Widoczny na zdjęciach samochód – Rolls Royce Wraith – został nam udostępniony do jazdy testowej na jeden pełny dzień. Idealnie wpisywał się w konwencję „Agenta w służbie E.”, więc stąd i jego obecność w tym oto materiale.
Most szpiegów
Wojna trwała równe pięć lat i miała być ostatecznym testem karności i zorganizowania całego eleganckiego podziemia. Nie, nie zaskoczyła nas gdzieś między nakładaniem ostatniej warstwy pasty, a polerowaniem z użyciem kropli wody. Nie mogła nas zaskoczyć, przecież wyczekiwaliśmy jej tak cierpliwie, bo tylko ona dawała choć cień nadziei na poprawę naszej sytuacji. Nigdy jednak nie jesteś w stanie w pełni przygotować się na to, co przyniesie ze sobą wojenny wicher.
A przyniósł on setki bitew. Widziałem ochotników, którzy w szaleńczych porywach szarżowali w samych tylko koszulach na nadjeżdżające transportery, wypełnione po brzegi poliestrowymi sznurami. Patrzyłem jak przedstawiciele bezlitosnego reżimu robią z nich użytek, obwiązując pojmanych tak misternie, jak gdyby wiązali eldredge knot. Wpatrywałem się w ogień, który trawił podziemne fabryki, zaopatrujące ludność w naturalne tkaniny i dzianiny. Widziałem w końcu agentów B.R.O.G.S.A odzieranych z ich kaszmirowych garniturów i siłą wtłaczanych w poliestrowe komplety z kontrastowymi obszyciami, podwójnymi butonierkami i kamizelkami z tłoczonego obiciowego materiału. Wielu w takiej sytuacji by się załamało. Ale nie ja. Nie mogłem pozwolić, by tak ogromny wysiłek całej społeczności poszedł na marne. Zebrałem niedobitków, by stoczyć ostateczny bój, który na kartach historii zostanie zapamiętany jako Bitwa pod Secondhandem.
Najwyższe odznaczenie podziemnego państwa, Order Virtutti Krawatari, odebrałem z rąk samej Pani E.. Trudno wyrazić słowami jak wielkie emocje towarzyszyły mi w tamtym momencie. Nie było jednak czasu na świętowanie. Ten, kto myśli, że wojna kończy się wraz z zakończeniem działań na froncie, powinien jak najszybciej pozbyć się złudzeń. Wszak misja raz rozpoczęta nie kończy się nigdy.
Obrócić świat perzynę jest dziecinnie prosto, układanie go na nowo to już zupełnie inna sprawa. Jak wspominałem w ramach całej kampanii ponieśliśmy ogromne straty. Nie dziwi więc, że nie odnieśliśmy pełnego zwycięstwa, które pozwoliłoby nam przystąpić do negocjacji z pozycji powersuitowej siły. Trzeba było kompromisu. I choć dla wielu perspektywa „bratania się” z wyznawcami komfortu była nie do pomyślenia, nikt nie śmiał kwestionować decyzji Pani E. w tej sprawie. A ta była jasna – żadnych akrylowych stosów, żadnych obław na sneakerheadów, żadnych nawoływań do piętnowania obniżonego stanu spodni. Wojna się skończyła. Wyznawcy komfortu są od teraz naszymi rodakami.
Zanim miało dojść do ostatecznych rozmów przy Smart-Casualowym Stole, zostałem oddelegowany do wypełnienia specjalnego zadania. Miałem spotkać się z przedstawicielem agentury niedoszłego wroga, by dokonać wymiany cennych artefaktów. Gdy udało nam się w ramach wojennych działań wejść w posiadanie tajnej przesyłki przeciwnika, wszyscy postulowali jej natychmiastowe zniszczenie. Przeciw opowiedziała się jedna osoba – Jakub Donowański, prawnik, któremu przydzielona została niewdzięczna rola adwokata drugiej strony. Argumentował, że pozostawienie tej przesyłki będzie dobrym zabezpieczeniem na wypadek, gdyby to nam zdarzyło się coś na rzecz przeciwnej strony stracić. Mimo że całe podziemie odżegnywało go od rozumu i godności, uparcie trwał przy swoim. Po raz drugi nastroje ostudziło przemówienie E., uznające sensowność planu Donowańskiego. Nie minęło sporo czasu, a prawnik mógł mieć satysfakcję porównywalną do znalezienia seven foldowej grenadyny w stosie poliestrowych śledzi, bowiem w ręce wyznawców komfortu wpadła nasza przesyłka. I tak oto właśnie mnie w udziale przypadło spotkanie z przedstawicielem drugiej strony na moście, który od tego wydarzenia zostanie później nazwany Mostem Szpiegów.
Kiedy dotarłem na miejsce, ON już na mnie czekał. Uzbrojony nie w dresy, a w adekwatny do pory roku, ale nie pory dnia, czarny, klasyczny trencz. Tak jakby jego surowe wejrzenie nie wskazywało dość jasno, że nie stoimy po tej samej stronie stylistycznej barykady. Gdyby pokazał się tak przed niektórymi członkami eleganckiego podziemia, których gorliwość w podążaniu drogą brogsa stała się wręcz legendarna, na pewno nie uszedłby cało. Miał jednak szczęście trafić na mnie. Dandysa, dla którego osobowość danego człowieka jest sto razy ważniejsza od tego, jak ów wygląda czy jakich zasad przestrzega. Nawet wtedy, kiedy danym człowiekiem jest przedstawiciel obozu śmiertelnego wroga.
Od gwałtownych reakcji powstrzymało mnie jeszcze jedno – świadomość, że zawizytowałem most szpiegów nie dla pokazu mody, a wykonania konkretnego zadania.
CDN…
Foto – Adam Ptak
Asysta –Kacper Danisiewicz
Trencz – Szwedzki demobil (vintage)
Koszula – Miler
Sweter – Massimo Dutti
Poszetka – Poszetka.com
Marynarka – Massimo Dutti
Torba – Miler
Spodnie – Massimo Dutti
Buty – Yanko
Poprzednie części Agenta w służbie E. Znajdziecie tutaj:
Agent w służbie E., cz. I
Agent w służbie E., cz.II
Agent w służbie E., cz. III
Zalatuje Roskoszem… nie podoba mi się kierunek jaki obiera blog. Najpierw promocja dostawcy internetu, teraz drogie samochody…
Odpowiem w żargonie fizyków: „Kierunek ten sam, ale zwrot przeciwny”. Okoliczności pojawienia się auta na łamach bloga są jasno opisane we wstępie i powstał on z inicjatywy marki, gdyż to ona wybrała mnie do jazdy testowej spośród setek wrocławskich twórców. A jako że markę znam i cenię, to jakoś nie mogłem sobie odmówić przyjemności przejechania się autem, na które nigdy prawdopodobnie nie będzie mnie stać. No i idealnie pasowało do klimatu tego wpisu, więc na tym polu nie dam się przekonać.
Co do współprac komercyjnych, to mam jedną żelazną zasadę, że polecam produkty, które cenię i których używam/używałbym, gdyby było mnie na nie stać. Rolls Royce’a używałbym, a Moico używam, więc nie widzę problemu 🙂