teraz trzeba fachowca.
Takimi to słowami moje patyniarskie zapędy skomentowałaby zapewne moja Mama, gdyby przyszło mi zapytać ją o ich efekt. A że efekt był wybitnie niezadowalający i niezdatny do noszenia, nie pozostało nic innego jak tylko spróbować uratować wymarzone buty z pomocą zaprawionego w bojach fachowca, jakim jest Andrzej Olender, znany w internecie jako The Shine. Andrzej jest pierwszym w Polsce patyniarzem – mistrzem artystycznego malowania butów, które pozwala nadać im niepowtarzalny charakter. Celem repatynacji moich balmorali, razem z częścią naszej wrocławskiej ekipy, wybraliśmy się do Katowic, by w murach stacjonarnego salonu Poszetki.com prowadzonego przez Asię i Tomka, nadać moim butom pierwotnie pożądany wygląd. W międzyczasie dołączyli do nas także moim dobrzy koledzy po blogu: Szymon (All tied up) i Mikołaj (Blue Loafers), jak również Emilia jedna z moich najwierniejszych Czytelniczek.
Szybka obdukcja dokonana przez Andrzeja zaowocowała pozytywną diagnozą, stwierdzającą, że jesteśmy w stanie osiągnąć założony cel, jakim był głęboko wiśniowy kolor części licowej. Efekt mojej pierwszej patynacji został nawet przez mistrza skomplementowany (choć domyślam się, że było w tym nieco kurtuazji 😉 ). W pierwszym kroku zmyliśmy nałożone przeze mnie kosmetyki jak i ostatnie warstwy farby przy pomocy Decapantu. Kilka okrężnych ruchów pozwoliło odsłonić nubukowe wykończenie surowej, przygotowanej do patynacji skóry. Kolor pozostał, gdyż przez te kilka tygodni zdążył już dość mocno wniknąć wgłąb cholewki, ale nie stanowiło to problemu w kontekście nadania im ciemniejszej barwy.
Kontrola jakości musi odbywać się na każdym etapie pracy 😉
Buty wyszły za jasne, gdyż za jasny okazał się podstawowy kolor bordowej farby, której użyłem do ich pomalowania. By uzyskać ciemniejszy odcień wymieszaliśmy rzeczony kolor z farbą w kolorze czarnym w proporcji 2:1. Po przeprowadzeniu testu na niewidocznym fragmencie skóry można było zabrać się za malowanie cholewki. W tym momencie postanowiłem usunąć się na dalszy plan i oddać moje buty w ręce Andrzeja. I był to strzał w dziesiątkę, gdyż oglądanie mistrza przy pracy było niezwykle ciekawym doświadczeniem. Andrzej w istocie traktuje buty jakby były malarskim płótnem, jego pociągnięcia są pewne, gdyż podczas pracy nic nie jest w stanie go rozproszyć. To co mnie zajęłoby około godziny, Andrzeja absorbowało przez minut dwadzieścia. Niezbity dowód siły doświadczenia i pasji 🙂
Kontrola jakości, podejście drugie.
Najbardziej czasochłonnym etapem jest oczekiwanie na wyschnięcie farby. Dzięki uprzejmości Tomka otrzymaliśmy świetną okazję, by wykorzystać ten czas w iście gentlemeńskim stylu – zwiedzić wnętrze Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia, która, która oprócz typowych dla tego typu miejsc artystów, gości także wykonawców na co dzień niezwiązanych z muzyka symfoniczną (w dniu naszej wizyty odbywał się koncert Zbigniewa Wodeckiego w asyście Mitch & Mitch). Miejsce, ze względu na swe walory architektoniczne jak i akustyczne jest zdecydowanie warte odwiedzenia i mam nadzieję, że kiedyś uda nam się zorganizować wspólny wyjazd na ciekawy koncert 🙂
Po powrocie, kiedy buty zdążyły już wyschnąć, pozostało nam jedynie wykończyć je przy pomocy kremu i pasty. W tym momencie odkryliśmy także drugi czynnik, który wpłynął na brak zakładanego przeze mnie efektu. Okazało się bowiem, że pasta z regularnej linii marki Saphir jest o co najmniej jeden odcień jaśniejsza od tej z linii Medaille D’or, efektem czego buty nie przyciemniały zbytnio po nałożeniu kosmetyków. Idąc za radą Andrzeja nałożyliśmy jedną warstwę kremu i pasty na cała cholewkę buta, następnie zaś przy pomocy odparowanej, stałej pasty zabezpieczaliśmy jego najtwardsze elementy (tj. nosek i piętę), na których najłatwiej uzyskać jest tzw. lustrzany połysk. Równocześnie z pastą stosowaliśmy niewielką ilość zimnej wody, by nadać jej większy poślizg. Kilka warstw w połączeniu z szybkimi ruchami szczotki wykonanej z naturalnego włosia sprawiły, że buty po kilku minutach zyskały subtelny blask.
Po dniu pełnym wrażeń i wytężonej pracy naszym oczom ukazał się taki oto efekt:
A ja nabrałem jeszcze mocniejszego przekonania, że ten model w takim zestawieniu kolorystycznym świetnie wpisał się w moją koncepcje dandyzmu w szczegółach – prostej formy, która przy bliższym przyjrzeniu się jawi się jako kunsztowna i niebanalna 🙂
A Wam jak podoba się wynik naszej współpracy? Jeśli macie ochotę zobaczyć także film dokumentujący nasze zmagania, to serdecznie zapraszam do zapoznania się z relację autorstwa Rafała Ogrodowczyka (Chaos [REC]), który dwoił się i troił, by złapać najlepsze ujęcia:
Za obiektywem aparatu zaś stanął jedyny i niezastąpiony Maciej Gajdur (Wro Street Fashion) 🙂
Pozdrawiam Was serdecznie,
Dawid / Dandy
Ostatnio miałam okazję powłóczyć się trochę po okolicach NOSPR (cały ten teren Strefy Kultury został według mnie bardzo ciekawie zagospodarowany, uwielbiam pomysł z zielonym dachem na centrum konferencyjnym czy labirynt przedstawiający plan Katowic z 1926 roku), ale nie przypuszczałam, że w środku może być równie ciekawie zaaranżowany. Może jeszcze kiedyś tam zajrzę, chociaż Śląsk jest mi niezmiernie nie po drodze, ale z pewnością muszę odwiedzić nasze wrocławskie Nowe Forum Muzyki.
Wiem, że trochę nie na temat wpisu, ale miasto to dla mnie temat fascynujący 🙂
NOSPR się we wpisie pojawił, więc jest jak najbardziej na temat 😉
Cieszę się że przygoda z patynowanymi butami dobrze się skończyła. Nowy kolor wygląda o niebo lepiej od poprzedniego. Malowanie w ciemnym pomieszczeniu, przy ostrym sztucznym świetle – to się nie mogło udać. Jedna rzecz, która mnie irytuje to malowanie w koszulach z długim rękawem, marynarkach, krawatach i do tego bez żadnych okryć ochronnych. Przypuszczam, że jedna plamka takiej farby do skór na zwykłym ubraniu byłaby bardzo ciężka do wywabienia a może i nawet zostałaby tam już na zawsze. Sorki, ale widok “malarzy” w eleganckich marynarkach jest pretensjonalny, a po za tym jest to brak należytego szacunku do swojego stroju.
Maciek, gdybym wiecej spotykal ludzi twojego pokroju nie musialbym nic robic na tym swiecie… Przeczytalem relacje z wizyt, popatrzylem na zdjęcia i usmialem sie serdecznie…. Biale koszula pani, dlugie rekawy koszul, najlepsze marynarki, praca wre…
Biore sie za komentarz a tu? Dziekuje za twoj wpis, wiecej nie trzeba 😉
Panowie,
Wbrew pozorom malowanie butów nie przypomina malowania ścian – farba nie kapie na lewo i prawo, nie aplikuje się jej litrami, cała robota jest bardzo precyzyjna i niespieszna. Biorąc pod uwagę fakt, że Andrzej ma już przemalowane kilkadziesiąt par, byłem pewien, że nie grozi nam widmo rozlania farby i w efekcie zniszczenia ubrań uczestników spotkania 🙂
Przepraszam, gdzie but ma na cholewce niewidoczny fragment skóry? 🙂
Test przeprowadziliśmy na podeszwie 🙂
Faktycznie pierwsza wersja butów była zupełnie nie do przyjęcia. Jednak efekt poprawy wydaje mi się, że jest bardzo zadowalający. Piękne jest to, że z dobrymi butami można zrobić naprawdę wiele, że warto, że można dać im nowe życie, albo po prostu zmienić w nich coś, żeby były bardziej uwielbiane. Wyobrażacie sobie zrobić coś takiego z butami z sieciówki?