Dlaczego wrzuciliśmy fotografa do wody?

“- Coś mi nieoczekiwanie wypadło. Nie dam rady. Odwołujemy akcję, za duże ryzyko niepowodzenia
– Przekładamy ją kolejny raz?! Wszystko jest jak należy, sprzęt w gotowości, ekipa na stanowiskach, idealne warunki…
– Przykro mi, nie damy rady”

***

“- Masz dzisiaj czas? Weźmiesz swój sprzęt?
– Mam, wezmę
– Chętny na robotę? Jesteś najlepszym kierowcą jakiego znamy.
– Zawsze”

Są czasem w życiu ludzi i organizacji takie plany, które bardzo chce się zrealizować. Kiedy opowiadacie o tym bliskim i znajomym to wszyscy uśmiechają się i mówią, że nie mogą się doczekać. Planujecie z wyprzedzeniem, dopłacacie do procesu, byleby tylko efekt był możliwie jak najlepszy. Jesteście gotowi na poświęcenia i rzucenie się na głęboką wodę. I dzieje się to, co nie miało przecież prawa się wydarzyć.

Nieoczekiwana przeszkoda.

Plan legł w gruzach.

Nie dla nas! Dandycore zawsze może liczyć na przyjaciół. Ludzi, którzy z chęcią pomogą, bo wierzą w to, co robimy. Bo jako zespół oraz grupa bliskich znajomych przede wszystkim się lubimy i polegamy na sobie. Dopiero na drugim miejscu współpracujemy ze sobą na różnych płaszczyznach zawodowych. Dzięki temu jesteśmy niezawodnym mechanizmem, który nigdy nie pozwoli, żeby istotny projekt miał nie dojść do skutku. Dlatego też w tym miejscu chcielibyśmy serdecznie podziękować Justynie i Robertowi, którzy uratowali naszą ostatnią sesję i byli z nami do samego końca mimo ponad trzydziestu stopni Celsjusza na termometrze.

Chętnie pomogę! – powiedział Robert bez zawahania 

Mimo że wiedział jakie warunki panują na zewnątrz i że trzeba będzie przenieść masę rzeczy z samochodowego parkingu do lasu oddalonego o dobre kilkanaście minut marszu szybkim tempem. Po co? Bo tak właśnie wygląda zaplecze kreatywnych i złożonych sesji zdjęciowych. Liczyliśmy się z tym w trakcie planowania. Adam wyznaczył nawet pozycję słońca o określonej godzinie danego dnia, by efekt był taki, jak powinien.

Kiedy zespół usłyszał ode mnie, że będziemy nieśli biurko do lasu i przykrywali je białym obrusem, nikt nie zapytał “po co?”. Wszyscy zapytali “kiedy?”.

Zaczęliśmy od sprawdzenia z Adamem przestrzeni, musiała idealnie pasować do naszej wizji. Chodziliśmy wzdłuż Ślęzy, dopóki nie znaleźliśmy idealnego drzewa po odpowiedniej stronie rzeki. Wcześniej oglądaliśmy to miejsce na Google Earth, żeby wstępnie ustalić czy się nadaje. No właśnie, rzeka. Najpierw myśleliśmy, że ja będę w wodzie, a Adam złapie parę ujęć z drugiego brzegu. Mało satysfakcjonujące. Przecież powinien być dokładnie pośrodku rzeki, a że jest wąska, to może jakaś długa drabina i stanie pośrodku? Bez sensu. Karkołomne i nie daje gwarancji odpowiedniego efektu. Plus ciężko o naprawdę długą drabinę składającą się z kilku segmentów. Fotograf powinien być w wodzie. No to będzie! Zakupiliśmy wodery i obiecaliśmy sobie, że użyjemy ich przynajmniej kilkukrotnie. Efekt zgodny z założeniem niemal gwarantowany.

Jak tata zrobi łezkę, to nie ma windsora we wsi 😉

Są korki, nie mogę złapać żadnego Ubera, na taksówkę trzeba za długo czekać. MAM, JEST UBER! – relacjonowała na bieżąco Justyna 

Przyjechała i od razu przystąpiła do robienia zdjęć zza kulis całej tej akcji. Żebyśmy mogli pokazać Wam ile pracy i zaangażowania wielu osób wymagają sesje, które przeprowadzamy i będziemy w takiej formie przeprowadzać coraz częściej. Dawid robi relację na instagrama i pomaga z blendą. Robert ogarnia logistykę. Adam robi zdjęcia. Justyna robi zdjęcia. Ja przebieram się co dwadzieścia minut, pozuję i zarządzam całym tym procesem. Wszyscy dobrze się bawią, choć tempo mamy wysokie.

Największą niewiadomą nadal była rzeka. Jak się w niej poruszać? Jak bardzo woda będzie zimna?  Profilaktycznie więc zakładam klapki, bo nie wiem co jest na dnie. Z tego samego powodu stabilizuję je taśmą klejącą. Nie ufam też tej wodzie, więc świeży tatuaż na brzuchu owijam szczelnie folią. Profilaktycznie. Z wejścia do wody nie zrezygnuję. Dobrze, że okazała się chociaż ciepła.

Planując całą sesję zaczęliśmy od rejestru, w jakim można osadzić książkę. Wzięliśmy trochę z popkultury, trochę z branżowego języka i nadaliśmy jej kształt, który jako całość powinien być spójny i angażujący odbiorcę. Bo w dzisiejszych czasach w mediach internetowych najważniejsze jest złapanie zainteresowania odbiorcy komunikacji. O kilka sekund dłużej. O dwa kolejne kliknięcia.

Nie chodzi tu jednak o pieniądze z tym związane. Chcielibyśmy. żebyście odwiedzali naszą stronę ze świadomością, że coraz częściej będziecie mieli okazję natrafić na niestandardowe i pieczołowicie przygotowane materiały bogate nie tylko pod względem treści, której jakość zawsze była naszym atutem. Forma i związane z nią emocje, zainteresowanie również stanowią dla nas nieodłączny wyznacznik tego jak wyobrażamy sobie to, co dla Was tworzymy. Sami jednocześnie czerpiąc z tego niesamowitą satysfakcję.

Brzeg rzeki jest nierówny, my mamy nierówno pod sufitem (jak twierdzą niektórzy). Wszystko się zgadza!

Sprzęt jest cenny i należy go zawsze podawać z największą ostrożnością, ale to Adam jest bezcenny więc zawsze warto go asekurować! 

Mało rzeczy tak cieszy jak świadomość perfekcyjnie wykonanej pracy i to pracy, którą samemu się zaplanowało i chciało wykonać!

Efekty tej sesji dostępne są pod tym linkiem: https://dandycore.pl/2019/06/nowy-testament-public-relations.html/

Zainteresowanych współpracą z Dandycore.Consulting przy planowaniu i realizacji najciekawszych sesji zdjęciowych zapraszamy tutaj: https://dandycore.consulting/foto-wideo/ Razem możemy dla Ciebie i dla twojej firmy stworzyć niesamowite rzeczy.

Chcących zapoznać się z tym jaki świat przez obiektyw widzi Justyna Kocur-Czarny, autorka dzisiejszych zdjęć, zapraszamy tutaj: https://www.facebook.com/JustynaKocurPhotography/

Zaintrygowanych Robertem, który jest po prostu wspaniałym człowiekiem zapraszamy na jego fanpage: https://www.facebook.com/herobertinio/