5 błędów popełnianych przez początkujących dandysów

EHHH PANOWIE CORAZ WIĘCEJ AMATORÓW SIĘ PCHA DO ZABAWY HEHE MAM NADZIEJĘ, ŻE PRZEJDZIE TA NOWELIZACJA USTAWY I DANDYSEM BĘDZIE MOŻNA NAZYWAĆ SIĘ TYLKO PO ZROBIENIU LICENCJI BO SERIO NIEKTÓRZY NIE MAJĄ ANI DOŚWIADCZENIA ANI WYOBRAŹNI I MYŚLĄ, ŻE SAME FANCY CIUSZKI ZAŁATWIĄ SPRAWĘ.

Dlatego dziś, co by prawidłowe rozumienie dandyzmu szerzyło się szerzej, przyjrzymy się pięciu największym błędom popełnianym przez nowodandysów, jak i poszukamy rozwiązań, by tych błędów uniknąć. zapraszamy do czytania i oglądania 🙂

5 błędów popełnianych przez początkujących dandysów – film

1. Brak zainteresowań poza ubiorem

Pamiętam to uczucie zagłębiania się w świat męskiego stylu i wizerunku, wszystko było takie nowe i fascynujące! W takim uniesieniu często umyka fakt, że poza głównym polem naszych zainteresowań istnieje jeszcze świat. Czas na krótką historię.

Miałem kiedyś takiego znajomego, który był prawdziwym pasjonatem piwa. I o ile posiadanie pasji jest bardzo piękne, to problem pojawia się wtedy, kiedy ta pasja jest jedyną rzeczą, o której jesteśmy w stanie mówić. W jego przypadku każda rozmowa, i to niezależnie od jej pierwotnego tematu, musiała zakończyć się odniesieniem do piwa. Jeśliby poruszał się tylko w gronie podobnych sobie beer geeków to jeszcze by to jakoś przeszło. Ale nie, on zachowywał się tak zawsze, niezależnie od towarzystwa. Po piętnastu minutach słuchania o pokalach, górnej fermentacji i słodowaniu jęczmienia wszyscy, dla których był to temat niewart uwagi, mieli dość. Wystarczy zamienić piwo na męskie ubrania i mamy obraz większości nowodandysów, którym brakło determinacji, by zagłębić się o co tak naprawdę w tym całym dandyzmie chodzi.

Na Dandycore od samego początku przekonujemy, że wizerunek powinien być wizytówką ciekawej osobowości, a nie jej zastępstwem. Ładne wnętrze często obroni się bez atrakcyjnej fasady. Ciekawa fasada bez wnętrza jest niczym więcej niż wydmuszką. Ładną, ale jednak.

Jak się już poświęca te godziny na dbanie o odprasowanie koszul, pastowanie butów czy wiązanie krawata, to warto co najmniej drugie tyle przeznaczyć na pozostałe elementy męskiego rozwoju. Wizerunek jest punktem wyjścia do poznania osoby, w kolejnych krokach trzeba go potwierdzić innymi działaniami.

Pierwotni dandysi byli salonowymi zwierzami. Owszem, wyznaczali trendy, ale przede wszystkim byli ludźmi, z którymi inni chcieli spędzać jak najwięcej czasu, bo była to czysta przyjemność. Nie da się zaś być salonowym zwierzem, jak się nie ma niczego ciekawego do zaoferowania poza wyglądem.

Rozwiązanie: Podczas rozmowy skup się na odbiorcy, jego zainteresowaniach i potrzebach.

2. Zawyżony poziom pewności siebie skutkujący bucerią

O efekcie Krugera-Duninga mówiłem tyle razy, że jakbym dostał po złotówce za każde wspomnienie, to bym dzisiaj miał… z pięć złotych. Jeśli ta nazwa nie obiła się o wasze uszy, to chodzi o sytuację, w której poziom pewności siebie jest odwrotnie proporcjonalny do posiadanej wiedzy i kompetencji. Często bywa on też nazywany syndromem: „nie wiem, ale się wypowiem”.

Gdyby ktoś kilka lat temu zadzwonił do mnie i powiedział, że mam w kwestii stylu doradzać prezydentowi, to bez wahania wykrzyknąłbym: „dawać mnie tego prezydenta tu, już, w tej chwili!”. Dziś dziesięć razy bym się zastanowił, zanim przyjąłbym taką propozycję. Im większa wiedza i kompetencje, tym więcej wątpliwości, ale i mniejsza szansa na popełnienie głupiego błędu. Dużą rolę odgrywa także przychodząca z czasem i doświadczeniem pokora.

Panuje powszechne przekonanie, że im lepiej wyglądasz, tym na więcej możesz sobie pozwolić. Ale to nie oznacza, że daje Ci to legitymację do zachowywania się jak ostatni buc i patrzenia na wszystkich z wyższością. Warto wtedy pamiętać, że nawet najdłuższe nogawki najbardziej sartorialnego garnituru nie są w stanie zakryć słomy, która wystaje z butów takiego osobnika. A kiedy weźmie się pod uwagę, że większość nowodandysów nosi włosko krótkie nogawki, to jest to wtedy o wiele bardziej widoczne.

Rozwiązanie: Zbuduj odpowiedni poziom pewności siebie, oparty na realnych kompetencjach. Wtedy nie będzie potrzeby dowartościowywania siebie poprzez traktowanie innych z góry.

3. Negatywne ocenianie ludzi przez pryzmat ubioru

Uwielbiam spotkania z ludźmi, dla których nasza praca na Dandycore ma realny wpływ na poprawę ich jakości życia. Często podczas takich spotkań przepraszacie za swój ubiór, że nie tak staranny, że nieprzemyślany, że…

A ja wtedy czuję się nieswojo, jakbym był jakimś światowej sławy arbitrem stylu, albo co gorsza członkiem dandypolicji, który tylko czyha na modowe wykroczenia.

Prawda jest taka, że jeśli miałbym się zajmować ocenianiem tego, co widzi się na ulicach, to już dawno zszedłbym na estetyczny zawał. Nie zszedłem, bo wolę skupiać się na pozytywach. W efekcie bardziej niż ocenianiem, zajmuję się docenianiem tego, co warte jest docenienia.

Mamy społecznie zakodowane, że jak ktoś się zajmuje stylem i wizerunkiem, to musi hejtować tych, którzy mają te sferę w poważaniu. Niestety wielu początkującym dandysom umyka jeden prosty fakt, że dandys powinien być wolnościowcem, ale nie, że zawsze muszka i wąs, ale takim, który szanuje autonomię innych. M.in. to, że mogą mieć lepsze i ważniejsze rzeczy do roboty niż staranne dobieranie krawata do koszuli i rozważanie pozycji monków i brogsów w hierarchii formalności butów.

Już słyszę te głosy, że : To co, teraz mamy się na wszystko godzić? A gdzie tam!

Zamiast nakazywać i karać wykroczenia pogardą, można obrać rolę mentora, który swoim przykładem wskaże drogę i zainspiruje. Bo jeśli kogoś do czegoś zmusisz, to prędzej czy później  się przeciwko tobie zbuntuje. Jeśli zaś go zainspirujesz, to będzie to element jego świadomego wyboru. Nie da się lepiej przekonać kogoś do swojej racji.

Rozwiązanie: Przyjmij postawę szacunku dla człowieka i jego wolnego wyboru. Zamiast zakazywać, pokazuj możliwości.

4. Przekonanie, że klasyka, a wraz z nią jej zasady, jest wieczna

Kiedy przyjrzeć się tak uwielbianej przez początkujących entuzjastów stylu klasyce bliżej, to wychodzi, że jej obecna forma liczy sobie maksymalnie 150 lat. Półtora wieku, 1800 miesięcy. Trochę mało czasu jak na coś, co ma być wieczne i odwieczne.

Innowacja jest motorem postępu, można się na to obrażać, ale to jest fakt. Dandys powinien być bacznym i dociekliwym obserwatorem rzeczywistości. A także sprawnym aktorem, który będzie podejmował próby jej zmiany, jeśli taka zmiana przyniesie pozytywne efekty.

Wykładowca, z którym miałem zajęcia z savoir vivre’u i etykiety biznesowej na każdym kroku podkreślał, że zasady nie są po to, żeby utrudniać życie, ale po to, by je ułatwiać. I rzeczywiście tak jest – gdybyśmy nie mieli wypracowanych pewnych wzorców, to nieustannie musielibyśmy zastanawiać się nad każdym naszym ruchem.  Na dłuższa metę byłoby to nie do zniesienia.

Dlatego tak ważne jest poznawanie zasad, bo tylko jeśli się zasadę zna, to wtedy można ją kreatywnie złamać. Próby współczesnego zaszczepiania jeden do jednego zasad, które powstawały w zupełnie innych czasach, w innej sytuacji społecznej i w innym kontekście nie mają prawa przynieść dobrego rezultatu.

Jest jeszcze coś o wiele gorszego, jak np. próby narzucania tych zasad innym ludziom i besztanie ich za to, że nie chcą się podporządkować.

Rozwiązanie: Opieraj się na bezpiecznej klasyce, ale bądź otwarty na innowacje.

5. Brak dystansu i poczucia humoru

Humor to potężna broń. Mało jest rzeczy, które angażują i zbliżają ze sobą ludzi tak mocno jak wspólny śmiech.

Początkujący dandysi, którzy naczytali się kodeksów honorowych i zasad savoir vivre’u, często odrzucają humor jako rzecz niegodną uwagi, bo wymykająca się zasadom. To, co w takiej perspektywie nam umyka, to fakt, że 95% dworskiego życia oparte było na ironicznej komunikacyjnej grze pomiędzy członkami elit. W takiej układance bez humoru ani rusz.

Nie da się być wspominanym już wcześniej lwem salonowym, jeśli podchodzi się do wszystkiego na serio. Bo powaga to coś, co zabija. Powoli, ale jednak.

No dobra, elity elitami, ale jak to się ma do współczesności? Współczesna rzeczywistość jest jeszcze bardziej zniuansowana, więc umiejętność skutecznego operowania humorem jest kluczowa.

Z czego się śmiać? Można z większości rzeczy. Najlepiej i najbezpieczniej jednak  jest śmiać się z siebie, swoich wad, ograniczeń. Po pewnym czasie może okazać się, że nienachalna postura, radarowe uszy czy zrezygnowanie ze studiowania prawa stanie się twoją wizerunkową przewagą, a nie balastem, kiedy podejdziesz do tematu z odpowiednim dystansem.

Dystans do siebie i humor zbliżają, sprawiają, że osoby w twoim otoczeniu czują się komfortowo, bo wiedzą, że nie będziesz ich słów traktował zbyt serio. A jeśli dodatkowo jesteś uważny i nie masz problemu z wyrażaniem pozytywnej opinii na temat innych, to już w ogóle jest super. Dlaczego? Dlatego że umiejętne umniejszanie siebie i swojej roli,  przy jednoczesnym docenianiu innych to prosta droga do tego, by stać się naprawdę lubianym. A od bycia lubianym do dandysiego salonowego lwa już droga nie tak daleka 🙂

Rozwiązanie: Najpierw naucz się śmiać sam z siebie. Potem doskonal swoje poczucie humoru na innych.