Partnerem wpisu jest MOICO
Są takie detale, które jasno oddzielają doskonałość od standardu. Dążenie do perfekcji zaś jest wpisane w DNA dandyzmu, dlatego w dzisiejszym artykule powiemy sobie o tych kwestiach, o których powinniśmy pamiętać, a którym często w codziennej zawierusze nie poświęcamy dostatecznie dużo uwagi.
Na początku od razu zastrzegę, że nie znajdziecie w tym wpisie rozpraw na temat idealnych połączeń kolorystycznych, koordynacji dodatków, czy uzyskiwania łezki przy wiązaniu krawata. To oczywistości, o których wie każdy adept klasycznej męskiej mody, nawet ten minimalnie wprawiony w temacie. Na przywiązanie do ubiorowych detali zwracałem uwagę w jednym z najpopularniejszych stylizacyjnych wpisów, pt.: „Dandyzm w szczegółach”. Z perspektywy czasu jednak stwierdzam, że tak powszechne skupianie się na ubiorowej stronie dandyzmu odziera go z jego ideowej głębi. Bo, choć powtarzałem to sporą ilość razy i nawet Wikipedia wspomina to w swojej definicji na pierwszym miejscu, to nadal dla wielu nie jest jasne, że dandyzm to nie styl ubioru, a styl życia. Kluczem do jego prawidłowego zrozumienia zaś jest poznanie historii stojącej za tym ruchem. Tylko wtedy bowiem mamy możliwość prawidłowego zinterpretowania jego założeń i dostosowania ich do wymagań współczesnego świata.
A kiedy podstawy mamy już przerobione, to nie pozostaje nam nic innego jak przejść do konkretów.
Ubiór – wizytówka ciekawego wnętrza
Pierwotny dandys żył ubiorem i dla ubioru, współczesny może pójść w jego ślady, ale nie musi. W czasach dworskiej galanterii dbałość o strój była wyrazem szacunku dla innych, jak i symbolem przynależności do określonej grupy osób znajdujących się na tym samym poziomie (kiedy więc chciało się być członkiem socjety, to tak naprawdę nie miało się w tym względzie wyboru). Dziś, kiedy ubiorowe rygory nam się luzują, wiele osób rezygnuje z dbania o te sferę, uznając ją za niedostatecznie ważną, by poświęcać jej więcej swojego czasu i uwagi, aniżeli to potrzebne. Na drugim biegunie zaś mamy osoby przywdziewające miano dandysa tylko z samego faktu lubowania się w dwurzędówkach, spodniach z zakładkami, seven foldach i double monkach. Osoby takie mogą godzinami rozwodzić się dlaczego four-in-hand jest królem wiązań krawata jak lew jest królem dżungli. Wystarczy jednak zejść na temat mniej modowy i od razu pasjonacki zapał ustępuje pola niepewności i zdenerwowaniu. To wtedy właśnie okazuje się, że przysłowiowy król, choć dopięty na ostatni guzik, tak naprawdę jest nagi. Bo przy kilkugodzinnej polerce lustra na noskach swoich oksfordów zapomniał, że ich blask powinien stanowić punkt wyjścia do poznania ciekawej świata, niebanalnej osobowości, a nie wieszaka na ubrania.
Nikt nie lubi ludzi monotematycznych. Uczestniczyłem kiedyś w spotkaniu entuzjastów męskiej elegancji, na którym był obecny także kolega-fanatyk piwa. Jego pasja nie stanowiła problemu per se. Problem tkwił w tym, że niezależnie od kontekstu rozmowy, starał się on ukierunkować ją na piwną tematykę, która pozostałych uczestników spotkania interesowała nieco mniej. Odnalezienie pasji, która sprawi, że poczujemy wewnętrzny, napędzający do działania ogień jest kluczowo ważne i im szybciej nam się uda to zrobić, tym lepiej. Trzeba jednak uważać, by w tym uniesieniu nie spłonąć doszczętnie, bo jedyne co nam pozostanie to popiół i dym.
Dandyzm jest na wskroś humanistyczną ideą, co oznacza, że stara się podchodzić do każdej kwestii wielotorowo i z uwzględnieniem różnych racji. Pierwotni dandysi byli mistrzami dworskich gier nie dlatego, że kreowali ubiorową modę, ale dlatego, że byli ciekawymi, wyróżniającymi się ludźmi, zorientowanymi w tematach, którymi żyli członkowie salonowych elit. Jak nikt inny byli świadomi, że najlepszą inwestycją jest inwestycja w siebie, swoją wiedzę, kompetencje i umiejętności. Jak mawiał jeden z moich znajomych, prawdziwy humanista wie wszystko o czymś i coś o wszystkim. A skoro dandys jest humanistą, to nie potrzeba tutaj chyba większego wyjaśnienia.
Szacunek dla innych osób i ich odmiennych przekonań
Bardzo lubię spotkania z odbiorcami dandysich treści. Dają mi one sporo frajdy, motywują do działania i ich wspomnienie pozwala przetrwać trudne chwile, które raz na jakiś czas się zdarzają. Zauważyłem jednak, że wiele osób, widząc mnie np. na ulicy, nie nawiązuje kontaktu, gdyż boją się negatywnej oceny swojego stroju. Jakoś tak utarło się w zbiorowej świadomości, że osoba zajmująca się tematem mody z automatu musi być modowym hejterem. Od początku mojej działalności staram się jasno stawiać sprawę w tej kwestii. Nie uważam się za jakąś wyrocznię, której prawdy są objawione i niezastosowanie się do nich jest karygodnym błędem. Staram się pokazać, że przykładanie wagi do kwestii ogólnie pojmowanego wizerunku może być nie tylko opłacalne, ale jest przede wszystkim świetną, pasjonującą zabawą. To co robię stanowi ofertę, którą można przyjąć bądź nie. Nie wymagam. Pokazuję możliwości.
Dandyzm wyrósł z chęci wyemancypowania się ze środowiska, które nie posiadało pełni praw i społecznej pozycji. Chęci osiągnięcia w życiu czegoś więcej. To dzięki wolności wyboru i ogromnym nakładom pracy udało się przedstawicielom ruchu nie tylko zrównać się z członkami starej arystokracji, ale także zmienić ich sposób myślenia, który doprowadził do powstania w nowych, rynkowych warunkach szerszej i nie tak wykluczającej kategorii inteligencji. Wymagając szacunku dla swoich wyborów, dandys nie może deprecjonować prawa innej osoby do dokonywania wyborów odmiennych. Biorąc pod uwagę powyższe, np. krytykowanie ubioru osób, które nie przykładają do niego wagi mija się z celem, bo jest to elementem ich świadomej decyzji i dandysowi nic do tego. Kiedyś wymóg dbania o ubiór był społecznym, z góry narzucanym konwenansem, dziś jest jedną z dostępnych opcji. Powrót do tamtego stanu jest z wielu powodów niemożliwy. I dobrze. Bo nie wiem, czy ubrania dawałyby mi taką frajdę, gdyby do zainteresowania się nimi ktoś mnie zmuszał.
Język
Na koniec zostawiłem, jak mawia klasyk, prawdziwą „truskawkę na torcie.” W materiale dotyczącym skromności, powołując się na tezę Ludwiga Wittgensteina, mówiłem, że to w jaki sposób mówimy, ma wpływ na to jak myślimy. Ci z Was, którzy są ze mną od jakiegoś czasu wiedzą, że bardzo lubię kwestie języka. Do tego stopnia, że kiedyś rozważałem nawet wybranie się na polonistykę, by zyskać szansę stania się kiedyś specjalistą pokroju Profesorów: Miodka, Bralczyka czy Markowskiego. Pod wpływem różnych perypetii związanych z moja akademicką drogą nie dane mi było ostatecznie podjąć studiów w tym kierunku, ale wspomniane zamiłowanie do dziś znajduje realizację w ramach blogowo-vlogowych działań.
Co ciekawe kwestia tzw. galanterii w języku pojawia się w kontekście dandyzmu bardzo często. I ma to swoje uzasadnienie, gdyż w czasach dominacji arystokracji piękny i bogaty język był jednym z głównych oręży w salonowej walce. To on, wespół w zespół z gustownym strojem i nienagannymi manierami składał się na obraz dandysa jako nadgentlemana, czyli osoby, realizującej gentlemańskie ideały w najpełniejszy sposób.
Dziś oczywiście czasy nieco nam się zmieniły i wiele osób wieszczy odwrót od skomplikowanych językowych form na rzecz standaryzacji i uproszczenia komunikacji. Dlatego też bynajmniej nie namawiam do tego, by każde wypowiedziane zdanie wykuwać niczym inskrypcję w marmurowym bloku. Zachęcam jednak do tego, by o swój język dbać i go ćwiczyć, by, jak napisał Juliusz Słowacki, jeden z największych rodzimych dandysów, „język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa”.
Warto uświadomić sobie, że język, tak jak zachowanie czy strój, warto dobierać do sytuacji. Innego anturażu wymaga spotkanie w gronie znajomych, inny obowiązuje w miejscu pracy, jeszcze inny zaś w Internecie. Ba, jeśli ktoś równolegle śledzi mnie na blogu i kanale na YT, jak i towarzyszącym Dandycore profilom social media (najbardziej charakterystycznym przykładem będzie tutaj wykop.pl) z pewnością zauważył, że moja komunikacja różni się nieco w każdym z tych miejsc. Umiejętność dostosowywania się do charakteru danego miejsca (pięknie ujęta w przysłowiu: Jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one) nazywa jest w naukach o komunikacji Kompetencją Komunikacyjną i Socjalną i dość powiedzieć, że w stale fragmentaryzującym się świecie jest jedną z kluczowych. Dandys, będąc duszą towarzystwa, powinien dołożyć wszelkich starań, by taką kompetencję posiąść.
By dostosowywać przekaz językowy do określonych sytuacji potrzebujemy zbudować bazę, z której będziemy w stanie wybierać najbardziej odpowiednie opcje. Z tego powodu właśnie zachęcam do poszerzania zasobów swojego słownictwa, w czym bardzo pomocne jest zapisywanie nowopoznanych słów w specjalnym zeszycie. Prowadziłem takowy zeszyt w czasach licealnych i do dziś, gdy zdarza mi się przeglądać go po powrocie do mojego rodzinnego domu, pamiętam definicje większości zawartych w nich słów. Dzielenie się ciekawymi i trudnymi pojęciami, a w konsekwencji wzbogacanie swojego słownictwa, weszło do harmonogramu treści publikowanych na mojej czytelniczej grupie na FB. Jeśli więc ten wpis wzbudził w was potrzebę wzbogacenia swojego zasobu leksykalnego, to zapraszam do dołączenia 🙂
***
Dzisiejszego artykułu nie byłoby, gdyby nie wrocławski dostawca internetu – MOICO – którego mam przyjemność być ambasadorem. To właśnie sytuacja z podłączeniem ich ultraszybkiego, symetrycznego łącza Greet, pozwalającego na transfer do 1000 Mb/s stanowiła bezpośrednia inspirację dla tekstu o detalach, które potrafią nam w najmniej oczekiwanym momencie umknąć. W tym przypadku takim detalem okazał się zainstalowany w moim mieszkaniu router, który mimo deklaracji transferu na odpowiednio wysokim poziomie, nie był w stanie udźwignąć szybkości łącza. Razem z ekipą MOICO spędziliśmy dobre kilkadziesiąt godzin na szukaniu przyczyn problemu niedostatecznie szybko działającego internetu. Ostatecznie okazało się, że nie wzięliśmy pod uwagę rzeczy niezwykle prozaicznej, tj. ograniczeń sprzętu, . Morał z tego płynie jednoznaczny – przed podjęciem decyzji o przyłączeniu tak szybkiego internetu należy sprawdzić, czy infrastruktura, którą dysponujemy (łącze internetowe, router, karty sieciowe w poszczególnych urządzeniach) są przystosowane do należytej obsługi tego typu szybkości. Dziś jednak wszystko działa już należycie, dzięki czemu udało nam się zrealizować materiał dotyczący sposobów pastowania butów w formie live’a na YT. Kolejny live, tym razem na Instagramie, odbędzie się już w najbliższy piątek około południa 🙂
Osoby z Wrocławia jeszcze przez kilka dni mogą wziąć udział w konkursie, w którym do wygrania oprócz darmowego roku internetu jest także wymarzony komputer. Szczegóły znajdziecie tutaj.
Dziękuję wam pięknie za uwagę i do napisania,
Dawid / Dandy
Przepraszam, ale lokowanie produktu nieco nachalne i .banalne.
Jeżeli fachowcom zajęło godziny czy masz odpowiednią kartę sieciową to jacy to fachowcy?
No i do czego niby ta szybkość internetu, do udostępnienia artykułu?
Wpisy dotyczące ubioru często bardzo wartościowe, ten chyba tylko dla podtrzymania ruchu
Fakt, temat nawet ciekawy, ale na koniec poczułem że dotarłem do prawdziwego sensu tego artykułu i poczułem rozczarowanie. Jakbym rozpakowywał nową koszulę i po wypięciu wszystkich spinekz igieł i usztywnień znalazł etykietkę „50% poliester” :/
Treści sponsorowane są u mnie zawsze jasno oznaczone (a do tej pory nie jest to standard obowiązujący na wszystkich tego typu stronach) , więc w tym przypadku nie mogło być inaczej. Co więcej, nie jest to także pojedynczy wpis, a element dwumiesięcznej kampanii, o której wspominałem od dłuższego czasu.
Nie myliłbym przyczyny ze skutkiem. Gdyby nie problematyczna sytuacja z podłączeniem internetu, ten wpis prawdopodobnie by nie powstał, albo powstałby dużo później. Mógłbym napisać artykuł zupełnie niezwiązany z lifestylową tematyką bloga, ale nie jestem zwolennikiem niekontekstowego lokowania, które jest coraz bardziej popularne na zachodnim rynku (widać to szczególnie na YT, gdzie kilkuminutowy film potrafi być przerwany w połowie dwuminutową reklamową wstawką, która w żaden sposób nie ima się tematyki odcinka). Celem artykułu było przybliżenie Czytelnikom głębszej strony dandyzmu, promocja partnera ma tutaj charakter wspierający, a nie główny.
Co do technikaliów; szybkość internetu przydaje się np. w odbiorze dużych paczek zdjęć od Macieja, jak i przy uploadzie filmów na YT. Odnalezienie problemu zajęło nam sporo czasu, gdyż zawierzyliśmy producentowi routera „na słowo” i to był właśnie ten detal, o którym zapomnieliśmy.
Dziękuję Wam za opinię, będę pamiętał o tych uwagach w przypadku kolejnych realizacji 🙂
Pozdrawiam,
Dawid / Dandy
Ogólnie zgadzam się z całym wpisem. Również nie mam nic przeciwko artykułom sponsorowanym, ponieważ rozumiem, że twórca potrzebuje mecenatu, żeby móc tworzyć. Tak było dawniej i tak jest również dziś:)
Chciałbym się odnieść do fragmentu „Szacunek dla innych osób i ich odmiennych przekonań”, ponieważ nie ze wszystkim się zgadzam. Co do samego szacunku – to sprawa jasna i każdemu się należy niezależnie od poglądów, ubioru, pozycji społecznej itp. Moje obserwacje odnośnie źle ubranych osób, przynajmniej tej części, która lansuje się po centrum Warszawy, doprowadziły mnie do wniosku, że oni robią to świadomie. Po pierwsze, czerpią wzorce z mass mediów i wzorują się na celebrytach oraz tym, co podsuwają im popularne sieciówki, postępowe blogi itp.
Po drugie, są to ludzie zadbani. Widzę, jak mają przystrzyżone brody, włosy, zadbane dłonie, chodzą na fintess itd.
Po trzecie, są to ludzie dobrze wykształceni, po studiach, na stanowiskach w korporacjach lub mający własne biznesy.
Po czwarte, otaczają się drogimi gadżetami, np. po centrum Warszawy jeździ cała masa drogich, pięknych aut. Kupują luksusowe okulary, ostentacyjne markowe zegarki, ubrania zresztą też.
W świetle powyższych obserwacji dochodzę do przekonania, że nie są to ludzie, którzy nie wiedzą, są nieświadomi, nie mogą się douczyć lub czegoś sprawdzić. Trudno nawet podejrzewać ich o lenistwo, choć to mogłoby częściowo tłumaczyć ubraniowy konformizm i owczy pęd. W mojej ocenie to modowy brak gustu i wiedzy o klasyce, wchłonięte z masowa kulturą.
Poza tym powiedzenie komuś wprost, najlepiej twarz w twarz, lub danie komuś do zrozumienia w inny sposób, że jest źle ubrany, nie jest żadnym nietaktem. Nietaktem byłoby obgadywanie kogoś za plecami albo w anonimowy wpis w internecie. Mówienie prawdy jest cnotą ludzi dobrze wychowanych.
Uważam ponadto, że modowe blogi, szczególnie takie opiniotwórcze i popularne jak Twój, oprócz przyjemności i korzyści materialnych dla prowadzącego, powinny spełniać funkcję edukacyjną. Ja uważam, że tak jest, ponieważ sam wiele się od Ciebie nauczyłem.
Napisanie od czasu do czasu krytycznego artykułu na temat takiego czy innego sposobu ubierania, a nawet konkretnej osoby, nie jest niczym złym. Po prostu jest stwierdzeniem pewnych faktów i nazwanie ich po imieniu. Nie możemy udawać, że ktoś w podartych spodniach lub dresie z krokiem w kolanach jest dobrze ubrany, ponieważ śledzi inną modę lub ma inny gust. Poprawność polityczna jest cechą słabeuszy, a my faceci powinniśmy mówić wprost, co myślimy.
Pozdrawiam, Luigi
Nie ze wszystkim się zgadzam, zwłaszcza z tym nieocenianiem. Nie można wstrzymywać się na siłę od wyrażania swojej opinii.
Zastanawiam się jak bardzo ten wpis się wpasował… W zeszłym tygodniu, we wtorek Cię widziałem, zastanawiałem się, czy nie podejść, ale tramwaj był niedługo i jakoś tak nie byłem pewien, czy to ma sens 😉
Cieszę się, że umieszczasz na swoim blogu przemyślenia i filozofię życia. Blogów modowych które wywierają wpływ na nasz ubiór jest dużo. Blogów dających czytelnikom do myślenia jest o wiele mniej.
Ubranie się może mieć wiele celów. Jeśli ubranie jest celem samym w sobie i nie służy chociażby komfortowi cieplnemu, jest w moim odczuciu pustym celem, tak jak pusto prezentuje się noszący takie ubranie człowiek. Jaki jest cel ubierania się? Pokazanie przynależności do grupy? Ukazanie szacunku? Wzbudzenie zainteresowania drugiej osoby?
W naszych czasach, gdy wydaje się, że filozofie życia zostały/zostają odrzucane bądź nie widzi się ich wartości dla życia, ubranie może nie mieć innego celu jak nasz komfort.
Bez wiedzy o filozofii stojącej za np. chęcią wyrażenia szacunku dla drugiej osoby, noszenie czegokolwiek poza komfortowym t shirtem może wydawać się zbędną fanaberią lub niekomfortowym uniformem z pracy.
Kiedy zrozumiałem, że Twoja, Dandysie, droga ubioru jest efektem przemyśleń o życiu, całość bloga nabiera głębszego sensu. Styl ubioru jest integralną częścią noszącego i trudno w takiej sytuacji czuć się (i wyglądać) źle w ubraniu, które jest oswojone jako wyraz swojego stylu życia.
Cały Twój blog jest dla mnie świetną inspiracją dla dobrze wyglądającego zestawu ubrań. Zastanawiam się czy jednak największą wartością Twojego bloga nie jest ukazanie, że filozofia życiowa nie jest przeżytkiem minionych wieków. Życie może mieć wiele różnych wartości, które można osiągać, realizować. A jeśli choć jedna osoba zacznie zadawać właściwie pytania o sens czy wartości w życiu, będzie to coś wielkiego- jedno życie które zyskało coś ogromnego.