Kiedyś gentelmani mieli sporo okazji, które wymagały odrębnego, aniżeli codzienny, ubioru. Jedną z takich właśnie była wizytacja krajów Afryki celem urządzenia sobie małego bądź większego polowania. Ja do Afryki na ten moment się nie wybieram, ale lubię łowy, więc postanowiłem zmierzyć się z tematem konwencji safari 🙂
Wszelkiego rodzaju polowania, choć dziś może to nie być w smak zielonym aktywistom, od wieków wpisane były w “lifestyle” każdego szanującego się mężczyzny. Wiąże się to z wspominanym już kiedyś w kontekście secondhandowych łowów archetypicznym postrzeganiem mężczyzny jako silnego łowcy, którego głównym zadaniem, poprzez polowanie, jest zapewnienie swej rodzinie odpowiedniej stabilności. Zamiłowanie do polowania cechowało i w niektórych miejscach cechuje nadal (jak np., na wyspach, gdzie etos gentlemana, podtrzymywany jest przez rodzinę królewską ) mężczyzn określanych mianem elegantów. Jako, że przedstawicielowi tej opcji nigdy nie jest wszystko jedno, także taki wypad nie mógł odbywać się w atmosferze braku szacunku dla ubioru – polowania zazwyczaj odbywały się w większych grupach, dlatego też nieodpowiedni strój mógłby zostać odebrany jako afront wobec towarzyszy. Dla wypadów pozamiejskich szybko obowiązującym stał się styl brytyjskiego country, dla wycieczek do krajów zamorskich zaś wypracowano styl safari, który łączy w sobie elegancję wraz z adekwatnością do panującej w gorących klimatach aury.
Ambasadorem współczesnego safari jest Książę Karol, który przy wizytacji (najczęściej) byłych brytyjskich kolonii nie rozstaje się ze swoim przystosowanym do aury garniturem. Ujmując rzecz bez niepotrzebnego rozwodzenia się, styl safari opiera się na dwóch podstawach; pierwszą z nich jest wszechobecność kolorów ziemistych: beżów, khaki i militarnej zieleni, które ze względu na swą jasność o wiele słabiej absorbują słoneczne ciepło, aniżeli tradycyjne dla codziennej męskiej elegancji granaty i szarości, drugą zaś jest szerokie wykorzystanie tkanin o luźnych splotach (hopsack, tropik, len, kora, bawełna oksford itp.), dzięki którym zyskują one bardzo dobre właściwości transpiracyjne, szybko odprowadzają wilgoć i zapewniają odczuwanie nawet najmniejszych podmuchów powietrza, co jest zbawienne dla odczuwania temperatury.
Na zdjęciach widać zestaw inspirowany tym stylem i jak zwykle zrobiony na miarę moich aktualnych możliwości. Marynarka to najnowszy wyprzedażowy zakup w moim Massimo (Ta sama, nad którą zachwycała się klientka w jednej z sytuacji, opisanych w Pamiętniku Sprzedawcy). Standardowo nie posiada charakterystycznych dla ciężkiego, tradycyjnego krawiectwa wypełnień, usztywnień, poduszek czy podszewek i wykonana została ze stuprocentowej tkaniny lnianej o luźnym splocie, przez co bardzo dobrze sprawuje się przy okazji ciepłej pogody. Wszystkie pozostałe elementy, ze względu na niską gramaturę materiałów, mimo dopasowania nadal nie powodują przy noszeniu dyskomfortu. Ten ostatni aspekt jest jak zwykle kwestią indywidualnych preferencji i możliwości – sam jestem dość odporny na ciepło i nie przeszkadza mi noszenie dwóch warstw przy temperaturze 30 stopni powyżej zera, a znam osoby, których w takiej temperaturze końmi nie zaciągnie się do czegokolwiek innego poza koszulką. Jeśli jednak do noszenia marynarki czy garnituru zmusza nas np. praca, to warto rozważyć opcję nieco lżejszą niż standardowa, czterosezonowa wełna 🙂
Warto na chwilę zatrzymać się przy krawacie, który otrzymałem do testów od Tomka i Asi z Poszetka.com (w międzyczasie dokonali rebrandingu, którego w tym miejscu im gratuluję :)). Niedawno wprowadzili oni do swojego sklepu linię krawatów w kilku pastelowych, bardzo charakterystycznych dla lata kolorach. Jako że moja garderoba składa się w większości z elementów łatwo dających się zestawiać, postanowiłem w tym miejscu pohamować nieco dandysowe zapędy i zdecydowałem się na kolor błękitny, który w mojej krawatowej garderobie nie miał do tej pory licznej reprezentacji. Mimo zastosowania materiału jakim jest jedwab, krawat mocno różni się od wyrobów spotykanych w sklepach i opatrzonych metką “100% SILK” – w tym przypadku bowiem mamy do czynienia z jedwabiem nieprzetworzonym, tzw. surówką, który charakteryzuje m.in. brak połysku, włoskowata faktura oraz występowanie na materiale charakterystycznych zgrubień, nadających całości nieformalnego charakteru. Krawat nie posiada żadnego wkładu, materiał jest dość mięsisty i sztywny, a szew środkowy wykonywany jest ręcznie, co sprawia, że, ze względu na możliwość zerwania szwu przy bardziej gwałtownym ruchu, wiąże się go nieco trudniej niż tradycyjne krawaty. Ogólnie jednak, ze względu wykorzystany materiał jak i kraciasty mikrowzór, stanowi on idealną letnią propozycję dla osób lubiących balansowanie na granicy formalności.
Pewne rzeczy widać dopiero na zdjęciach, przez co kontrast między złotawą marynarką a jasnobeżowymi chino, dodatkowo jeszcze zneutralizowany promieniami południowego słońca, okazał się zbyt mały. Na zdjęciach także macie doskonały przykład “bad hair weeku”, który został spowodowany urlopem mojego zaufanego fryzjera. Moje mniej lub bardziej przyjemne doświadczenia z poszukiwaniem fryzjera, który będzie mnie strzygł tak jak ja tego chcę, a nie tak, jak mu akurat wyjdzie, skłoniły mnie do wstrzymania się. Dziś jednak wyglądam już jak po metamorfozie na miarę programu “10 lat mniej”, więc nie musicie się martwić – w kolejnym wpisie będę wyglądał normalniej ;D
Foto – Rafał Ogrodowczyk [Chaos REC]
Marynarka – Massimo Dutti
Koszula – Massimo Dutti
Krawat – Poszetka.com
Poszetka – prezent
Pasek – Massimo Dutti
Spodnie – Topman (secondhand)
Buty – Apex (TKMaxx)
Bardzo fajna marynarka, ogólną ocenę psują niestety te łaty na łokciach które wg mnie wyglądają fatalnie. Super poszetka.
Cóż poradzić, to jest model z typu “love or hate” i zdecydowałem się na pierwszą opcję. Poszetka jest jedna z moich najbardziej uniwersalnych, a przez to ulubionych 🙂
Dzięki za opinię!
Łaty na łokciach absolutnie “niebanalne”. Nie ma foty całej marynarki z boku, nie jest przypadkiem ciut długa?
Marynarki z Massimo charakteryzują się dłuższą linią przodu, a krótszą pleców – najlepiej jej długośc przedstawia zdjęcie użyte w nagłówku posta 🙂
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Jeden z lepszych zestawów, jakie dotychczas widziałem na Twoim blogu. Podziwiam, zazdroszczę, się inspiruję.
Sam zestaw świetny. Szczególnie podoba mi się dobór krawata i poszetki.
To mówisz, że tamta granatowa marynarka w kratę księcia Walii wyglądała na ostro znoszoną, bardziej niż ta? 🙂
Fajna marynarka. Tylko nieco za mały kontrast między górą a dołem, przez co jest trochę blado.
“Pewne rzeczy widać dopiero na zdjęciach, przez co kontrast między złotawą marynarką a jasnobeżowymi chino, dodatkowo jeszcze zneutralizowany promieniami południowego słońca, okazał się zbyt mały”
ach, teraz doczytałem. 😉
Świetna stylizacja, wszystkie elementy do siebie pasują, a mi najbardziej podobają się buty. Muszę takich poszukać.
Mężczyzna zwany gentlemanem nie fotografuje się na tle obskurnych pobazgranych baraków.