Na początku miesiąca oficjalnie powitałem jesień, niespodziewanie jednak, prawdopodobnie na przekór wszystkim uczniom, pogoda postanowiła w ostatnich dniach powrócić na tryb letni, serwując nam temperatury oscylujące w granicach dwudziestu kilku stopni. W takich chwilach warto odkopać schowane nieco głębiej letnie ubrania, by móc w odpowiednim stroju cieszyć się jednymi z prawdopodobnie ostatnich słonecznych dni. W moim przypadku takim odzieniem okazał się strój utrzymany w klimatach marynistycznych.
Podstawą tej konwencji są oczywiście paski, zazwyczaj horyzontalne i biało granatowe, czerwień, najczęściej pojawiająca się w kontekście spodni i oczywiście nieodłączne, wykonane ze skóry buty żeglarskie, tzw. Boat lub Deck shoes. To znamy, widzieliśmy i, pewnie z wyjątkami, lubimy. Jako że staram się, kiedy jest oczywiście taka możliwość, unikać dosłownego powielania pewnych modowych stereotypów, tak i styl marynistyczny w moim wydaniu wygląda nieco inaczej. Jeśli jesteście ciekawi jak to wygląda, kapitan zaprasza na pokład. 🙂
W mojej wariacji t-shirt czy longsleeve zastępowany jest przez bawełnianą koszulę, która nie dość, że posiada zupełnie odwrotny układ pasów, to jeszcze odbiega znacznie od pierwowzoru jeśli idzie o kolor. Przy okazji koszuli warto zwrócić uwagę na detale: odróżniające się na tle pasków wykończenie frontu, patki znajdujące się na kieszonkach piersiowych oraz specjalne paski, utrzymujące podwinięte rękawy. Te militarne szczegóły według mnie idealnie komponują się ze stylem marynistycznym, wszak wielu z przedstawicieli tej profesji było też żołnierzami 🙂
Klasyczne, beżowe chino są na tyle uniwersalne, że sprawdzają się i w tym zestawieniu. To ten sam model, który prezentowałem w pierwszej stylizacji, jednak zafundowałem mu mały lifting. Pierwotnie spodnie miały szerokość 21 cm dołem i taka szerokość dobrze komponowała się z moją dość obszerną, brązową marynarką. Z czasem jednak, mimo, iż marynarka była już raz przerabiana, jej dopasowanie przestało spełniać moje standardy, z powodu czego odesłałem ją do mojej zaufanej krawcowej po raz drugi. Tak jak często jeden zakup pociąga za sobą następne, tak wyszczuplenie marynarki wymusiło na mnie dopasowanie doń spodni. W przypadku krawiectwa lekkiego jednak nie muszę korzystać z usług profesjonalnego krawca, gdyż mam w domu własnego w postaci mojej Mamy. Zwężanie nogawek, zmniejszanie obwodu pasa czy taliowanie koszul nie stanowi dla niej najmniejszego problemu. Dzięki temu mogę sobie pozwolić na kupowanie nieco za dużych ubrań, które pod wpływem wprawnych palców mojej rodzicielki zamieniają się w egzemplarze niemalże szyte na miarę.
Całości dopełniają wspomniane już wcześniej buty żeglarskie, w kolorze i fasonie nieodbiegającym od klasycznych modeli. To, co wyróżnia te parę spośród innych to materiał, z którego został wykonany wierzch – miejsce skóry zajęła bawełna. Skórzane deck shoes na pewno byłyby tak samo wygodne, jednak przy wysokich temperaturach ich przewiewność i lekkość noszenia okazują się nieocenione.
Foto: Nikola Jagielska
Koszula – Zara (secondhand)
Spodnie – H&M
Pasek – bez metki (secondhand)
Buty – Reserved