Nie wiem czy też tak czasami macie, ale mnie w ostatnim czasie dopadł syndrom zmęczenia klasyczną męską elegancją*. Zaczęło się dość niewinnie, ot pewnego dnia stwierdziłem, że nie zawsze przeciez muszę mieć pod szyją jakiś zwis męski ozdobny, gdy wybieram się na miasto odziany w marynarkę. Potem okazało się, że sama marynarka także nie jest mi w wielu przypadkach elementem koniecznie niezbędnym. Doszło nawet do tego, że na ostatnią edycję Blog Forum Gdańsk, najbardziej prestiżowej konferencji dla przedstawicieli polskiej blogo i vlogosfery wybrałem się w tweedzie i jeansach na pierwszy dzień, a na drugi przygotowałem skrajnie nieformalny zestaw z denimową koszulą (ciekawy efekt był taki, że wiele moich koleżanek i kolegów było moim strojem pozytywnie zaskoczonych; Dandys w pełnym garniturze raczej w takim stopniu by na nich nie wpłynął). Potem okazało się w końcu, że ten casualowy fundament, z pozoru nudny, nijaki i do bólu bazowy t-shirt, jeśli się go odpowiednio obuduje, także może okazać się wartościowym graczem w boju o męskomodową stawkę. Tak to zacząłem szukać sposobu na odczarowania casualu dla tych wszystkich entuzjastów męskiej mody, którzy także odczuli trudy smart-casualowego wyścigu zbrojeń. Dziś robię pierwszy krok w tym temacie 🙂
Kiedy świat klasycznej męskiej elegancji roztoczy przed oczami perspektywę subtelnej gry fakturami, wzorami, tkaninami etc., sprzed tychże oczu może umknąć fakt, że prawdziwy casual brzydzi się bylejakością i niechlujnością, z którymi tak bardzo jest dziś kojarzony. Istotą dobrego casualowego zestawu jest to, by będąc często skrajnie nieformalnym, nadal sprawiać wrażenie przemyślanego i ułożonego. Jak mawiał Ludwig Wittgenstein kraniec języka jest krańcem poznania, efekm czego polski odpowiednik tego anglosaskiego terminu – swobodny, codzienny – wskazuje nam co powinno być celem casualowego ubierania. Jest to idealna opcja w tych sytuacjach, kiedy nie mamy ochoty zbytnio przejmować się tym, co mamy na sobie.
Myśląc o casualu, nie można nie wspomnieć o Ameryce, skąd wyszła iskra do rozluzowania ubiorowych rygorów w innych częściach świata. Zwykły szary t-shirt z długim rękawem, na wskroś amerykańskie jeansy, militarna kurtka skórzana, nawiązująca futrzaną aplikacją przy kołnierzu do stylu amerykańskich pilotów. Niby nic, a jednak. Efekt synergii, w którym powstała wartość jest czymś więcej, aniżeli tylko sumą elementów 🙂
Diabeł często tkwi w szczegółach i w tym przypadku nie jest inaczej. Ten zestaw byłby niepełny, gdyby nie bezdyskusyjny klasyk amerykańskiego stylu militarnego – nieśmiertelniki. Te dwie charakterystyczne blaszki, wyposażone niekiedy w czarny gumowy otok, zwane z ang. Dog Tags służyły pierwotnie do identyfikacji poległych na polu bitwy żołnierzy. Rozwiązanie to okazało się na tyle praktyczne, że w krótkim czasie w ślady Amerykanów poszły także inne armie świata (nieśmiertelniki stosowali także polscy żołnierze biorący udział w drugiej wojnie światowej, niektóre jednostki stosują je do dziś), a i w cywilu znalazły one swoje miejsce. Zwyczajowo wybijano na nich najważniejsze dane takie jak imię i nazwisko, numer identyfikacyjny (odpowiednik numeru PESEL), grupę krwi oraz wyznanie. Obecnie jednak, w realiach bardzo powszechnych wycieków wrażliwych danych i będących ich efektem kradziezy tożsamości, podawanie tak szczegółowych informacji może okazać się zgubne w razie utraty nieśmiertelnika. Ja na swoich “blachach” zdecydowałem się na podanie personaliów oraz mojego numeru telefonu, w razie gdybym kiedyś go zgubił. To przecież i tak tylko stylistyczny element, a walka o poprawę wyglądu polskich mężczyzn odbywa się bez ofiar w ludziach 😉
Foto – Adam Ptak
Kurtka – Massimo Dutti (podobna)
Okulary – River Island
Nieśmiertelniki – Militaria.pl
Longsleeve – Topman (podobny)
Jeansy – Cubus (podobne)
Buty – Massimo Dutti (podobne)
*Wszystkich tych, którzy z drżeniem serca przyjęli pierwsze zdanie tego wpisu zapewniam, że mój odwyk od elegancji już się zakończył i niebawem ona także się pojawi. Mam dla was w zanadrzu kilka ciekawychrzeczy, ale nie mogę Was przecież zasypać wszystkim tak od razu 😉
Kurtka od MD bardzo fajna. Dog tags – przekombinowane.pozdrawiam. Andrzej
Ładna kurtka, zwłaszcza kolor, najlepiej wygląda rozpięta. Fotograf nie był zbyt łaskawy. Zdjęcia robione “z dołu” poszerzają Cię optycznie w biodrach. Zwłaszcza na tym gdzie stoisz ze skrzyżowanymi rękami. Kurtka podjechała do góry tworząc poziom na linii bioder a nisko ustawiony obiektyw to podkreślił. Pozdrawiam.
Natury nie oszukasz. Z tego powodu jestem fanem nieco dłuższych fasonów, ale ta kurtka była tak zniewalająca, że zdecydowałem przeboleć brak tych dwóch dodatkowych centymetrów na długości 🙂
Pozdrawiam 🙂
Zasadniczo to kurtka jest wzorowana na amerykańskiej kurtce M65, czyli wzorze mocno nie lotniczym, futerko w niej nie występowało, a to że tutaj jest nie musi nawiązywać do pilotów – element ten był obecny w różnych mundurach. Ale ogólnie wpis bardzo fajny, a osobiście nie jestem ty ubiorem zaskoczony 🙂
Bomber byłby bardziej dosłowny, ale mi chodziło o luźną inspirację konwencją. Dzięki 🙂
Bardzo fajna męska stylizacja. Super!!!
https://lowcamarek.blogspot.com/
No ok, kurtka bardzo fajna ale dla drobnego mężczyzny. Przy moim gabarytach nie wiem czy nie wyglądałaby jak kamizelka.
Świetnie wygląda, kolor też super 🙂 Dobra stylizacja.
Pozdrawiam.