Praktyczne pochodzenie zwyczajów

Prawdziwy dandys jest duszą towarzystwa, a ciężko jest być salonowym lwem, kiedy nie ma się niczego ciekawego do zaoferowania swoim rozmówcom. Dlatego też w ramach poszerzania dandysich horyzontów zapraszam Was dziś do zapoznania się z pięcioma ciekawymi początkami zwyczajów, nad których pochodzeniem w codziennym życiu nie za często się zastanawiamy 🙂

Praktyczne pochodzenie zwyczajów – film

1. Uścisk dłoni

Pierwszy uścisk dłoni datuje się na IX w. pne. To wtedy właśnie Król Asyrii Salmanasar III uścisnął publicznie dłoń Marduka-Zakira-Szumiego I, króla Babilonii, by formalnie potwierdzić przyjaźń asyryjsko-babilońską. Uścisk dłoni jest ważnym elementem jednej z greckich rzeźb datowanych na IV w. p.n.e. Sama tradycja sięga prawdopodobnie dalej wstecz i była popularna wśród narodów zamieszkujących starożytny świat.

Od samego początku gest miał jedno podstawowe zadanie – pokazanie, że między ściskającymi się osobami panuje zgoda i szacunek, a obie osoby statusowo są sobie równe. Wyciągnięcie nieuzbrojonej dłoni czy obu otwartych rąk miało być jasnym i obrazowym symbolem czystości intencji. Gdybyśmy bowiem nie ufali drugiej stronie, to raczej nie bylibyśmy skłonni do pozbycia się narzędzia obrony.

Tę pragmatyczną podstawę widać szczególnie w rzymskiej wersji uścisku, w której zamiast dłoni, ściska się przedramiona. W tamtych czasach najpopularniejszym typem ubrania była wyposażona w rękawy toga. Pod nimi zaś spokojnie mieścił się przytroczony do przedramienia sztylet, który w odpowiedniej chwili mógłby posłużyć za narzędzie zbrodni. Gdyby istniała jakaś starożytna rzymska firma trudniąca się produkcją detergentów, dajmy jej nazwę „Sapo” to latyński odpowiednik Zygmunta Chajzera mógłby reklamować ją takim oto hasłem:

Czysta toga – czyste przedramiona – czyste intencje

Wiele osób podważa jednak istnienie takiego specyficznego uścisku, wskazując, że jest to wymysł reżyserów wystawiających w XIX wieku szekspirowskiego „Juliusza Cezara”. Gest ten, jako element dodający wizualnej dramaturgii, miał następnie zostać podchwycony przez speców z Hollywood i tak dostać się do zbiorowej świadomości. A jak było naprawdę? Tego już niestety się nie dowiemy.

W tym miejscu może także zrodzić się pytanie dlaczego przyjęło się podawać prawą dłoń? Wspominaliśmy, że to w niej trzymano broń. Ale był jeszcze jeden powód. W niektórych krajach lewej ręki używa się wyłącznie do podcierania się w toalecie, więc naturalną koleją rzeczy prawa dłoń zaczęła służyć do wymiany uścisków. Nie dziwi zatem, że uścisk z wykorzystaniem lewej ręki jest przez wielu uznawany za nieważny.

Przy okazji rozmowy o uścisku warto też wspomnieć, że często jesteśmy na jego podstawie oceniani. Osobom stanowczym i lubiącym towarzystwo innych często przypisuje się pewny uścisk, podczas gdy tak zwana „luźna ryba” charakteryzuje osoby niepewne i nieśmiałe.

2. Stukanie się kieliszkami przy toaście

Nieodłącznym elementem każdego zakrapianego alkoholem spotkania jest toast. Oprócz słownej zachęty do wypicia zawiera on w sobie często rytuał stuknięcia się naczyniami, z których pijemy (niezależnie, czy mamy do czynienia z kieliszkiem, szklanką, czy butelką). I choć może się to wydawać w pełni konwencjonalne, to w rzeczywistości zwyczaj ten ma swoje logiczne uzasadnienie. By je poznać, musimy się cofnąć do średniowiecza.

W tamtym czasie toasty były wyrazem nie tyle wzajemnej sympatii, ile nieufności. Był to czas, w którym o wroga było tak łatwo jak w “Grze o tron” o śmierć, nie dziwi więc, że szukano sposobów za skuteczne zaasekurowanie się. Jednym z takich sposobów było właśnie stukanie się naczyniami przy toastach. Ale nie nie chodzi tutaj o jakieś symboliczne muśnięcie, tylko o solidne uderzenie, tak, by zawartości obydwu naczyń się przelały (warto mieć na uwadze, że w tamtym czasie nie pito tak jak dziś z cienkiego szkła, a z naczyń glinianych, drewnianych bądź metalowych o o wiele wyższej wytrzymałości). W tamtym czasie otruwanie było jednym z ulubionych sposobów pozbywania się niewygodnych osób. Jeśli zatem oferowany gościowi napitek był zatruty, to gospodarz nie miałby zbytniej ochoty na potencjalne zatrucie swojego. Kiedy zaś oporów przed stukaniem się nie miał, można było śmiało zabierać się za biesiadowanie.

3. Odpinanie ostatniego guzika kamizelki

Mimo tego, że zasady ubioru coraz mocniej nam się luzują, nadal dla wielu mężczyzn ważna impreza = garnitur. W ostatnim czasie do łask wróciły garnitury trzyczęściowe, czyli wyposażone dodatkowo w dodającą elegancji kamizelkę. Tej zaś, wedle zasad, nie powinno zapinać się wszystkie guziki, a pozostawić odpiętym ten znajdujący się u jej dołu. Zwyczaj ten zrodził się z pragmatyzmu i roztargnienia.

Król Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Edward VII spóźniał się na jedno z przyjęć i w ferworze przygotowań zapomniał zapiąć ostatniego guzika w swojej kamizelce. Szybko zorientował się, że w sumie jest to dla niego całkiem wygodne i zdecydował się nosić ją w taki właśnie sposób. Jego poddani nie śmieli kwestionować decyzji swojego władcy, więc poszli w jego ślady i od tamtego czasu nie zapinali ostatniego guzika w swoich kamizelkach. Następnie zwyczaj ten rozpowszechnił się wśród eleganckich elit pozostałych krajów i tak pozostało do dziś.

Odpinanie ostatniego guzika ma także swoje uzasadnienie praktyczne, gdyż dzięki temu kamizelka lepiej układa się przy siadaniu.

4. “Fuck You”

Eksponowanie środkowego palca, nazywane po angielsku „podrzucaniem ptaszka” (a ang. flipping the bird) jest tradycją tak starą jak starożytny Panteon. Antyczni Grecy używali tego znaku jako symbolu seksu, ale nie tego pięknego i intymnego, a wulgarnego. Z tego powodu od samego początku był to znak zarezerwowany dla ludzi, których nie darzyliśmy zbytnim szacunkiem.

Jedno z najsłynniejszych starożytnych użyć popularnego „fucka” przypisuje się Diogenesowi, który strasznie lubił ten sposób wyrażania dezaprobaty. Od razu nadmienię, że tak, to ten filozof od mieszkania w beczce i usuwania sprzed niej Aleksandra Wielkiego. Pewnego razu na wspomnienie Demostenesa, sławnego greckiego oratora, Diogenes miał wystawić środkowy palec i krzyknąć: Oto idzie demagog Aten! Jak widać Diogenes nie był fanem Demostenesa i nie bał się tego komunikować tak werbalnie jak i manualnie.

W Rzymie eksponowanie środkowego palca miało charakter fizycznej groźby. Ma to nawet swoje odzwierciedlenie w nazwie środkowego palca, który nazywany był digitus impudicus, czyli nieczysty palec. Dlaczego? Bo był to symbol analnego seksu między mężczyznami i to raczej nie dobrowolnego.

Na wyspach, jak i w pozostałych częściach brytyjskiej wspólnoty narodów, popularnym obraźliwym znakiem jest symbol „V”, w którym prezentujemy obrażanej osobie wierzch dłoni. Legenda głosi, że ten mający wyrażać pogardę salut stosowany był przez wyspiarskich łuczników podczas zmagań z Francuzami w trakcie wojny stuletniej. Francuzi, po schwytaniu angielskiego czy walijskiego łucznika mieli obcinać mu dwa palce, wskazujący i środkowy, niezbędne do sprawnego operowania łukiem. Eksponowanie przez brytyjskich wojowników wspomnianych dwóch palców przed walką miało być komunikatem w stylu: „Patrzcie, nie byliście w stanie mnie do tej pory dorwać, więc i teraz wam się nie uda”. Było to ważne o tyle, że w tamtych czasach raczej średnio dbano o wojowników, którzy w wyniku działań utracili swoją bojową operatywność.

Teorię tę podważają zapisy w kronikach ówczesnego kronikarza Jeana de Warvina. Pisze on, że brytyjskim łucznikom, by wyeliminować ich z wojennej gry, obcinano nie dwa, a trzy palce, gdyż ówczesne łuki wymagały użycia właśnie trzech. Z kronikarskiego obowiązku jednak nie mogłem o tym tropie nie wspomnieć.

5. Przyjmowanie i odprowadzanie gości do drzwi

Wiele źródeł w temacie savoir vivre’u mówi, że dobrym zwyczajem jest witanie gości przez gospodarza i odprowadzanie ich po skończonym przyjęciu do wyjścia. Zwyczaj ten ma dwie podstawy – grzecznościową i pragmatyczną.

W momencie, kiedy mieszkamy w wielkim domu z dziesiątkami pomieszczeń nasz gość mógłby dość łatwo się zgubić. Ponadto, jak wspominałem już wcześniej, żyjący w przeszłości ludzie mieli dość dobrze wpojoną zasadę ograniczonego zaufania. Odprowadzanie biesiadników do drzwi nie tylko było dobrym zwyczajem i wyrazem troski o gości. Miało także na celu dopilnowanie, by nie opuścili oni przyjęcia bogatsi o znajdujące się w budynku precjoza, jak np. ozdobny świecznik, czy rodowe srebro.

Serdeczne dzięki za uwagę i zapraszam do dzielenia się innymi zwyczajami o ciekawej historii.

Do napisania,

Dawid / Dandy