Pomysł na niniejszy tekst kiełkował w mojej głowie dość długo, ale to dopiero atmosfera pierwszomajowego święta zmotywowała mnie do tego, by w końcu zwerbalizować moją odezwę do przedstawicielek płci pięknej 🙂
Na wstępię pragnę Wam serdecznie podziękować za Waszą tak liczną i warościową obecność na moim blogu. Dla mnie, nie tylko jako autora, ale przede wszystkim mężczyzny, jest to niezwykle miłe i budujące – od początku mojej profesjonalnej przygody z modą męską stoję na straży twierdzenia, że jedną z głównych męskich motywacji by dobrze się ubierać jest chęć wzbudzania w Was pozytywnych emocji. Swoją postawą i zaangażowaniem wspieracie rozwój tego bloga. Ta świadomość towarzyszy mi każdego dnia i jestem Wam za nią niezmiernie wdzięczny, bo bez niej o wiele trudniej byłoby pokonywać pojawiające się przeciwności.
Każda generalizacja jest w pewnym sensie przemocą, bo ekskluduje nam z pola widzenia wszelkie, stanowiące o złożoności problemu odcienie szarości. W przypadku obecnej publikacji jednak nie jestem w stanie uciec przed uogólnieniami. Kierując swoje słowa do ogółu przedstawicielek płci pięknej mam pełną świadomość, że części z Was może nie spodobać się to, co pojawi się w dalszej części felietonu. Przez mojego bloga jednak podczas tych trzech lat intensywnej pracy przewinęły się setki tysięcy osób, Dandy codziennie gości na setkach kolejnych ekranów, na których wcześniej nie miał okazji zaistnieć. Kwestia, którą mam zamiar dziś poruszyć wydaje się mieć charakter na tyle uniwersalny, że pożytek z niniejszego artykułu mogą mieć także osoby, które natkną się nań w przyszłości.
Trudno nie zgodzić się z tym, że jesteście drogie Panie uważane za o wiele bardziej sprawne od mężczyzn na polu estetyki, choć źródła takiego stanu rzeczy mogą być różne w zależności od przyjętego poglądu (biologiczne dla zwolenników naturalności płciowych różnic, kulturowo-komunikacyjne, dla genderystów i konstruktywistów). Znajduje to odzwierciedlenie w przypisanej Wam odmiane mody, która w głównej mierze opiera się na estetycznej kategorii piękna. Wasze wyczucie, swoisty szósty zmysł pozwala Wam niezwykle sprawnie poruszać się pośród sylistycznych meandrów, wybierać zeń najbardziej odpowiednie opcje i tworzyć zaskakujące nieraz zestawienia, które, zdroworozsądkowo rzecz ujmując, nie powinny cieszyć oka. Z tego powodu właśnie współczesna damska odmiana mody jest tak nieprzewidywalna i dynamiczna, a wynika to także z faktu, że jest młodsza od swojej męskiej siostry.
Problem pojawia się jednak w sytuacji, kiedy, najczęściej celem pomocy swoim zagubionym mężczyznom, próbujecie mierzyć się z tematem mody męskiej, uzbrojone li tylko w swój zmysł estetyczny. Z racji na techniczny charakter męskiej odmiany mody, mnogość rządzących nią dość konkretnych zasad oraz różnorodność, poleganie na wspomnianym zmyśle okazuje się najczęściej niewystarczające. W mojej pracy doradcy klienta niezliczoną ilość razy spotkałem się z sytuacją, w której moje propozycje, dopasowane do potrzeb klienta i bazujące na moim doświadczeniu, zostały brutalnie storpedowane przez partnerkę prostym “nie podoba mi się”, mimo tego, że były to rozwiązania do bólu klasyczne i uniwersalne. Ileż to razy widziałem w oczach panów aprobatę dla wspomnianych propozycji, które jednakże w imię partnerskiej jedności, zamiast w kasie, lądowały na ekspedienckim pulpicie? Liczby idą w setki. A efekt jest zawsze taki sam. Para, choć ze sklepu wychodzi razem, to tak jakby osobno; kobieta z dumnie wypiętą piersią i wysoko uniesioną głową, mężczyzna zaś z podkulonym ogonem.
W naszym systemie komunikacyjnym pod koniec XX wieku, w wyniku przeobrażeń systemu społeczno-gospodarczego, dokonała się przedziwna wolta, która przekształciła dbałość o ubiór z czynności prawdziwie męskiej w totalnie niemęską. Moda symbolicznie traciła swój dwoisty charakter i zaczęła być kojarzona głównie z jej damską odmianą. Naturalną konsekwencją takiego stanu rzeczy była albo powszechna wśród mężczyzn totalna modowa abnegacja, albo przerzucenie ciężaru całkowitej odpowiedzialności za swój zewnętrzny wygląd na bliską swemu sercu kobietę. Takie cedowanie, wraz z oddaniem decyzyjnego pola w wielu innych sprawach, doprowadza do symbolicznego, ale jednak, kastrowania mężczyzn. A czy którakolwiek z Was, drogie Panie, chciałaby, by Wasz mężczyzna był w jakikolwiek sposób kastratem? Pytanie z natury tych retorycznych.
Wojciech Szarski, autor bloga Macaroni Tomato dość radykalnie stwierdzał, że mężczyzna dopóty nie będzie dobrze się ubierał, dopóki nie będzie robił tego sam. Ja nie jestem aż tak kategoryczny, gdyż uważam, że odpowiedniej natury wsparcie ze strony kobiet jest dla mężczyzn także i w tym przypadku nie do przecenienia. Jeśli już macie zamiar pomagać swym wybrankom bezpośrednio, to nie możecie uciekać od zdobywania twardej wiedzy z zakresu męskiej mody, która wsparta estetycznym zmysłem pozwoli tworzyć kompozycje nie tylko ładne, ale i użyteczne. Zamiast wymuszać gotowe rozwiązania, podrzucajcie inspiracje – każdy z nas o wiele łatwiej daje się przekonać do danej idei, kiedy potraktuje ją jako własną, a nie narzuconą z zewnątrz. Wspierajcie panów rzeczową radą, doceniajcie dobre decyzje, a dla złych proponujcie alternatywę, bo tylko wtedy istnieje szansa na rozwój. Pokażcie, że ubieranie nie musi być przykrym obowiązkiem, a może być czynnością, kótra daje ogromną przyjemność. A kiedy już Wam się to uda, to znajdziecie się na prostej drodze do tego, by moda stała się i jego domeną 😉
Z wyrazami najgłębszego szacunku,
Wasz Dandy/Dawid
Wydaje mi się, że najlepiej samej się edukować i przy okazji edukować też partnera. W tym momencie mamy bezpłatny dostęp do ogromu wiedzy (chodzi mi oczywiście o świetne blogi o modzie męskiej, w tym Twój), są też liczne poradniki na temat męskiej mody. Jak się misio dokształci, to będzie go można spokojnie samego wysłać do dżungli centrum handlowego 😉 Zresztą teraz większość sklepów pozwala zwracać nietrafione zakupy.
Innym problemem jest to, o czym wspomniałeś w szóstym akapicie: że wielu mężczyzn uznaje dbanie o strój za niemęskie. I chyba to jest główna przyczyna, dla której ciągną kobietę ze sobą. Chociaż kobieta się nie zna, bo niby skąd miałaby się znać? Jak 6 lat temu kupowaliśmy mojemu partnerowi garnitur na obronę, to wiedziałam jedynie, że nie powinien być czarny. A to i tak o niebo więcej niż większość panien młodych, sądząc po zdjęciach…
Nie wiem, czy mogę się zgodzić w 100% ze stwierdzeniem Macaroniego, ale sam mam przemyślenia idące w podobnym kierunku: mężczyzna, którego ubiera partnerka jest jak mały chłopczyk, którego ubiera mamusia :).
Ja mam to przeogromne szczescie, ze moja Pani nie tylko lubi klasyczna meska elegancje, to jeszcze sama mobilizuje mnie do poszerzania wiedzy i samodzielnego szperania…
A ze gusta mamy podobne to i wspolne zakupy czy przynajmniej “wyprawy badawcze” nie koncza sie w sposob przedstawiony przez Dandy`ego.
Dzień dobry, sam popieram zdanie pana Wojciecha. podeprę się też historyjką z mojego życia.
Jak mawia moja Kobieta, lubi ze mną chodzić na zakupy związane z wyborem ubioru, ale jeszcze bardziej lubi, gdy samodzielnie coś wybiorę i kupię i po prostu może powiedzieć, że dobrze wybrałem i świetnie w tym (czy tamtym ;)) wyglądam.
c.b.d.u.
Hej Dandy, z zasady nie krytykuję prezentowanych zestawów, ale ponieważ ten wpis ma charakter światopoglądowy, ew. publicystyczny to muszę nie zgodzić się z niektórymi twoimi opiniami.
Uważam, że przesadziłeś pisząc o kastracji w kontekście decyzji odzieżowych. Wiem, że w tym zdaniu zwracasz się do kobiet, ale opinia dotyczy jednak mężczyzn. Elegancki ubiór nie jest żadnym wyznacznikiem męskości, zatem facet, który nie interesuje się modą męską wcale nie musi być od razu nazywany kastratem. Sam niedawno obchodziłeś drugą rocznicę bloga, w swoich pierwszych wpisach, jak sam przyznajesz nie zawsze podejmowałeś dobre decyzje odzieżowe. Czy w związku z tym uważasz, że zanim zainteresowałeś się modą męską byłeś w mniejszym stopniu facetem? Może ten facet, który przyszedł do sklepu z partnerką, nie interesował się modą i osobiście wolałby nosić cały czas bluzy i luźne jeansy? (co nie oznacza, że musiał mieć je na sobie w czasie kiedy był w sklepie).
Przypuszczam także, chociaż nigdy nie byłem w sytuacji, którą opisujesz, że facet który przychodzi do sklepu odzieżowego z partnerką robi to dla niej, tj. dlatego że ona zaproponowała mu aby kupił sobie coś nowego. Jeśli twoja propozycja, nie została zaakceptowana to dlatego, że jako doradca niewłaściwie rozpoznałeś klienta. Zamiast doradzać mężczyźnie i jego przekonywać do konkretnych zakupów, powinieneś przekonywać jego partnerkę. W przypadku faceta, który nie kupił proponowanych towarów, wybór był jasny: opinia jego kobiety, z którą chce spędzić życie (bo prawdziwy facet tak właśnie myśli o kobiecie) albo doradcy, którego widzi pierwszy raz w życiu.
Pozdrawiam i gratuluję odważnego wyboru tematu, który prowokuje do dyskusji. To rzadkość na blogach modowych.
Drogi Maćku!
Bardzo serdecznie dziekuję Ci za Twój komentarz! Cieszę się niezmiernie z każdej czytelniczej opinii, a szczególnie z tak rozbudowanych i rzeczowych jak Twoja. Pozwolę sobie odnieść się do Twoich argumentów i nieco może doprecyzować o co dokładnie mi chodziło.
Użyłem terminu “kastrat” nie w stosunku do wszystkich mężczyzn niezbyt zainteresowanych tematem mody męskiej (bo każdy ma przeciez prawo do interesowania się czym tylko chce i odwrotnie), ale do tych, którzy cedują całkowitą odpowiedzialność za swój wygląd zewnętrzny na swoje kobiety. Często zdarza się, że oddaniu tego pola towarzyszy także przekazanie mocy decyzyjnej w wielu innych aspektach męskiego życia, a prawdziwy męzczyzna powinien przeciez umieć decydować o sobie samodzielnie. Uleganie kategorycznym opiniom swoich partnerek, bazującym, tak jak pisałem powyżej, na poczuciu estetyki, a nie twardej wiedzy, prowadzi do tego, że panowie często odrzucają rozwiązania, które nie tylko sprawiłyby, że wyglądaliby lepiej, ale także lepiej by się czuli.
Przedstawiony przez Ciebie mechanizm psychologiczny jest mi dobrze znany, przez co nigdy w przyadku par nie traktuję klientów jako dwóch osobnych osób. Problem pojawia się w momencie, kiedy wedle sztuki wszystko jest w porządku, dana rzecz leży świetnie, ale sprawa kończy się na feralnym “nie podoba mi się to”, rzuconym bez jakiegokolwiek uzasadnienia i nieprzyjmującym żadnych argumentów. Namawiam do tego, by Panie nie były tak kategoryczne i jeśli już mają doradzać swoim panom, to by zainteresowały się tematem na tyle, by dostrzegac różnice między męską a damską odmianą mody.
Dziękuję raz jeszcze, cieszę się, że tematyka przypadła do gustu i pozdrawiam,
Dawid
Czesc 🙂 Po lekturze tego wpisu, która właśnie skonczylem, muszę Ci cos powiedziec 🙂 Nie moge tego w sobie dluzej trzymac, naprawdę masz ogromny talent do pisania, no, no, no 🙂 Jestes jednym z najlepszych blogerow w naszym kraju, az dziw bierze, ze tak slabe blogi są tak bardzo popularne, a Twoj jeszcze nie do konca, no ale miejmy nadzieje, ze to się zmieni 🙂
Bardzo dziękuję za miłe i motywujące słowa, które miejmy nadzieję staną się prorocze!
Dziękuję za wsparcie i obecność, Kasiu 🙂
I dlatego, Twojego bloga czytam ja i moja partnerka 😉 Co dwie głowy to nie jedna i wierzę, że damskie oko zawsze przydaje się przy kreowaniu dobrego wizerunku mężczyzny. Fajnie, że poświęciłeś osobny wpis dla Pań, sprawi im on na pewno wielką przyjemność. Pozdrawiam Ciebie Dandy i wszystkie Panie Czytelniczki 🙂
Tak jak pisałem, kobiety mogą odgrywać niebagatelną rolę w procesie budowania męskiego wyczucia – masz szczęście, że Twoja partnerka jest partnerką nie tylko z nazwy, ale swoją radą i poczuciem estetyki pomaga w samodoskonaleniu się na polu męskiej mody.
Pozdrawiam serdecznie Was Oboje i dziękuję za Waszą cenną obecność na blogu 🙂
Jak to się kiedyś mawiało – dobrze prawisz! Nasz zmysł estetyczny to nie wszystko, jesli mamy zamiar się brac za męską modę. Ja śledzać Twoje wpisy doszłam do wniosku, że o męskiej modzie wiem bardzo mało i gdy tylko mam okazję to się dokształcam. Oczywiście potrafię dobrać mojemu meżowi garnutur, krawat i tak dalej. Ale zawsze w sklepie jestem otwarta na porady doradcy i pozwalam mojemu mężczyźnie, by to on podejmował ostateczne decyzje. Mój zmysł pełni jedynie doradczą funkcję.
W kwestii męskiej mody można by prawić i prawić. Ja często zabieram moją dziewczynę na zakupy bo czuję się pewniej jak mogę się zapytać kogoś bliskiego o zdanie , ale decyzja ostateczna należy do mnie. Bo tak naprawdę ja będę w tym chodził i nikt inny dlatego to ja mam być najbardziej zadowolony , bo robie to dla siebie a nie pod publikę.