Dlaczego ludzie posiadający na swych kontach sześć zer nie wyglądają często jak milion dolarów? Jak to się stało, że w dzisiejszych czasach to ludzie w garniturach pracują dla ludzi w t-shirtach, a nie odwrotnie? Dlaczego wreszcie objawienie ostatnich dni, Lord Kruszwil, poleca nie perfekcyjnie skrojone garnitury, a roleksy i szybkie samochody jako niezawodne wabiki na kobiety? W dzisiejszym artykule postaramy się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego wielu bogatych ludzi ubiera się biednie.
Dlaczego bogaci ubierają się biednie
Analizując dzisiejszy temat, postanowiłem wykorzystać wiedzę z moich studiów. W efekcie wyróżniłem cztery powody, dla których ubiór nie jest traktowany przez sporą część zamożnych jako kwestia priorytetowa.
1. Wyczerpywanie się ego
Na przełomie milleniów grupa psychologów pod wodzą Roya Baumeistera przeprowadziła eksperyment, na którego wyniki powoływać się będzie później ponad 3000 badaczy. Przed uczestnikami postawiono dwie miski – w jednej znajdowały się ciasteczka, w drugiej zaś rzodkiewki – by następnie podzielić ich na dwie grupy. Pierwsza mogła swobodnie korzystać z zawartości obu misek, podczas gdy członkom drugiej surowo zabroniono jedzenia ciastek. Po upływie odpowiedniego czasu wszystkich poproszono o wykonanie matematycznego zadania, które w praktyce było niewykonalne. Zauważono, że osoby, które wstrzymywały się od przyjemności jedzenia słodyczy, kapitulowały osiem minut szybciej niż osoby, które mogły korzystać z ciastek swobodnie. Na podstawie badania stwierdzono, że zasoby naszej siły woli są ograniczone, a konieczność podejmowania decyzji (w tym przypadku powstrzymywanie się przed dogodzeniem sobie smakołykiem) owe zasoby zużywa. W konsekwencji zbyt mocno obciążona wola może po pewnym czasie nie wytrzymać. Kluczem do utrzymania jej w dobrym stanie jest nie nadwyrężanie jej koniecznością dokonywania wyborów.
Na zjawisko opisane jako „wyczerpywanie się ego” (z ang. ego depletion) w kwestii ubioru powoływali się CEO Facebooka Mark Zuckerberg, jak również były prezydent USA Barack Obama. Argumentowali, że w trakcie swojego dnia mają do podjęcia wiele ważnych decyzji, od których zależeć mogą losy wielu osób, dlatego też redukują ilość mniej ważnych wyborów do absolutnego minimum. Dzięki temu mogą o wiele bardziej rozważnie podejmować te istotne.
O istnieniu zjawiska wyczerpywania się ego dobrze wiedzą także specjaliści od sprzedaży bezpośredniej. Nierzadko zarzucają oni klientów mnogością opcji, które nie różnią się między sobą jakoś szczególnie. Robią to, by klient, nie mogąc podjąć racjonalnej decyzji, zdecydował się na którąkolwiek z opcji i tym samym uwolnił się od przymusu dokonywania wyboru.
2. Oszczędność czasu
Drugą kwestią, która odwodzi zamożnych od poświęcania swojej uwagi tematowi ubioru jest jego czasochłonność. Zgłębienie tajników mody męskiej, poznanie rządzących nią zasad i nabycie umiejętności aplikowania ich na gruncie praktyki to zabawa (np. tak jak w moim przypadku) na długie lata. Nie powinno zatem dziwić, że osoby o biznesowym zacięciu wolą wspomniane zasoby czasowe poświęcić na rozwój swojej działalności. Żyjemy w czasach, w których niemal wszystko jest na sprzedaż, także know-how z zakresu stylu, wiele osób jednak w pełni świadomie rezygnuje z podejmowania wysiłku w tym temacie. Choć może się to wydawać irracjonalne, to jest to nierzadko element konsekwentnej strategii, która ma na celu przekształcenie skromnego ubioru w wizytówkę noszącego.
3. Kreowanie marki osobistej
Stoi za tym dość prosta logika – jestem przedsiębiorca, który oddaje się wielu różnym aktywnościom i to one, a nie mój wygląd, mają mówić za mnie. Na taki ruch jednak pozwolić sobie mogą jedynie ci, których pozycja jest tak mocna, że niczego już nie muszą udowadniać (choć kiedyś mogli nie mieć problemów z wpasowaniem się w standardowe biznesowe ramy). Świetnym przykładem na poparcie tej tezy jest postać Steve’a Jobsa, który znany był m.in. z tego, że przez ostatnie kilkanaście lat swojego życia prezentował nowe produkty Apple w swoim ikonicznym uniformie, w postaci czarnego regularnie dopasowanego golfu, spranych niebieskich dad jeans i białych, sfatygowanych butów New Balance.
Niewiele osób jednak pamięta, że na początku swojej drogi zdarzało mu się nosić kreacje, których nie powstydziłby się niejeden współczesny dandys. Szerokie klapy dwurzędowych marynarek, odprasowane koszule, dopasowane akcesoria – oto Steve Jobs z lat 80′:
Przekształcenie intencjonalnej ubiorowej niedbałości w swój znak rozpoznawczy stało się możliwe dopiero wtedy, kiedy postać Steve’a Jobsa stała się osobistą marką. I to marką na tyle wyrazistą, że niewymagającą „dopowiadania” jej poprzez inne zewnętrzne środki wyrazu. Podobną drogą normcore’owego minimalizmu zdecydował się podążyć wspomniany już Mark Zuckerberg, który podbił serca internautów wpisem wrzuconym na swoją tablicę po powrocie z urlopu tacierzyńskiego:
4. Inna percepcja wartości pieniądza
Wreszcie nie można zapomnieć, że ludzie bogaci, w przeciwieństwie do przeciętnego człowieka, traktują pieniądze nieco inaczej. Słowo klucz w tym przypadku stanowi efektywność. Pieniądze nie służą jedynie do ich wydawania, ale przede wszystkim do inwestowania w aktywa, które mają służyć ich pomnażaniu. Ubiór nie jest najlepszą inwestycją, gdyż z czasem traci na wartości ze względu na zniszczenie spowodowane znoszeniem. Badania wskazują, że przeciętne amerykańskie gospodarstwo domowe zarabiające rocznie około 50 000 dolarów przeznacza na wydatki związane z ubiorem 4% swoich przychodów. W przypadku majątku wartego miliony dolarów, w świetle zerowej stopy zwrotu z inwestycji, wydawanie podobnego odsetka na ciuchy byłoby absurdalnie nieracjonalną decyzją.
Tym bardziej, że we współczesnym świecie ubiór stracił swoją dystynktywną funkcję. Jeszcze sto lat temu, bazując na wyglądzie danej osoby, bylibyśmy w stanie z dużą dozą pewności stwierdzić z jakiej warstwy społecznej pochodzi, czym może się zajmować i jaki jest jej społeczny status. Dziś w momencie, kiedy ubiorowe rygory luzują nam się coraz bardziej, kwestia zainteresowania modą jest jedną z dostępnych komunikacyjnie opcji i nie jest przypisana do konkretnego statusu. Biorąc pod uwagę też fakt, że sieciowa produkcja uwspólniła wzorce, przeciętny, niezainteresowany tematem człowiek nie byłby w stanie dostrzec zbyt wielu różnic między garniturem wartym sto dolarów, a tym wartym dziesięć razy więcej. Skoro zatem różnice są niewyczuwalne, to nieefektywnie jest przepłacać.
Zwłaszcza w sytuacji, kiedy mamy sporo o wiele bardziej jednoznacznych statusowych symboli, które bez pudła trafiają w zbiorową świadomość. I to dlatego właśnie Youtube’owe objawienie ostatnich tygodni, czyli Marek, znany jako Lord Kruszwil, w swoich ironicznych filmach nie prezentuje się w szytym na miarę garniturze. Efektywnym narzędziem komunikowania bogactwa stają się zegarki marki Rolex, jak również szybkie sportowe samochody.
Oto cztery powody, dla których często ludzie bogaci ubierają się biednie. Jeśli nie dysponujecie sześcioma zerami na koncie, a nadal waszym celem jest wygląd za milion dolarów, to serdecznie zapraszam do zapoznania się z dandysim urodzinowym konkursem. W nim zaś do wygrania szereg ciekawych nagród od wieloletnich partnerów mojej witryny (m.in słynne buty marki Yanko). Serdeczne dzięki za poświęcony czas i uwagę i do napisania.
Dandysio pozdrawiam,
Dawid
Zdjęcia pochodzą z witryn: facebook.com, gizmodo.com, repeato.my
Do warsztatu mojego męża przyszedł kiedyś starzy pan w dziurawym swetrze i podartych spodniach. Maż przyszedł do domu i mówi: nie wiem dlaczego, ale jestem pewien, że ten gość ma kupę kasy, chociaż absolutnie nic na to nie wskazywało. Miał rację, Pan Jakob okazał się być nowojorskim bogaczem żydowskiego pochodzenia, który postanowił odrestaurować sobie samochód 😉
Złotym środkiem dla burżuazji wydają się być ubrania z widoczym logo reprezentującym status materialny danej osoby. Nie trzeba się zaprzątać sobie głowy co się na siebie wrzuca, byleby miało wyhaftowanego konika.
„Burżuazja” oho, bojownik o równość klas detected
A może najpierw zajrzeć do słownika?
Utarło się, że burżuazja to pejoratywne określenie klasy wyższej mimo że w istocie nim nie jest.
Skoro każdy wie o co chodzi to uważam, że nie ma co wyskakiwać ze słownikową definicją.
Nie wydaje mi się, żeby „normcorowy” styl był stricte osobistą marką. Opowieści, że te osoby nie przywiązują wagi do ubioru ubierając się ciągle tak samo traktowałbym z przymrużeniem oka – w zasadzie osoba, która nie przywiązuje wagi do ubioru nosi cokolwiek, a nie swoisty rodzaj uniformu. Moim zdaniem to celowy zabieg mający spoufalić osoby takie jak Zuckerberg czy Jobs ze swoimi klientami – są oni wszakże przedstawicielami marek lekko ?”lifestylowych”? i mocno zabiegających o udział w życiu klienta.
Takich zabiegów nie widać dla przykładu w bankach i firmach „prestiżowych”, które chcą się pozycjonować na marki ekskluzywne, majętne i które wpadają w pewien dress code i własne utarte zasady relacji biznesowych.
Suma sumarum za osobę, która nie przywiązuje wagi do ubioru ze względu na inne „ciężkie decyzje” co ubrać byłby raczej prezes banku w smart casualu, niż Jobs czy Zuckerberg w golfie czy koszulkach.
Znajomi z Japonii donoszą, że ostatnio padł dress code w korporacjach latem. Pod wpływem troski o wyczerpujące się źródła energii ogranicza się używanie klimatyzacji. W zamian za to rezygnuje się z obowiązku noszenia marynarek i krawatów, a dozwolona jest biała koszula z krótkim rękawem w połączeniu ze spodniami od garnituru. Do niedawna była pełna gala przy 38 stopniach i tropikalnej wilgotności powietrza. Korporacje wschodnij Azji to chyba jedne z ostatnich bastionów na szerszą skalę obowiązującego formalnego ubioru.
Bogaty te kto nie musi pokazywać, że ma pieniądze 🙂
Zdjęcie Pana Łukasza w tle <3
Nie znam naprawdę bogatych ludzi, lecz mam dwóch znajomych prowadzących prywatne firmy (wydawnictwa płytowe i książkowe oraz produkcja i dystrybucja produktów związanych z autoreklamą sieci gastronomicznych). 70% czasu pracują w sieci, ale jednak 30% na kontaktach z kontrahentami. Dochody znaaaacznie powyżej średniej krajowej. No i każdy z nich ma chyba 1-2 garnitury (za parę stów góra) po 2-3 poliestrowe krawaty, a nawet te ubiory zakłada sporadycznie. Interesy robią w koszulkach, czasem w koszulach. Dlaczego? Bo najzwyczajniej w świecie garnitur nie jest do niczego potrzebny – ich kontrahenci nie patrzą na strój, tylko na terminowość, kwoty, komunikatywność itd. (Prawie) nikogo nie interesuje długość krawat czy tkanina marynarki.
Ja myślę, że to blogi kreują sztucznie zapotrzebowanie na tzw. dress code (mówię tu o Polsce), na różnorakie stylizacje biznesowe, a w realnym świecie interesów jest to kwestia dziesięciorzędna, w stopniu pomijalnym wpływająca na wiarygodność biznesową, na udane transakcje itd.
Bogaci dosyć często sami wyznaczają co im wolno, a co nie. To od niego zależy na co ma ochotę. W swoich biznesach to oni dyktują warunki i mogą ubierać się wygodnie, zwłaszcza, jeśli w danym dniu nie mają spotkań, na których obowiązują określone reguły dotyczące stroju. W końcu myślę, że sama również ubrałabym się podobnie. Bo dlaczego by nie wykorzystać takiej okazji? Strój w ich przypadku to coś, co nie powinno zawracać głowy, a być przede wszystkim wygodne!
Podstawowy błąd to przyjęcie założenia, że w parze z dużymi pieniędzmi idzie dobry gust i elegancja. A te dwie rzeczy nie mają ze sobą nic wspólnego. Jeżeli ktoś jest fleją będąc biednym, to pozostanie fleją kiedy będzie bogaty 🙂
Styl ubierania się, to nie kwestia portfela (bo nawet niewielkim kosztem można się elegancko ubrać), tylko kwestia mentalna. Niektórzy po prostu tak mają, że t-shirt i dżinsy to szczyt ich elegancji 🙂
Treść ciekawa, fakty mi znane, popracuj proszę nad tembrem glosu , jest irytujący…pozdrawiam
Świeci dziś słońce, piękne babie lato ??
Ale brednie. Lepiej mieć 3 zajebiste garnitury niż 10 gównianych to samo dotyczy koszul, swetrów, kurtek, butów itd. A pseudo dyrektorzy czy kierownicy to kabareciarze mogliby założyć strój klauna
Ale brednie. Lepiej mieć 3 zajebiste garnitury niż 10 gównianych to samo dotyczy koszul, swetrów, kurtek, butów itd. A pseudo dyrektorzy czy kierownicy to kabareciarze mogliby założyć strój klauna.
Garnitur 100$ czy 1000$ chyba żartujesz. Słaby garnitur kupisz za ok 500$ a już naprawdę fajny za 4000$. Jak wyglądasz dobrze jesteś atrakcyjniejszy też do zarabiania lepszej kasy. W USA co drugi bogaty ma szafy wypchane firma np Moncler.