisu, chciałbym przedstawić Wam “kurtkę z kaczki” znaną w USA jako chore coat albo właśnie duck jacket. Jej pierwsza wersja została opracowana i wyprodukowana w 1917 roku przez jednego z najbardziej znanych producentów odzieży roboczej – firmę Carhartt. Myślą przewodnią konstrukcji żółtej kurtki roboczej była wiatroszczelność i wodoodporność oraz wytrzymałość na użytkowanie w ekstremalnych warunkach pracy fizycznej. Stąd też decyzja o wykorzystaniu materiału znanego jako duck cotton, który jest po prostu ściśle tkanym, bardzo charakterystycznym splotem bawełny. Tak jak pióra kaczki chroni on przed wiatrem i deszczem.
Koc dobry na wszystko
Chore coat, zwana również historycznie engineer sack coat, by sprawdzić się w warunkach długotrwałego wystawiania użytkownika na nieprzyjazne warunki atmosferyczne, oryginalnie wyposażona była w podszewkę zrobioną z … koca. Dosłownie. Sam producent określa ją mianem blanket lining i na zdjęciach produktowych wyraźnie widać, że tkanina podszewkowa to po prostu gruby kraciasty pled.
Nieznana kurtka ze znanych filmów
No dobrze, ale gdzie tutaj powtarzalność występowania roboczej amerykańskiej kurtki? Jako entuzjaście kina i kultury Stanów Zjednoczonych, często zdarza mi się zwrócić uwagę na charakterystyczne dlań elementy, które “u nas” zdają się nie występować. Nie inaczej było w przypadku chore coat, o której The Guardian pisał, że przeszła drogę od podstawowej odzieży pracowników fizycznych, przez okrycie wierzchnie wybierane przez hipsterów do “głównej bohaterki” Nolanowskiego Interstellara (2012), w którym występuje ramię w ramię (a może raczej na ramionach) Matthew McCounaghey, a następnie Jessiki Chastain. W moim przypadku wspomniane we wstępie zauważanie tej kurtki zaczęło się od Interstellara, ale przecież widziałem ją już wcześniej. Jeśli oglądaliście filmy, takie jak:
- To nie jest kraj dla starych ludzi (2007)
- Więzień Brubaker (1980)
- The Shack (2017)
- Nobody’s Fool (1994)
- Wind River (2017)
to także mieliście okazję już ją spotkać. Kurtka pojawia się regularnie na grzbiecie postaci pracujących fizycznie w zasadzie na obszarze całych Stanów. To po prostu klasyk i podstawa tamtejszego workwearu.
Kurtka z kaczki niejedno ma zastosowanie
Posiadany przeze mnie egzemplarz nie jest co prawda oryginalną kurtką Carhartta albo innego amerykańskiego potentata odzieży roboczej – firmy Dickies, a wariacją na temat chore coat popularnej sieciówki. Jednak ma z protoplastą wiele wspólnego. Specyficzny kolor, gęsto tkana bawełna użyta do produkcji, obszerne nakładane kieszenie, kołnierz ze sztruksu, solidny metalowy zamek i ocieplenie, tyle że nie z koca, a standardowo pikowane. Dopełnienie jej flanelową koszulą, henleyem, ciężkimi butami i jeansami, którym dane było zestarzeć się z godnością (sprawdź, które jeszcze przedmioty potrafią ładnie się starzeć) tworzy typowy workwearowy zestaw. Taki, który spokojnie odnajduje się w miejskiej przestrzeni, nawet jeśli danego dnia nie będzie Wam dane układać torów pod kolej żelazną, albo zaganiać bydła na swoim ranczo.
Jej użyteczność nie ogranicza się oczywiście jedynie do flanelowych koszul i denimowych spodni. Pragmatyczni Amerykanie sprawili, że stylistycznie chore coat broni się w zestawieniu z bluzami typu sweatshirt, wszelakiej maści longsleeveami czy kompletami orbitującymi wokół smart casual np. błękitnej koszuli button down oraz chinosów w kolorze khaki z wyzierającymi spod nich broguesami.
Powyższy wpis jest pierwszym z serii materiałów o rzeczach (i nie tylko), które mają bezpośrednio amerykański rodowód. Na blogu oraz naszym kanale na YouTube będą się pojawiały zawsze z dopiskiem “Prosto z USA”.
Kurtka – Pull&Bear (podobne: Carhartt, Coyote)
Koszula – H&M (podobne: Dickies, Camel Active)
Henley – Medicine
Pasek – H&M (podobne: Vanzetti, Reserved, Mustang, Abercrombie&Fitch)
Jeansy – Cubus (podobne: Christian Berg, Mustang, Wrangler)
Bandana – dzikizachod.net
Buty – Corcoran (podobne: Tommy Hilfiger)
Dzięki za dziś, pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia kolejnym razem!
Karol Majchrzak
Każdy powinien chodzić w tym co chce. To jest jedna z zasad wyrabiania swojego własnego stylu. Pozdrawiam.?
Pewnie ze starej kolekcji ta kurtka c’nie?
Powiem tak, sieciówki powinny Wam płacić grubą kasę za promowanie ich ciuchów. Na wszystko znajdujecie tanie zamienniki. Normalnie kurtka od Carhartt to jakieś 700 pln, spodnie z prawdziwego raw denimu (nie jakieś po prostu granatowe jak nieraz wcześniej pan Dandy przedstawiał na blogu) to około 1400 zł, prawdziwe workboots (chociażby jakiś entry level jak Red Wing) to kolejne 1400 zł. A tu mamy cały outfit za około 500 zł. Nieźle 🙂 Tylko umówmy się, czy te rzeczy z sieciówek ładnie się starzeją i patynują? Nie widzę takiej możliwości. Vintage z sieciówek a taki prawdziwy vintage to dwa różne światy.
Acha, bardzo fajny materiał filmowy, szczególnie nawiązanie do filmów.
Prawdziwy chore coat od Carhartt nie wyglądałby na nim tak dobrze. No chyba, że po 10 latach noszenia