Po długich zmaganiach w końcu nadszedł ten moment, w którym mogę zaprezentować Wam nową odsłonę dandysiego bloga – Dandycore.
Dlaczego zmiana?
Benjamin Franklin powiedział, że w życiu pewne są tylko dwie rzeczy: śmierć i podatki. Ja bym do tego zestawu dodał także to, że wszystko nieustannie się zmienia. W przeciągu pięciu ostatnich lat moja działalność rozwinęła się w taki sposób, o którym na początku blogowej drogi mogłem jedynie pomarzyć. Branża nie tylko niesamowicie się rozwinęła, ale także sprofesjonalizowała. Stwierdziłem, że bez nowej brandingowej jakości nie będę w stanie za nią nadążyć – stąd i zmiana blogowego szyldu. Marki bowiem mają swój cykl życia i kluczową sprawą jest rozpoznanie, w którym momencie aktualnie się znajduje.
Do wyboru miałem dwie opcje – budowanie na już postawionym fundamencie, albo odcięcie się od niego i próbowanie całkowicie od nowa. Po długich rozmyślaniach zdecydowałem się na pierwszą wersję. Wiele archiwalnych treści nadal przydaje się sporej grupie osób, z powodu czego postanowiłem zachować je także w nowej odsłonie bloga. Ma to także uzasadnienie na gruncie funkcjonalnym – Dandycore nie jest osobnym projektem, ale kontynuacją przygody, która rozpoczęła się w 2012 r.
Nazwa
Nazwa Dandycore jest krótsza od poprzedniej i stawia na pierwszym miejscu to, co jest motywem przewodnim wszystkich moich działań – dandyzm jako spójny i nowoczesny styl życia. Nowa odsłona bloga ma być tegoż lifestylu encyklopedią. Co od razu nakierowuje nas na kolejną kwestię.
Tematyka
Tak jak pisałem w ostatnim wpisie, od pewnego czasu ramy bloga stricte modowego okazywały się dla mnie zbyt wąskie, by pomieścić to wszystko, czym chciałbym się z Wami dzielić. Pierwsze nieśmiałe próby nieco szerszego, lifestylowego podejścia (w postaci wpisu o wprowadzeniu do historii dandyzmu, czy kulturowych aspektach zastosowania koloru różowego) spotkały się z Waszym ciepłym przyjęciem i zaangażowaniem, postanowiłem więc w nowym formacie zwiększyć ilość tego typu wpisów. Moje interdyscyplinarne studia podczas niemalże każdych zajęć podsuwają mi pod nos bardzo ciekawe i niecodzienne konteksty, grzech byłoby nadal z nich nie korzystać.
Nie oznacza to jednak, że męska moda zostanie zdetronizowana jako główna tematyczna oś tej witryny. Dandycore ma być blogiem o współczesnym dandyzmie, a tego bez mody po prostu nie ma. Niepokoi mnie jednak powszechne utożsamianie tego pierwszego nowoczesnego stylu życia jedynie ze sferą powierzchowności. A że nie mam w zwyczaju pomstować na sytuację, której zmiana wydaje się realna, zamiast narzekać, postanowiłem coś w tym temacie zrobić. Mam nadzieję, że z waszą pomocą i zaangażowaniem przywrócimy dandyzmowi należne mu miejsce.
Logo / Identyfikacja Wizualna
Temu właśnie służyć ma nowa profesjonalna identyfikacja wizualna, której autorem jest mój serdeczny kolega ze studiów komunikacji wizerunkowej Dominik Piłat. Na temat projektu nie będę się specjalnie rozwodzić, gdyż mówi on sam za siebie. Z mojej strony mogę tylko powiedzieć, że od razu trafił w moje oczekiwania i został przygotowany z uwzględnieniem wszystkich wytycznych, które zawarłem w kreatywnym briefie. Będziemy niezmiernie wdzięczni, gdy zdecydujecie się podzielić swoimi odczuciami na jego temat. Jeśli szukacie kogoś, kto terminowo wykona dla Was pełną identyfikację wizualną, będzie otwarty na sugestie i komunikatywny, jak również skłonny do kompromisu, to nie musicie już dłużej szukać. Portfolio Dominika znajdziecie tutaj.
W wielu miejscach skarżyliście się na średni stopień czytelności zastosowanego na stronie fontu. By temu zaradzić zrezygnowaliśmy z bezszeryfowego Open Sansa na rzecz nienachalnie szeryfowej Irsy, która dobrze koresponduje z fontem wykorzystanym w logo (jest nim Rasa)
Nowy szablon strony, który jest efektem wspólnej pracy Dominika i Szymona, oparty został na starym układzie. Wielu z Was odpowiadał, dlatego też postanowiliśmy go zachować, nadając mu jednocześnie większą czytelność i spójność. Podstawowym i wyróżniającym motywem kolorystycznym jest odcień intensywnego bordo, który będąc kolorem podstawowym dla męskiej mody, ciekawie się jednak wyróżnia na tle standardowych kolorów stosowanych w web designie. W wielu miejscach podkreślaliście, że bardzo ważnym elementem dandysiego bloga są zdjęcia, postanowiliśmy więc nadać im jeszcze większą rangę, decydując się na kafelkowy układ strony głównej. Nowy odchudzony katalog kategorii grupuje wpisy wedle ich charakteru, zastosowanie graficznych ikonek pozwala modyfikować ów katalog według potencjalnych przyszłych potrzeb. Belka boczna została zwężona w stosunku do poprzedniego projektu, jest przez to lżejsza, nie zapycha szablonu. Po przejściu na podstronę wpisu znika, by nie odwodzić uwagi od najważniejszej rzeczy, czyli treści.
Novum w przypadku obecnego szablonu jest umieszczenie niejako w stopce strony belki z ostatnimi filmami na kanale Youtube, co daje dostęp do niej z każdej podstrony. Po kliknięciu w film, nie zostaniecie przeniesieni bezpośrednio do YT, ale wyświetli się Wam on w ramach strony w największej możliwej rozdzielczości. Do tej pory, ze względu na planowane zmiany, nie wiązaliśmy ściśle działań blogowych i wideoblogowych. Dziś, kiedy nowa marka stała się faktem, aktywności te zyskują ujednoliconą formę.
Wszystkie te działania miały jeden cel – skroić bloga nieco bardziej na miarę Waszych potrzeb i moich możliwości. Bardzo serdecznie proszę Was w tym miejscu o dzielenie się swoimi uwagami i sugestiami, wrażeniami z zakresu doświadczenia użytkowania strony jak i jej estetyki. Są one niezbędne do tego, aby ta strona mogła nadal się rozwijać i jeszcze lepiej spełniać stawiane jej oczekiwania.
Konkurs
Dzisiejszym wpisem otwieramy szósty rok dandysiej działalności i nie ma chyba lepszego na to sposobu, jak konkurs z możliwością wygrania ciekawych rzeczy. Poprosiłem o wsparcie moich zaufanych partnerów, których produkty nie raz nie dwa pojawiały się na łamach mojej strony i co do jakości których jestem całkowicie przekonany. W efekcie, zgłaszając się do zmagań, bierzecie udział w walce o następujące nagrody:
- Bon zakupowy o wartości 1200zł uprawniający do zakupu butów Yanko na stronie Patine.pl
- Dowolną koszulę button down z oferty sklepu Zack Roman
- Zestaw czterech dowolnych akcesoriów z asortymentu sklepu Republic Of Ties
- Czarny drewniany box Saphir Medaille d’Or z oferty sklepu Multirenowacja
- Klasyczną koszulę damską z oferty sklepu Monika Kamińska (nagroda specjalna dla Czytelniczek)
By móc wziąć udział w konkursie wystarczy w dowolnej formie zaprezentować odpowiedź na proste pytanie:
Co dała mi lektura dandysiego bloga?
Przez te ostatnie pięć lat w mailach i komentarzach chętnie dzieliliście się swoimi historiami, dla których mój blog stał się punktem wyjścia – głęboko wierzę, że równie chętnie będziecie dzielić się nimi w ramach konkursowych zgłoszeń. Z racji tego, że wśród odbiorców bloga jest sporo przedstawicielek płci pięknej, postanowiłem przewidzieć także nagrodę specjalną dla szanownych Czytelniczek (więcej na jej temat w punkcie 12. paragrafu 3. regulaminu). Forma jest dowolna, więc im bardziej kreatywna, tym lepiej. Swoje zgłoszenie należy umieścić w komentarzu pod tym wpisem. Jeśli zdecydujecie się na multimedia, to warto wrzucić je na zewnętrzny serwer i umieścić w komentarzu link do nich. Bardzo ważne jest podanie adresu mailowego do kontaktu – będzie on widoczny jedynie dla mnie i pozwoli skontaktować się ze zwycięzcami. Na zgłoszenia czekamy do 22.08.2017. Szczegółowy regulamin znajdziecie TUTAJ.
Ja tymczasem zabieram się do roboty. Bo do czego innego mógłbym się zabierać, kiedy werwy mam nie mniej niż pięć lat temu?
Foto – Maciej Gajdur
Zdjęcia wykonano w pracowni rybnickiej firmy Lazar.
*** Aktualizacja 1.09.2017 ***
Nie będę pisał, że poziom i ilość zgłoszeń mnie zaskoczyła, bo byłoby to niezgodne z prawdą. Wiedziałem, że i jedno i drugie będzie niezwykle wysokie, bo poprzez udział w poprzednich konkursach zdążyliście mnie do tego przyzwyczaić. I dobrze, bo dzięki tak fajnym efektom jestem w stanie coraz bardziej efektywnie przekonywać marki – partnerów do organizowania kolejnych zmagań dla odbiorców dandysich treści 🙂
Do rozpatrzenia mieliśmy ponad 80 zgłoszeń. Postawienie na szerszą formułę okazało się strzałem w dziesiątkę, gdyż dzięki temu zarówno ja, jak i pozostali Czytelnicy, zyskaliśmy okazję zapoznania się z niezwykle ciekawymi i inspirującymi historiami z dandysim wpływem w tle. Jeśli ktoś z Was jeszcze nie poświęcił tym zgłoszeniom chwili, to serdecznie do tego zapraszam, bo moje serce urosło od nich co najmniej kilkukrotnie. Dziękuję Wam Kochani za to, że poprzez swoją codzienną obecność i zaangażowanie nadajecie sens temu miejscu. Wiem, że mogę się w tej kwestii powtarzać. Ale wychodzę z założenia, że nigdy nie można przedobrzyć jeśli idzie o wdzięczność 🙂
Do ostatecznej selekcji wybraliśmy następujące zgłoszenia. Pod każdym z nich znajdziecie także krótkie uzasadnienie:
Ignacy_b
„Co dała mi lektura dandysiego bloga?
Oto moja odpowiedź:
Na początku mojej dandysiej drogi nie widziałem żadnego punktu oparcia. Miałem wielkie chęci ale jak wiadomo, to nie wystarcza. Zdarzało się dla mnie popełniać całą masę różnych błędów, o których teraz rozmyslając aż włos się jeży. Dopiero po kilku miesiącach trafiłem na odpowiednie grupy, a co za tym idzie, miałem okazję usłyszeć o kilku blogerach. Początkowo bałem się, że wkroczę na drogę kupowania drogich ubrań na które nie będzie mnie stać, a droga ta będzie bez powrotu. Po jakimś czasie mignęła mi gdzieś nazwa “Secondhand Dandy”. O kulturze kupowania modnych ubrań w tak zwanych lumpeksach już kiedyś słyszałem, ale nie byłem do niej do końca przekonany. O zgrozo, nawet po lekturze kilku wpisów z owego bloga nie nabrałem do niej chęci! Jednak mijały miesiące, a na bloga wchodziłem coraz częściej (ułatwił to kanał na Youtube). Zacząłem coraz bardziej wkręcać się w dandyzm nie rujnując przy okazji moich funduszy. Bardzo mi utkwiło w pamięci stwierdzenie, że “dandyzm to nie sprint, a maraton”. Może to właśnie dlatego dziś nie mieszkam na ulicy nosząc źle dopasowane, ale markowe ubrania? Jednak wracając do moich odwiedzin na blogu, forma coraz bardziej zaczęła mi odpowiadać. Raczej było to spowodowane moim wejściem na coraz to wyższe stopnie dandysiego wtajemniczenia, bo z dzisiejszego punktu widzenia wszystkie wpisy są na bardzo wysokim poziomie, nawet te starsze. Kiedy otwierałem laptopa bardzo często zdarzało się, że poza Facebookiem miałem otwartego dandysiego bloga. Niestety, należę do ludzi z tak zwanym słomianym zapałem. Często coś zaczyna mnie niesamowicie interesować, ale po pół roku odchodzi to w dalszy kąt. Tym razem, z kwestią mody męskiej było inaczej. Pojąłem, że nie mogę uczynić sobie z tego jedynej rzeczy jaką w życiu będę się zajmował, a raczej wolałem pokazać dla otoczenia, że mimo częstego przebywania ze znajomymi potrafię podkreślić swą indywidualność przez ubiór, bo umówmy się- moje szesnaście lat nie jest odpowiednim wiekiem na paradowanie wszędzie pod krawatem. Wolałem wyglądać stylowo i w miarę klasycznie, ale bez zbędnego nastręczania sobie prześmiewczych spojrzeń skierowanych w moim kierunku. Również dla paczki kumpli dałem się poznać jako osoba elegancka, ale wyluzowana. Czy dałbym radę tak się ukierunkować bez oparcia o ten blog? Wątpię. Ale dlaczego akurat o ten? Już wyjaśniam, bez zbędnego podlizywania się. Stało się tak, ponieważ SD stał się moim głównym oparciem na tle innych blogów. Czułem jakąś więź z Dawidem, jakbyśmy mieli podobne charaktery. Nie sprawiało dla mnie przyjemności czytanie blogerów, którzy chwalili się drogimi garniturami bespoke, czy też reprezentujący styl, który przez najbliższe lata kompletnie nie będzie do mnie pasować. Z kolei Drugoręki Dandys oferował dla swoich czytelników niesamowicie estetyczny styl, ale raczej ogólnodostępny i wybitnie “młodzieżowy”, nawet nosząc tweed (na przykład w czerwcu). Jestem dzięki temu osobą, która postanowiła poczuć dandyzm i go oswoić, zamiast spędzać godziny nad pojedynczymi wpisami traktującymi o różnicach w gramaturze materiału na koszule. Napisałem dużo, ale mam wrażenie że nie dotknąłem meritum. Dlatego teraz, po tym obszernym wprowadzeniu krótko i zwięźle postaram się odpowiedzieć na tytułowe pytanie:
Lektura dandysiego bloga zapewniła dla mnie nowe hobby. Pomogła mi wyrazić siebie oraz poznać modę męską w taki sposób, w jaki zawsze chciałem. Często gdy zarywałem noce zdarzało mi się otwierać bloga na losowej stronie i czytać wpisy, co raczej się dla mnie często nie zdarzało w przypadku innych blogów. Mimo wszystko jestem Ci bardzo wdzięczny, Dawidzie. Byłeś jedną z niewielu osób, która pomogła mi się rozwinąć oraz naprawdę miło spędzić czas czytając Twoje artykuły. Nie napiszę tu, że blog zdjął mi klapki z oczu czy też pomógł wstąpić na nową drogę życia, bo wolę uniknąć absurdalnych porównań. Wszystko, co od Ciebie wymagałem jako od autora zostało spełnione z potężną nawiązką. Po lekturze Twoich artykułów czuję swoistą więź z blogiem. I w sumie to tyle. Może i poświęciłem niecałą godzinę na napisanie tego, ale pisałem co mi ślina na język przyniesie, w całkowitej szczerości. Czy Twoje działanie zainspirowało mnie żeby założyć własnego bloga? Być może, ale dopiero za kilka lat. Jak na razie mam do tego dobry wzór.
Powodzenia z Dandycore!
Ignacy”
Gdybym miał wskazać jedną z największych zalet internetowej działalności, to zdecydowanie byłaby to możliwość nawiązania dość bezpośredniej relacji z Czytelnikami / Widzami, mimo że relacja ta jest zapośredniczona przez ekran komputera, tabletu czy smartfona. Cieszę się, że wielu z Was nie traktuje mnie jako podajnika treści, ale jako, może nie bezpośredniego, ale jednak kumpla.
Patryk
„Witam Dandysie! Na imię mam Patryk,
Przykładny ze mnie ekonometryk.
I tyle wystarczy tytułem wstępu,
Ażeby nie siać dalszego zamętu.
Ekonometria jest nauką piękną,
Ale już czasem mi uszy więdną.
Stąd parę lat temu wolnym wieczorem,
Znalazłem w sieci wspaniały ekstrem.
Wiele blogów uprzednio przejrzałem,
Lecz nigdzie tak długo nie przesiedziałem.
Marynarka, koszula, do kostki spodnie,
Czy muszę to robić by wyglądać modnie?
Szybko znalazłem tysiące powodów,
By odświeżyć listę przydatnych zawodów.
Krawiec czym prędzej na miejsce pierwsze,
Czemu ja w sklepie kupiłem te szersze!?
Tak od tego czasu, siedzę, obserwuję,
I ciągle nowe inspiracje odnajduje.
Nie straszne mi monki, loafersy i brogue,
Choć w rękach nigdy nie miałem Vogue.
Lektura bloga szybko sprawiła,
Że moja szafa się poszerzyła,
Próżno tam szukać bluz, dresów, conversów,
Gdy miłośnikiem jest się loafersów.
Parę lat temu bym tego nie przewidział,
Ale blog dał mi wyraźny sygnał,
Że w swoim życiu coś trzeba zmienić,
I stary ‘styl’ szybko wyplenić.
Dzięki zawartym na blogu treściach,
Zrobiłem wrażenie na przyszłych teściach!
Czas zmierzać do końca tej opowiastki,
Bo już na niebie widać pierwsze gwiazdki.
Spoglądając wstecz na blogowe historie,
Które pod różne wpadały kategorię,
Śmiało powiem, że Dandycore,
Osiągnie sukces nie mniejszy niż Drew Barrymore!”
Ci z Was, którzy śledzą moje poczynania od dłuższego czasu wiedzą, że mam słabość do rymowanej formy. I choć momentami w powyższym utworze nie zgadzają się zestroje, a i rymy mogłyby być mniej lub bardziej dokładne, to mega doceniam wysiłek włożony w jego napisanie. Bo z doświadczenia wiem, że wymaga to sporej ilości zaangażowania.
Adrian
„Pochwała klasyki wyrażanej indywidualizmem i personalizacją oraz kwestionowanie wszechogarniającej modowej standaryzacji, “podszytej” chwilowymi trendami. A tak bardziej przyziemnie? Zapisałem się na kurs szycia, aby tworzyć wyjątkowe rzeczy dla dwójki moich wspaniałych synów. Na początek spodnie i kamizelka w stylu edwardiańskim dla starszego – 6 latka! Radość i uśmiech na jego twarzy wynagradza trudy nauki. Ale żeby przejść od deklaracji do decyzji potrzebowałem “bodźca”. Znalazłem go w Twoich wpisach. Dziękuje i czekam na więcej!”
Wiele razy podkreślam, że moda nie musi być dla nas całym światem, ale może być fajnym hobby, formą eskapizmu od trudów codziennego życia. A kiedy jeszcze, tak jak w tym przypadku, owo zainteresowanie przynosi wymierne efekty, którymi można podzielić się z najbliższymi, to nie potrzeba chyba niczego więcej. Dzięki za wkład w kształtowanie się kolejnych pokoleń dandysów!
Janek
„Czołem!
Poniżej moje zgłoszenie konkursowe. Zainspirowałeś mnie swoimi filmikami do nagrania czegoś, w końcu ma być kreatywnie. Przepraszam za przejęzyczenie, mówienie nie z przepony i brak pudru na twarzy – robione na spontanie, bez cięć, bez studia, bez doświadczenia:
Na końcu jeszcze się podzielę drobnym “kolażem” zdjęć z planu?”
Pamiętam moje początki nagrywania na Youtube i frustrację związaną z nagrywaniem treści wideo – nie dość, że każdy film wymaga o wiele więcej pracy niż przygotowywanie wpisów na bloga, to jeszcze w pierwszej fazie nagrywania efekt rzadko kiedy nas zadowala, bo niezwykle trudno jest uzyskać przed obiektywem naturalność. Z tego powodu doceniam to przełamanie się do vlogowej formy i gratuluję niezwykle udanego zestawu 🙂
Darek
„Zabrzmi może nieco patetycznie, ale lektura Twojego bloga zmieniła moje podejście do ludzi. Naprawdę. Kilka lat wstecz, w poszukiwaniu inspiracji, zacząłem częściej zaglądać do internetu, między innymi na blogi. Tak naprawdę nie byłeś pierwszym, na blog którego trafiłem, czytywałem zarówno Mr. Vintage, jak i Vislava (kto pamięta?), inne to były czasy, inne potrzeby. Na Twój blog trafiłem zupełnym przypadkiem, poprzez jakiś komentarz. Nie ukrywam, że początkowo wzbudzałeś we mnie zazdrość, którą doskonale przed samym sobą tłumaczyłem, tylko brakowało określenia, czym ten stan faktycznie jest. Sam pewnie wiesz, jak bardzo wtedy cieszyłem się z Twoich nieudanych stylizacji, jaką dawało mi to satysfakcję. Nie wiem nawet, czy wchodząc na Twój blog szukałem inspiracji, czy raczej porównania, że ja potrafię coś lepiej, mimo iż nie tytułuję się znawcą mody męskiej.
Nie wiem, kiedy to się zmieniło. Jakoś tak w trakcie Twojej ewolucji, zacząłem sam przed sobą, w duchu, chwalić Twoje artykuły, to jak wyglądasz. Przestałem podchodzić do Twojej działalności z negatywnym nastawieniem, jako do wybryków jakiegoś młokosa, tytułującego się znawcą tematu, zacząłem traktować Ciebie jako równorzędnego partnera w dziedzinie mody męskiej. To zresztą przełożyło się na całe otoczenie, zacząłem każdemu dawać prawo do jego własnego stylu, do jego zdania, chyba zacząłem bardziej szanować ludzi… Łączę tę zmianę właśnie z Tobą, z Twoją działalnością, być może nieco na wyrost, ale jesteś najlepszym dla mnie przykładem zmiany mojego podejścia. Najbardziej widocznym dla mnie samego.”
Początki zawsze bywają trudne, moje też takie były i tym wszystkim, którzy pozostali przy mnie mimo moich wybryków chciałbym w tym miejscu serdecznie podziękować, bo bez Was nie byłoby tego progresu. Otwartość na inność, a także związana z nią empatia, jest jedną z tych rzeczy, których w mojej ocenie zaczyna nam coraz bardziej brakować. Jeśli dandysi blog w jakimś stopniu przyczynił się do zbudowania tej postawy w Twoim przypadku, to niezwykle się z tego cieszę.
Ps: Pamiętam Vislava i niezwykle żałuję, że przestał publikować, bo była to zdecydowanie blogowa postać nie do podrobienia.
Kasia
„Hej Dawidzie!
Lektura dandysiego bloga przede wszystkim bardzo pomogła mi w mojej pierwszej pracy w jednym z sieciowych sklepów odzieżowych. O ile moda damska nie sprawiała mi ogromnych problemów, a pytania klientek dotyczące elementów garderoby z reguły nie powodowały stresu związanego z nieznajomością odpowiedzi na nie, o tyle moda męska, jak się okazało, kryła w sobie wiele tajemnic. To właśnie lektura Twojego bloga pomogła mi znaleźć odpowiedzi na większość dręczących pytań. Nie dość, że wszystko przedstawione było w bardzo prostej i przystępnej do przyswojenia formie, to jeszcze miałam pewność, że treści umieszczane na blogu są przygotowane rzetelnie i o jakiejkolwiek pomyłce czy wprowadzeniu czytelnika w błąd nie może być mowy. Sprzedawcą roku oczywiście nigdy nie byłam i prawdopodobnie nie będę, ale to nie zmienia faktu, że dandysi blog bardzo pomógł mi łatwiej przejść przez tak stresujące dni w mojej pierwszej poważnej pracy, a czasami nawet wywołać uśmiech na twarzy zadowolonego z mojej pomocy klienta.”
Sprzedawcy wszystkich sklepów odzieżowych łączcie się! Dla mnie praca w salonie, w kontekście blogowej działalności, była bardzo cennym i rozwojowym doświadczeniem. Uważam też, że każda osoba, która ma zamiar w przyszłości cokolwiek sprzedawać (choćby swój czas czy umiejętności) powinna najpierw sprawdzić się w sprzedaży bezpośredniej, gdyż jest to nieoceniona szkoła pokory. Bardzo cieszę się, że na moją stronę trafiają osoby, które, pracując w sklepie, chcą podnosić swoje kwalifikacje. Wszak nadal o wykwalifikowanego sprzedawcę jest dość trudno.
Krzysiek
„Moją odpowiedzią mogłaby być galeria zestawów, która pokazywałaby jak dużo zyskałem na lekturze Twojego bloga. Ale, że zyskałem więcej niż parę zestawów zobrazuje dobrze utrzymana w trochę komiksowej stylistyce grafika:
Podstawą tematu męskiego stylu jest osoba profesora Dandy (W towarzystwie, moim zdaniem, swojego najlepszego ubraniowego zakupu/szycia). Człowiek, który sam przetarł ścieżki rozwoju, jest dobrym wzorem do inspiracji. Granatowa marynarka symbolizuje zawsze dobrą klasykę, którą prezentujesz na sobie w sposób ciekawy. Klasyka czasem jednak nie pasuje do otoczenia. Można oczywiście nie zwracać uwagi na otoczenie… albo można zaserwować klasykę w taki sposób, że będzie klasycznie ale i “nie sztywno”. Symbolizują to krawaty knity, które można w ciekawy sposób połączyć z resztą męskich rzeczy. Miękki krawat ze skórzaną kurtką? Pozytywne reakcje otoczenia mówią same za siebie. Zobaczymy co będzie gdy wypróbuję golf z marynarką w kratę?
Ostatni element układanki to przeciwdeszczowy trencz. Pierwsza rzecz w mojej szafie która przekonała mnie do ubierania się fajniej(a do której kupienia inspiracją były wpisy Dandy’ego ze szwedzkim płaszczem). Pierwsza rzecz którą kupiłem w secondhand. Dzięki takim tanim sklepom mogłem popełnić parę zakupów, które okazały się być błędami… i nie były wcale drogie. Ucząc się na takich błędach mogę spokojnie kupować zwykłe ciuchy wiedząc już czego szukam w kwestii materiałów, kolorów, dopasowania.
Życzę dalszego rozwoju, wraz z nim powiększa się gama możliwości dla nas, czytelników.”
Zawsze urzeka mnie, kiedy któryś z uzdolnionych Czytelników zdecyduje się poświęcić swój cenny czas na namalowanie mnie. Co więcej prawie zawsze wizerunek rysunkowy wygląda o wiele lepiej od oryginału. Tutaj forma rzeczywiście jest komiksowo prosta, dzięki czemu na pierwszy rzut oka widać o co chodzi. Dodatkowo miłą sprawą dla mnie jest to, że na rysunku pojawiły się dwa knity, które Krzysiek wygrał w ramach jednego z organizowanych przeze mnie konkursów 🙂
Kamil
„Co dała mi lektura dandysiego bloga? Myślę, że na to pytanie mógłbym odpowiedzieć trzema słowami – odmieniła moje życie. Jednak pod tym zawiera się coś więcej, mój pewien etap w życiu. Etap przemiany, rozwoju, bycia lepszym sobą i osiągnięcia swojego celu.
W pierwszej chwili jedyne co się nasuwa, to stwierdzenie „niby jak zwykły blog mógł zadecydować o Twoim życiu?” Otóż mógł, co opiszę poniżej.
Urodziłem się w Radomiu (tak, to miasto bardzo dobrze znane w internecie ?). W mieście, w którym niestety nie ma perspektyw do rozwoju dla młodych ludzi. Wielu z nich ucieka do większych miast typu Warszawa, Wrocław, Poznań czy Kraków, w pogoni za edukacją czy pracą. W związku z powyższym, w mieście tym mieszka o wiele więcej ludzi starszych niż młodszych. Chociaż wielu dorosłych też pracuje na co dzień w Warszawie a mieszka w Radomiu, gdyż zarobki tutaj są bardzo niskie. Co do ubioru – kto chociaż raz był w Radomiu na dłuższy czas ten wie, jak ludzie się tam ubierają.
Wszystko zaczęło się w wieku 18 lat. Chodziłem wtedy do nie najlepszego technikum. Rodzina, szkoła, znajomi, wszyscy ludzie otaczający mnie nie ubierali się najlepiej. Chociaż myślę, że bardziej pasowałoby tutaj słowo „tragicznie”. Jednakże była w mojej klasie pewna osoba, która wyróżniała się z tłumu – w znaczeniu pozytywnym. Otóż ubierała się bardzo przyzwoicie i schludnie. Bardzo mnie dziwiło (i zapewne nie tylko mnie) skąd on miał pieniądze na te ubrania (nie, nie chodzi o typowego Polaka :D) Mieszkał poza Radomiem, dojeżdżał z niewielkiej wsi (aż sprawdziłem w google czy to wieś, czy miasto), w jego domu specjalnie się nie układało a on sam nie pracował. Jako że byłem nieśmiały a nie rozmawiałem z nim za dużo, to bałem się go o to zapytać. Przecież jeszcze mógł by mnie wyśmiać! Warto dodać, że był on pewny siebie i jako jedyny z klasy miał atrakcyjną dziewczynę.
Zacząłem więc przeczesywać internet szukając inspiracji. Początkowo jego facebooka gdzie miał sporo zdjęć w przeróżnych outfitach (ale to było creepy :D), instagramy znanych modeli, przeróżne blogi modowe. Głównym problemem jednak było to, że wszyscy Ci modele mieli rzeczy czasem przekraczające nawet miesięczną pensję moich rodziców (osobno licząc). Następnym problemem była moja wiedza, która nie przekraczała zera bezwzględnego. Ubierałem się w kolorowe koszulki, krótkie spodenki jeansowe poza kolana. Nie wiedziałem absolutnie niczego o krojach czy materiałach. Trzecim problemem był styl formalny, który przeważał w oglądanych przeze mnie blogach modowych. Nie byłem jeszcze na to gotowy, przecież nosiłem kolorowe koszulki. Ja szukałem stylu sport casualowego, miałem w końcu 18 lat i nie wiedziałem niczego (a jak to powiedziałeś w jednym ze swoich odcinków – garderobę trzeba rozwijać stopniowo, bo jak przerzucimy się z kolorowych koszulek w garnitur to będziemy czuli się niepewnie).
Pewnego dnia postanowiłem jednak, że chcę się wyróżniać z tłumu jak on. Również chciałem mieć atrakcyjną dziewczynę (wtedy głupi ja myślałem, że wystarczy dobrze się ubierać :D) Robiąc z nim w szkole ćwiczenie w końcu się przełamałem i postanowiłem się go nieśmiało zapytać: „Ty słuchaj, jak Ty to robisz że tak wyróżniasz się z tłumu? Gdzie kupujesz ubrania, czytasz gdzieś o tym czy po prostu masz taki dobry gust? No i ile to wszystko kosztuje, bo wygląda na drogie” Odpowiedział mi, że owszem, interesuje się trochę tematem ubioru a wydaje niedużo, bo najczęściej ubiera się w lumpeksach. Tyle że w Warszawie, bo tam łatwiej coś dobrego wyłapać (do Warszawy miał prawie tyle samo kilometrów co do Radomia). Właśnie wtedy polecił mi m.in. „Secondhand Dandy”. Zapisałem sobie nazwę na końcu zeszytu a on mi trochę o tym opowiedział. Zaciekawił mnie nim w takim stopniu, że po powrocie do domu od razu odpaliłem wspomnianego wyżej bloga.
I tak naprawdę tutaj wszystko się zaczęło – moja przemiana. Zacząłem wertować kolejne wpisy. Można powiedzieć, że wraz z Tobą rozwijałem swój styl (wystarczy spojrzeć na Twoje zdjęcia 3 lata temu a teraz, widać różnicę ?). Najpierw zainteresowałem się zwykłym, sportowym casualem. Swoje kolorowe koszulki z obrazkami, zamieniłem na koszulki basic. Krótkie, wypchane („baggy”) spodenki jeansowe poza kolana zamieniłem na krótkie spodenki lekko przed kolana w stylu chino. Początkowo najgorsze było łączenie kolorów. Niestety nie było wtedy odpowiedniego poradnika (takiego, jak całkiem nie tak dawno opublikowałeś) jednak czasem wspominałeś w artykułach, jaki kolor z jakim się dobrze komponuje na danych kreacjach. Pomogło mi to zrozumieć podstawy. Następnie zainteresowałem się butami – swoje podarte, wielkie buty (niczym trekkingowe) zamieniłem na bardziej eleganckie półbuty, czy trampki. Byłem z siebie niezmiernie zadowolony, w końcu wyglądałem „w miarę” jak człowiek. „W miarę”, ponieważ to nadal nie było to. Niby miałem lepsze ubranie, ale nadal nie wiedziałem o czymś takim jak dopasowany krój, nie zwracałem uwagę na materiał ubrań. Dlatego zacząłem przeglądać całe archiwum, chciałem przejrzeć całego bloga i dowiedzieć się jak najwięcej. I tak się stało, pamiętam że czytałem wpisy z archiwum przed snem ? To była dla mnie taka nocna, dandysia lektura ? Po zakupie nowych ubrań dopiero w szkole zauważyłem, że nie leżą one na mnie tak dobrze jak na koledze, który pokazał mi bloga. Zacząłem więc wertować dalej, po innych blogach, po przeróżnych kanałach na YouTube z tym związanym. Obejrzałem jakieś filmiki, że aby koszulka lepiej pasowała, to trzeba trochę przybrać masy a nie być suchoklatesem ? Dlatego zacząłem ćwiczyć w domu, bo nie widziało mi się płacić ponad 100zł miesięcznie za karnet na siłownię. Po pewnym czasie znacznie poprawiłem swoją sylwetkę. Wraz z czasem stawałem się bardziej pewny siebie, nawet dziewczyny zaczęły na mnie inaczej patrzeć?
Niestety rozmawiając z nimi miałem już problemy, więc zacząłem również rozwijać się w innym kierunku. Postanowiłem, że po prostu chcę się dalej rozwijać i być lepszym sobą, nie tylko w kwestii ubioru. Że chcę stać się bardziej atrakcyjny (to słowo klucz, pod którym zawiera się naprawdę masa istotnych rzeczy). Do tego celu gorąco polecam blog volantification.pl i jego dwie książki. Jednak nie o tym jest mój komentarz, dlatego nie będę poruszał już tej kwestii.
Wraz z czasem poszerzałem swoją garderobę, ale nie tylko. Zainteresowałem się również akcesoriami takimi jak zegarki, portfel, ozdoby na ręce. Aczkolwiek dopiero później mogłem sobie na to pozwolić, ze względu na koszta. No właśnie, koszta… Kiedy już zacząłem się interesować czymś więcej niż sportowym casualem, zwracałem uwagę na krój i detale, zacząłem zauważać, że mimo wszystko przydałoby się więcej tych pieniędzy ? Poszedłem więc do swojej pierwszej pracy. Były to grosze, bo było to zwykłe rozdawanie ulotek, plus czasowo też różnie ze względu na szkołę. Zdałem sobie też wtedy sprawę, w jakiej jestem sytuacji. Żyję w mieście, w którym jak na początku komentarza pisałem, nie ma dużej szansy na rozwój. Dlatego chciałem jak najlepiej zdać maturę i zacząć studiować w Warszawie. Postanowiłem więc przyłożyć się do nauki… Tak jak pisałem wyżej, chodziłem do słabego technikum. Ucząc się tylko do szkoły nie miałem szansy na wyjechanie do lepszego miasta, na lepsze studia i aplikowania na mój kierunek (Informatyka). Zacząłem więc uczyć się do matur rozszerzonych z trzech przedmiotów. Skończyło się na tym, że napisałem je prawie najlepiej ze szkoły. Tylko ja i dwie osoby z klasy wyjechały studiować poza Radom (gdzie nie ma żadnej sensownej uczelni). Niby to żadne wielkie osiągnięcie, ale nauka dosyć opornie mi wtedy szła. Jednak dzięki zaparciu i dążeniu do celu okazało się, że jestem w stanie napisać nawet rozszerzenia i to na całkiem spory wynik!
W końcu nastąpił czas studiów. Z Twoim blogiem byłem cały czas na bieżąco, czekałem tylko na Twoje kolejne artykuły (i nadal czekam) ? Koszule, swetry, letnie marynarki, krawaty, brogsy, mokasyny, krawaty, garnitury, poszetki… Wiele rzeczy nie było mi obce ? Na uczelni technicznej, na informatyce nie trudno sobie wyobrazić, że wyglądałem tam prawie najlepiej. Na początku studiów poznałem dziewczynę moich marzeń. Również interesowała się modą (tyle, że damską). Bardzo mnie chwaliła za ubiór i za mój styl życia. Powiedziała mi, że bardzo się wyróżniam na tle innych osób (informatyków) ?. Pierwsza rozmowa, pierwsze spotkania… I tak jesteśmy już 8 miesięcy razem. Teraz to ja wyróżniam się z tłumu, jak kiedyś mój kolega w technikum. Dodatkowo w pogoni za poszerzaniem swojej garderoby, zacząłem się uczyć programowania, aby znaleźć pierwszą pracę w zawodzie (więcej pieniędzy, więcej ubrań! :D) Od półtora miesiąca pracuję jako Junior Java Developer, a prawie połowę swojej pierwszej wypłaty przeznaczyłem na garnitur z Suitsupply?
I teraz przechodzimy do puenty mojego komentarza. Musiałem to wszystko opisać, aby dokładnie zrozumieć jak Dandysi blog wpłynął na moje życie. Ze zwykłego 18 letniego szaraka bez jakichkolwiek ambicji, z żałosnym stylem ubierania się, stałem się kimś znacznie lepszym. Zacząłem od polepszenia swojej garderoby, tylko aby znaleźć dziewczynę a w trakcie wszystkiego po prostu to pokochałem, przez co zmieniłem swój styl życia. Twój blog pomógł mi dbać o siebie, zacząć polepszać swoją sylwetkę, dostać się na wymarzone studia, wyjść ze strefy komfortu, nie bać się próbować nowych rzeczy, eksperymentować, przestać wierzyć w to, że wszystko przyjdzie samo, wyciągać wnioski, poznać swoją obecną dziewczynę, znaleźć pierwszą poważniejszą pracę, poznać siebie i diametralnie zmienić swoją garderobę. Cała przygoda z blogiem przede wszystkim ukształtowała mój charakter.
Może i to wszystko wydarzyłoby się, gdybym nie poznał Twojego bloga? A może gdyby mi kolega o nim nie powiedział nadal mieszkałbym z rodzicami w mieście bez perspektyw i pracował za minimalną przez wiele lat? Nie poznałbym swojej dziewczyny, nie miał nowych znajomych?
Nikt tego nie wie. Ja natomiast wiem, że nic nie przychodzi samo. I w moim przypadku również tak się nie stało, gdyż przebrnąłem przez masę blogów oraz kanałów na YouTube i poświęciłem temu sporo czasu. Jednakże od samego początku do koń… do dzisiaj! (to przecież nie koniec) towarzyszył mi (i będzie towarzyszył) Secondhand Dandy, dziś znany jako Dandycore – najbardziej dandysi blog w Polsce.
Jeżeli tu dotarłeś, to pragnę Ci podziękować za każdy artykuł, za każdy poradnik i za każdy film na Twoim kanale. Za chęć i siłę do polepszania ubioru Polaków na naszych ulicach. A wszystkich innych zachęcam do propagowania twórczości Dawida. Nawet zostawienie głupiego lajka pod każdym z odcinków sprawi, że film będzie lepiej wypozycjonowany na YouTube, przez co zobaczy go więcej osób a co za tym idzie – więcej osób zainteresuję się modą męską. A przecież taki jest nasz cel!”
Czy to zgłoszenie mogłoby być krótsze? Pewnie tak, ale dla mnie, jako zwolennika klasycznej formy pisanej, nie musi, gdyż niezwykle detalicznie przedstawia historię Kamila. Także jestem zdania, że to pozornie nic nieznaczące, małe wybory mogą niekiedy zaważyć na całym naszym życiu. Jeśli czujesz, że moja działalność przyczyniła się do twojego rozwoju w opisany przez Ciebie sposób, to nie mogę zrobić więcej, jak tylko pogratulować osiągniętych postępów i prosić o dalsze wsparcie 🙂
Karolina
„Pewnego dnia podczas okienka między zajęciami na uczelni, rozmawiałam z kolegą o pisaniu magisterki, szybko wtedy zepchnął temat na swojego promotora, a konkretnie na zachwyty nad jego garderobą i garniturami. Trochę mnie rozbawiła ta ekstaza u kolegi z roku, ale złapaliśmy wspólny język bo wspomniałam wtedy, że śledzę Twojego bloga i trochę dzięki temu “ogarniam” temat, okazało się, że on też jest Twoim stałym czytelnikiem. Tak wspominam pierwszy moment, kiedy podczas przypadkowego oczekiwania na kolejne zajęcia w swoim towarzystwie poczułam, że mój chłopak to świetny rozmówca i nadajemy na tych samych falach. Dalszego rozwoju Dawidzie!”
Dandys jako swat? No przyznam, że takich rzeczy się nie spodziewałem, mimo że wybierając taką formułę konkursu spodziewałem się wiele. Nie pozostaje mi chyba nic innego jak życzyć wielu wspólnych i stylowo spędzonych chwil! 🙂
Daniel
„płk. Dawid Tymiński
ps. Secondhand Dandy
Szanowny Panie Pułkowniku!
Dowództwo elitarnej jednostki B.R.O.G.S wraz z Panią E przesyła Panu gratulacje i pozdrowienia. Czynią oni to w związku ze zwycięstwem Pana oddziału w bitwie pod Secondhandem (zwanej również wojną pięcioletnią) w której, poniósł Pan bardzo niewielkie straty (ledwie trzy zestawy – Cześć Ich Pamięci!). Pański oddział doskonale wykazał się subtelną siłą elegancji. Na szczególne uznanie zasługują żołnierze wyposażeni w samodzielnie zdobytą broń naturalnego pochodzenia, choćby ostre łezki krawatów pozbawionych podszewki (w celach bojowych – rzecz jasna) czy pasujące do otoczenia walki kamuflujące poszetki. W bitwie tej przyniósł Pan swoim dowodzeniem chlubę całemu państwu podziemnemu i wzmocnił Pan nasze pozycje wobec wroga. W związku z tym dowództwo podjęło decyzję o przyznaniu Panu Orderu Wojennego Virtuti Krawatari I Klasy.
Przesyłamy gratulacje i życzymy dalszej owocnej służby.
W imieniu dowództwa podpisał
Sekretarz Generalnego Departamentu Walki z Poliestrem
Tomasz Jedwabny
Z racji, iż ja – Tomasz Jedwabny – miałem szczyt zredagować tę depeszę do Pana Pułkownika, dodam kilka słów od siebie. Jestem podrzędnym urzędnikiem Departamentu. Zawsze z dumą patrzyłem na działalność B.R.O.G.S, a w szczególności Pana w tejże organizacji. Pańskie “Dzienniki Wojenne” wydane nakładem Instytutu Pamięci o Jednolitej Formalności stały się dla mnie poradnikiem w działalności konspiracyjnej. Dzięki nim dowiedziałem się o bardzo istotnej informacji w mojej pracy w Departamencie. Przed jej rozpoczęciem jako wyposażenia bojowego używałem poliestrowego krawata Windsor-47 kalibru 6cm. Było to zapewne spowodowane wpływami w moim dawnym środowisku Agencji Bezpieczeństwa Windsora (ABW). Dzięki Panu zmieniłem swoje wyposażenie na jedwabny krawat Four-in-hand kalibru 8,5cm. Dodam że ulepszyłem go fantazyjną łezką. Wszystko to zawdzięczam Panu, Panie Pułkowniku. Pana teksty o wzniosłej walce i służbie elegancji stały się dla mnie motywacją do podziemnej działalności.
Ku chwale elegancji!
Tomasz Jedwabny”
Każdy, kto podejmował kiedyś próbę naśladowania czyjegoś stylu pisania wie, że jest to sztuka trudna. Łatwo bowiem jest zatracić się w językowych nawykach pierwowzoru, co może doprowadzić do odczucia wymuszenia i braku autentyczności. W tym przypadku Danielowi się udało. I to tak, że aż sam byłbym w stanie się pod tym tekstem podpisać! Ktoś tu przed publikacją odrobił agencką pracę domową 😀
Paulina
„Dawidzie!
Swoją przygodę z męską elegancją rozpoczęłam na Twoim blogu. Przez lata obserwowałam Twoje działania i na ich podstawie budowałam swoją wiedzę dotyczącą mody męskiej. Z czasem zdjęcia publikowane na blogu stały się jedną z inspiracji do tworzenia przeze mnie rysunków. Wciąż jednak czułam niedosyt, aż w końcu zdecydowałam się na podjęcie drugiego kierunku studiów – Projektowania Ubioru na Uniwersytecie Artystycznym. Przesyłam grafikę przedstawiającą moje przykładowe szkice.”
Wiele razy otrzymywałem od Was informacje, że moje opowieści o studiach miały wpływ na podejmowane przez Was w tym temacie decyzje. W nowej odsłonie dandysiego bloga mamy zamiar podejmować temat edukacji nieco bardziej otwarcie, więc tym bardziej cieszy mnie zgłoszenie Pauliny. Bardzo lubię tego typu konceptualne rysunki, oparte na nie do końca ostrej kresce, gdyż mają one w mojej ocenie wiele charakteru. Oby wybrana droga okazała się w Twoim przypadku odpowiednią!
Grzegorz
„Jako urozmaicenie od zgłoszonych form pisanych, zapraszam do posłuchania piosenki inspirowanej najgorętszym hitem tego lata… “Despacito”. Pisarz-poeta – amator, gitarzysta – amator, wokalista – amator. W obawie przed zbiorowym linczem nie publikuję swojego wizerunku? Twórczość tylko dla czytelników o mocnych nerwach, tych o wyrafinowanym guście muzycznym ostrzegam – wchodzicie na własne ryzyko. Wszystkim, którzy dotrwają do końca gratuluję cierpliwości i dziękuję za uwagę.
P.S. Użyte foto pochodzi ze zbiorów własnych. Spotkałem Cię kiedyś w warszawskiej Zarze, ale nie miałem śmiałości zagadać. Na pamiątkę zrobiłem zdjęcie Dandysa w swoim żywiole?”
Co bym tutaj nie napisał, to i tak będzie za mało 😀
Michał
„Co dała mi lektura dandysiego bloga? Dała mi ciekawego partnera do dyskusji. Nie mówię tu o dyskusjach w komentarzach – czytam je zawsze, ale głos zabieram rzadko. Złapałem się po prostu na tym, że traktuje wpisy na blogu jak wypowiedzi mądrego gościa, z którymi czasem się zgadzam, czasem nie, ale zawsze są interesujące i pobudzają mózg do pracy. Już wcześniej wiedziałem mniej więcej jak się ubrać, a w domu od małego mówili, że jak cię widzą tak cię piszą. Blog nie zmienił mnie zatem z abnegata w dandysa, rozumiałem też zawsze, że jakieś komunikaty swoim ubiorem wysyłamy. Jednak refleksje autora na temat znaczenia ubioru, jego kompozycji, roli poszczególnych elementów jako wiadomości czy w ogóle estetyki w życiu codziennym otwierały mi niemal z każdym wpisem oczy na fakt, iż to wszystko tworzy swoisty język, z własnym słownictwem, gramatyką i historią. Niemal po każdym wpisie zaczynałem więc w głowie dyskusję z jego tezami, ich sprawdzanie, przeprowadzanie kontrargumentów, a tak się składa, że dobrą dyskusję lubię jak mało co. Nie zdziwił mnie zatem ani trochę wybór nowych studiów autora. Mam też nadzieje, że będzie rozwijał wyznaczony nimi kierunek. To chyba dobra nisza dla niego i dla bloga – mojego dyskutanta – bo ładnie ubranych facetów, na których dobrze popatrzeć, internet zamieszkuje legion. Blogów, do których siada się jak w ulubionej knajpie do “tego-gościa-co-zawsze-powie-coś-dającego-do-myślenia” jest zaś znacznie mniej.”
Zgłoszenie Michała pięknie ujmuje moją koncepcję wartości bloga, w której jest on efektem synergii treści tworzonych przez autora, ale także reakcji i zaangażowania Odbiorców. Dodatkowy plus za holistyczne podejście do tematu wizerunku.
*** Werble ***
Po długich i burzliwych naradach jury, w skład którego oprócz mnie weszli również przedstawiciele marek fundujących nagrody w konkursie, postanowiło nagrodzić następujące osoby:
I miejsce – Daniel
II miejsce – Grzegorz
III miejsce – Michał (22.08.2017r. godz. 20:12)
IV miejsce – Janek
Nagroda specjalna – Paulina (22.08.2017r. godz. 23:24)
Zgodnie z regulaminem będę po kolei kontaktował się ze zwycięzcami, celem ustalenia wyboru nagrody. Dziękuję za świetne zmagania i mam nadzieję na równie liczny udział w kolejnych konkursach!
Pozdrawiam serdecznie,
Dawid / Dandy
Blog pozwolił mi kompletnie zmienić podejście do kwestii look i style. Dziękuję za to serdecznie, zmieniła się jakość mojego życia. Stał się inspiracją do głębokich zmian na wielu płaszczyznach. Pozdrawiam i przekazuję wyrazy szacunku.
Witam Dandysie! Na imię mam Patryk,
Przykładny ze mnie ekonometryk.
I tyle wystarczy tytułem wstępu,
Ażeby nie siać dalszego zamętu.
Ekonometria jest nauką piękną,
Ale już czasem mi uszy więdną.
Stąd parę lat temu wolnym wieczorem,
Znalazłem w sieci wspaniały ekstrem.
Wiele blogów uprzednio przejrzałem,
Lecz nigdzie tak długo nie przesiedziałem.
Marynarka, koszula, do kostki spodnie,
Czy muszę to robić by wyglądać modnie?
Szybko znalazłem tysiące powodów,
By odświeżyć listę przydatnych zawodów.
Krawiec czym prędzej na miejsce pierwsze,
Czemu ja w sklepie kupiłem te szersze!?
Tak od tego czasu, siedzę, obserwuję,
I ciągle nowe inspiracje odnajduje.
Nie straszne mi monki, loafersy i brogue,
Choć w rękach nigdy nie miałem Vogue.
Lektura bloga szybko sprawiła,
Że moja szafa się poszerzyła,
Próżno tam szukać bluz, dresów, conversów,
Gdy miłośnikiem jest się loafersów.
Parę lat temu bym tego nie przewidział,
Ale blog dał mi wyraźny sygnał,
Że w swoim życiu coś trzeba zmienić,
I stary ‘styl’ szybko wyplenić.
Dzięki zawartym na blogu treściach,
Zrobiłem wrażenie na przyszłych teściach!
Czas zmierzać do końca tej opowiastki,
Bo już na niebie widać pierwsze gwiazdki.
Spoglądając wstecz na blogowe historie,
Które pod różne wpadały kategorię,
Śmiało powiem, że Dandycore,
Osiągnie sukces nie mniejszy niż Drew Barrymore!
Pomimo,że jestem kobietą,przeglądam bloga dość regularnie. Podczas mojej przygody z Tobą,dandysie,wypracowałam sobie(i przede wszystkim mojemu mężowi :P)kilka fundamentalnych zasad,jakimi kierujemy się w łączeniu i doborze męskiej garderoby.
po 1- nigdy więcej krawata w kolorze mojej sukienki! jakże trudno mi powstrzymać drganie kącika ust na każdym weselu, koktajlu tudzież podobnych imprezach półmasowych gdy podziwiam ten zapieczony niczym śruby przy wydechu w naszym starym punto trend. faux pais tafto,krepo i krawacie w kolorze sukni!
po 2- wbrew pozorom mężczyźni rozróżniają odrobinę więcej kolorów garderoby niż: czarny mat, czarny z połyskiem oraz-o zgrozo-szary świecący, prosto po tacie 😛 odkryliśmy szary, grafit, kratę, niebieski- od tej pory outfity mojego męża są tak wyraziste,że kilka razy fotografowie na weselu pomylili go z prawdziwym panem młodym 😛
po 3- ubranie się w sposób odpowiedni do półoficjalnej,lub oficjalnej okazji nie oznacza ubranie się w sposób nudny. dodam tutaj- róż nie jest zarezerwowany wyłącznie dla dziewczynek i miękkich nadgarstków- bynajmniej 🙂
pozdrawiamy Cię,Dandysie, i życzymy dalszych sukcesów 🙂 Ania
Dzięki Tobie, „Uszaty” w rok zmieniłem moją garderobę nie do nie poznania. Zapuszczenie podkręconego wąsa to również zasługa bloga, i miałeś rację- w nim wygląda się o wiele lepiej! SHDandy był nr 1 zakładkach, teraz jego miejsce zajmie Dandycore 🙂
Co dała mi lektura dandysiego bloga?
Oto moja odpowiedź:
Na początku mojej dandysiej drogi nie widziałem żadnego punktu oparcia. Miałem wielkie chęci ale jak wiadomo, to nie wystarcza. Zdarzało się dla mnie popełniać całą masę różnych błędów, o których teraz rozmyslając aż włos się jeży. Dopiero po kilku miesiącach trafiłem na odpowiednie grupy, a co za tym idzie, miałem okazję usłyszeć o kilku blogerach. Początkowo bałem się, że wkroczę na drogę kupowania drogich ubrań na które nie będzie mnie stać, a droga ta będzie bez powrotu. Po jakimś czasie mignęła mi gdzieś nazwa „Secondhand Dandy”. O kulturze kupowania modnych ubrań w tak zwanych lumpeksach już kiedyś słyszałem, ale nie byłem do niej do końca przekonany. O zgrozo, nawet po lekturze kilku wpisów z owego bloga nie nabrałem do niej chęci! Jednak mijały miesiące, a na bloga wchodziłem coraz częściej (ułatwił to kanał na Youtube). Zacząłem coraz bardziej wkręcać się w dandyzm nie rujnując przy okazji moich funduszy. Bardzo mi utkwiło w pamięci stwierdzenie, że „dandyzm to nie sprint, a maraton”. Może to właśnie dlatego dziś nie mieszkam na ulicy nosząc źle dopasowane, ale markowe ubrania 😛 . Jednak wracając do moich odwiedzin na blogu, forma coraz bardziej zaczęła mi odpowiadać. Raczej było to spowodowane moim wejściem na coraz to wyższe stopnie dandysiego wtajemniczenia, bo z dzisiejszego punktu widzenia wszystkie wpisy są na bardzo wysokim poziomie, nawet te starsze. Kiedy otwierałem laptopa bardzo często zdarzało się, że poza Facebookiem miałem otwartego dandysiego bloga. Niestety, należę do ludzi z tak zwanym słomianym zapałem. Często coś zaczyna mnie niesamowicie interesować, ale po pół roku odchodzi to w dalszy kąt. Tym razem, z kwestią mody męskiej było inaczej. Pojąłem, że nie mogę uczynić sobie z tego jedynej rzeczy jaką w życiu będę się zajmował, a raczej wolałem pokazać dla otoczenia, że mimo częstego przebywania ze znajomymi potrafię podkreślić swą indywidualność przez ubiór, bo umówmy się- moje szesnaście lat nie jest odpowiednim wiekiem na paradowanie wszędzie pod krawatem. Wolałem wyglądać stylowo i w miarę klasycznie, ale bez zbędnego nastręczania sobie prześmiewczych spojrzeń skierowanych w moim kierunku. Również dla paczki kumpli dałem się poznać jako osoba elegancka, ale wyluzowana. Czy dałbym radę tak się ukierunkować bez oparcia o ten blog? Wątpię. Ale dlaczego akurat o ten? Już wyjaśniam, bez zbędnego podlizywania się. Stało się tak, ponieważ SD stał się moim głównym oparciem na tle innych blogów. Czułem jakąś więź z Dawidem, jakbyśmy mieli podobne charaktery. Nie sprawiało dla mnie przyjemności czytanie blogerów, którzy chwalili się drogimi garniturami bespoke, czy też reprezentujący styl, który przez najbliższe lata kompletnie nie będzie do mnie pasować. Z kolei Drugoręki Dandys oferował dla swoich czytelników niesamowicie estetyczny styl, ale raczej ogólnodostępny i wybitnie „młodzieżowy”, nawet nosząc tweed (na przykład w czerwcu 😀 ). Jestem dzięki temu osobą, która postanowiła poczuć dandyzm i go oswoić, zamiast spędzać godziny nad pojedyńczymi wpisami traktującymi o różnicach w gramaturze materiału na koszule. Napisałem dużo, ale mam wrażenie że nie dotknąłem meritum. Dlatego teraz, po tym obszernym wprowadzeniu krótko i zwięźle postaram się odpowiedzieć na tytułowe pytanie:
Lektura dandysiego bloga zapewniła dla mnie nowe hobby. Pomogła mi wyrazić siebie oraz poznać modę męską w taki sposób, w jaki zawsze chciałem. Często gdy zarywałem noce zdarzało mi się otwierać bloga na losowej stronie i czytać wpisy, co raczej się dla mnie często nie zdarzało w przypadku innych blogów. Mimo wszystko jestem Ci bardzo wdzięczny, Dawidzie. Byłeś jedną z niewielu osób, która pomogła mi się rozwinąć oraz naprawdę miło spędzić czas czytając Twoje artykuły. Nie napiszę tu, że blog zdjął mi klapki z oczu czy też pomógł wstąpić na nową drogę życia, bo wolę uniknąć absurdalnych porównań. Wszystko, co od Ciebie wymagałem jako od autora zostało spełnione z potężną nawiązką. Po lekturze Twoich artykułów czuję swoistą więź z blogiem. I w sumie to tyle. Może i poświęciłem niecałą godzinę na napisanie tego, ale pisałem co mi ślina na język przyniesie, w całkowitej szczerości. Czy Twoje działanie zainspirowało mnie żeby założyć własnego bloga? Być może, ale dopiero za kilka lat. Jak na razie mam do tego dobry wzór 😉
Powodzenia z Dandycore!
Ignacy
http://files.tinypic.pl/i/00923/45t639zec9ug.png
Dzięki lekturze dandysiego bloga… mój stary został fanatykiem mody. Pół mieszkania zaj***ne butami najgorsze. Średnio raz w miesiącu ktoś wdepnie w leżącą na ziemi spinkę do mankietów czy szpilkę do kołnierzyka i trzeba wyciągać w szpitalu. W swoim 22 letnim życiu już z 10 razy byłem na takim zabiegu. Tydzień temu poszedłem na jakieś losowe badania to baba z recepcji jak mnie tylko zobaczyła to kazała buta ściągać xD bo myślała, że znowu Feinfein w nodze.
Druga połowa mieszkania zaj***na marynarkami, krawatami, kamizelkami xD itp. Co tydzień ojciec robi objazd po wszystkich secondhandach w mieście, żeby skompletować nowy outfit. Byłem na tyle głupi, że nauczyłem go into sklepy on-line bo myślałem, że trochę pieniędzy zaoszczędzimy na tych zakupach ale teraz nie dosyć, że kupuje więcej przez internet to jeszcze siedzi na jakichś forach dla dandysów i kręci gównoburze z innymi dandysami o najlepsze sposoby składania poszetki itp. Potrafi drzeć mordę do monitora albo wypie**olić klawiaturę za okno. Kiedyś ojciec mnie wk***ił to założyłem tam konto i go trolowałem pisząc w jego tematach jakieś losowe głupoty typu koszula z krótkim rękawem najleprza. Matka nie nadążała z gotowaniem bigosu na uspokojenie. Aha, ma już na forum rangę MrVintage, za naj***nie 10k postów.
Jak jest ciepło to co weekend zapie**ala na sesje zdjęciowe w plenerze. Od jakichś 5 lat w każdą letnią niedzielę wychodzimy na spacer a ojciec pie**oli o zaletach stylu marynistycznego. Jak się dostałem na studia to stary przez tydzień pie**olił że to dzięki temu, że dużo czasu spędzam z nim na świeżym powietrzu i mózg mi lepiej pracuje.
Co sobotę budzi ze swoim znajomym mirkiem całą rodzinę o 4 w nocy bo hałasują pastując Yanko, dobierając krawat do skarpet itd.
Podczas zakupów zawsze pie**oli o gustach Polaków i za każdym razem temat schodzi w końcu na Próchnika, ojciec sam się nakręca i dostaje strasznego bólu dupy durr sami przyszywajo kieszonki do każdej koszuli hurr, robi się przy tym cały czerwony i wychodzi z centrum handlowego klnąc i idzie do Zaremby żeby się uspokoić.
W tym roku sam sobie kupił na święta fular. Oczywiście do wigilii nie wytrzymał tylko już wczoraj go rozpakował i zawiązał w przedpokoju. Ubrał się w ten swój cały strój półformalny i stał cały dzień w tym fularze przed lustrem na środku mieszkania. Sesję (na bloga) też w nim zrobił [cool][cześć]
Blog pokazał mi że można nosić garnitur i lubić to (też jestem prawnikiem). Ponadto świetnie obrazuje jak elegancki ubiór dodaje powagi i majestatu osobom obdarzonym wzrostem poniżej 1.80 m. i drobnej postury, do których również się zaliczam 😉
P.S. nowa nazwa jest o niebo lepsza.
Musiałem chwilę się zastanowić i pierwsze co przyszło mi na myśl, to pewność siebie, ale nie tylko w kwestii ubierania się.
Bloga zacząłem czytać około dwa lata temu, trafiłem na niego szukając porad i inspiracji w celu zmodyfikowania garderoby. Po polubieniu kilku blogów na Facebooku, w proponowanych znalazły się grupy poświęcone tej tematyce. Podejście ich członków do osób nowych w temacie było różne i pewnie nadal, mniej lub więcej, odstrasza osoby, które zaczynają i próbują ubierać się bardziej elegancko.
Grup nie opuściłem i bardzo się z tego cieszę, bo wiele by mnie ominęło. Jednak na samym początku tej przygody, zrażony tym co dzieje się na Facebooku, informacje czerpałem głównie z dwóch blogów, których nazwy mały w sobie coś z ubrań vintage.
Po tym jak przeczytałem już kilka wpisów, które spodobały mi się mniej lub bardziej, ale zawsze były pomocne i można było znaleźć w nich jakąś inspirację; zacząłem przekopywać kolejne strony bloga. Na początku, gdy takich ubrań nie miało się zbyt wiele, a zestaw z któregoś wpisu bardzo się spodobał, to robiło się jakąś okrojoną wersję, często będąc bez wyjścia zupełnie zmieniało kolorystykę. Efekty tego były różne, ale z czasem coraz lepsze. Przekonałem się do słuszności zmiany garderoby i bardziej eleganckiego ubierania na co dzień. Kiedyś dylematem było, czy schować kraciastą koszulę do jeansów i czy nie będzie to zbyt eleganckie jak na zwykłe wyjście do szkoły. Dziś nawet nie zadałbym sobie takiego pytania; nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz nosiłem koszulę na wierzchu, a było to dawno, dawno temu.
Facebookowa społeczność, zainteresowana tematem eleganckiego ubioru, w pewnym stopniu przekonała mnie, że można ubierać się tak codziennie, bez okazji. Jednak to blogowe wpisy pozwoliły stworzyć jakąś koncepcję. Pokazały co daje takie ubieranie się i przekonały do tego, że warto się tak ubierać. Zawarte w nich porady pomogły przełamać wątpliwości i zachęciły do takiego stylu ubierania się. Gdy już zyskałem wiedzę i przebudowałem nieco garderobę, nie bałem się takiego ubioru. Świadomość tego, że się wyróżniam nie była już niezręczna. Stałem się pewny nie tylko nowego stylu ubierania, ale dzięki takiemu ubiorowi zyskałem też na pewności siebie. Poznałem siłę takiego ubioru i doceniłem to, co mi daje w zwykłych, codziennych sytuacjach.
Pochwała klasyki wyrażanej indywidualizmem i personalizacją oraz kwestionowanie wszechogarniającej modowej standaryzacji, „podszytej” chwilowymi trendami. A tak bardziej przyziemnie? Zapisałem się na kurs szycia, aby tworzyć wyjątkowe rzeczy przez dwójkę moich wspaniałych synów. Na początek spodnie i kamizelka w stylu edwardiańskim dla starszego – 6 latka! Radość i uśmiech na jego twarzy wynagradza trudy nauki. Ale żeby przejść od deklaracji do decyzji potrzebowałem „bodźca”. Znalazłem go w Twoich wpisach. Dziękuje i czekam na więcej!
Twój blog pozwolił uwierzyć mi, że można prezentować się elegancko, schludnie, z klasą niezależnie od zasobności portfela.
To początek mojej przygody, zastanawiałem się jak tanio i dobrze wyglądać.
Wyprzedaże w sieciówkach oferowały wysokie ceny w stosunku do jakości, co dla studenta pracy socjalnej okazało się barierą nie do pokonania…. Dopóki nie trafiłem na twojego bloga.
Oprócz tego, że trafiłem na rzeczy których nikt nie ma ponieważ są tak oryginalne i w dodatku przyzwoite jakościowo to odkryłem, że najważniejsze co się liczy w komponowaniu swojego wizerunku to strategia, intuicja i swój styl, który samemu się wypracowuje.
Bez oklepanych poradników.
Blog mnie zainspirował i zostawił dla mnie wolną drogę, która okazała się o wiele przyjemniejsza i ekonomicznie korzystniejsza niż na początku przypuszczałem.
Zmiany mogą być na lepsze lub na gorsze. Zaglądam na Twojego bloga od kilkunastu miesięcy; w okresie tym, zauważyłem u siebie zmiany – na lepsze. Lepiej wyglądam, lepiej się czuję. To dobrze wróży 🙂 Klasyka okazała się być dobra, jakość mnie nie pogryzła. Stawanie się lepszym jest fajne. Dzięki!
Witaj 🙂
Mi Twój blog pomógł odnaleźć drogę do budowy swego stylu. Trafiłem na niego przypadkiem, jakiś niecały rok temu, kiedy zacząłem interesować się modą męską. Szukając inspiracji na prezent, najbardziej znana wyszukiwarka podpowiedziała mi Twój poradnik wyprzedażowy. Byłem wtedy jeszcze nowicjuszem w modzie męskiej i dopiero zapoznawałem się z wszelkimi regułami czy poradami. Zapoznałem się z produktami, wyselekcjonowanymi przez Ciebie i pamiętam, że znalazłem tam krawat, który mogłaby stać się prezentem jednak nie było już go w sklepie (wystąpił efekt Dandy’ego ;)). Wtedy też jakoś nie zostałem na dłużej na stronie. Ponownie trafiłem na nią jakieś 2 miesiące po tym wydarzeniu i stałem się częstym bywalcem tejże. Wtedy też czytałem wszelkie polskie blogi modowe jednak nie każdy miał tak ciekawie i przystępnie przedstawione treści (zdjęcia, teksty, stylizacje, filmiki na YouTube). W dodatku to Ty sprawiłeś, że postanowiłem przekroczyć progi Second Handów i odnaleźć tam swoje pierwsze perełki. Doprowadziło to do tego, że przeczytałem wszystkie artykuły archiwalne, oglądałem jak zmieniał się Twój styl (co pozwoliło mi też uniknąć wielu wpadek, świetny sposób edukacyjny, pokazywać co było nie tak i jak to poprawić, prosiłbym o więcej takich artykułów jednak w historii bloga niewiele miałeś tak dużych wpadek :D), jak zaczęły pojawiać się artykuły bardziej nastawione na dandyzm czy też jak to ująłeś – lifestyle :). Bardzo dużo dały mi też Twoje poradniki: dopracowana łezka to Twoja zasługa, tak samo jak stale powiększająca się lista życzeń przez świetne propozycję w kapsułkowych garderobach. Nadal uważnie śledzę każdą propozycję z Twoich okazji wyprzedażowych, które pozwoliły nie tylko zaoszczędzić sporo gotówki (co dla studentów jest bardzo istotne) ale też znacznie poszerzyć stan garderoby ubraniami uniwersalnymi i co więcej, wysokiej jakości. Wszystkie te elementy sprawiły, że mój styl ciągle się przeobraża i rozwija, w czym również widzę Twoją zasługę.
Cieszę się z rozwoju bloga i mam nadzieję, że Twoja pasja przełoży się na jeszcze lepsze artykuły, gdyż jeśli się zmieniać, to tylko na lepsze. Życzę również samych sukcesów i coraz większej liczby odbiorców co, miejmy nadzieję, przełoży się na coraz lepiej ubranych mężczyzn na polskich ulicach 🙂
Pozdrawiam 🙂
Okres 5 lat kiedy to blog istnieje jest okresem w którym zacząłem interesować się modą męska i wraz z treściami, które były na nim prezentowane, sam nabierałem wiedzy i modowej świadomości. To właśnie jemu zawdzięczam znajomość podstaw niezbędnych do tego, aby świadomie móc je łamać i dzięki temu wejść w świat dandyzmu. Dowiedziałem się również czym w ogóle owy dandyzm jest, wtedy poczułem jakby ktoś nazwał część mnie.
Jako czytelnik bloga musiałem również uczestniczyć w Dandy Walk u, gdzie narodziło się kilka znajomości trwających do dnia dzisiejszego.
Dandysi blog z drugiej ręki nauczył mnie również co to 4in hand, łezka, czemu omijać poliester, że brogsy to najlepsze obuwie sportowe i pokazał również, że moda męska to nie tylko garnitur i krawat, tylko cały przekrój krojów i wzorów. Uświadomił, że wiele można stracić zamykając się w jednej ciasnej konwencji, pokazał, że to moda jest dla nas nie my dla mody.
http://imgur.com/a/ozcm1
Pana Blog jest przede wszystkim pierwszym co zainteresowało mnie tym wszystkim. To właśnie tutaj dowiedziałem się co jest dobre co mniej jak powinno być i że nie większość osób w tym ja mało o tym wiemy. Pan za pośrednictwem bloga był moim pierwszym nauczycielem. Dowiedziałem się o tym czego nie przekazały mi niestety starsze pokolenia. To tutaj zobaczyłem ze klasyczna męska elegancja nie musi byc sztywna posępna i mało elastyczna. Blog pokazał mi jak bawić się ubiorem co sprawia olbrzymią radość. Z ciekawością czytam kazdy wpis i z kazdego wynosze przydatne informacje. Pozdrawiam i dziękuję za wszystkie te rzeczy
Co dała mi lektura dandysiego bloga? – Prawdopodobnie wyrwała mnie z depresji. A konkretniej – Klasyczna męska moda to zrobiła. Może się mylę, ale proszę żebyście zachowali otwarty umysł aż do końca mojej historii.
Dwa lata temu poznałem dziewczynę z którą od razu się polubiliśmy i jakoś nie dawno od poznania się skończyliśmy jako para. Od zawsze podobały mi się garnitury, koszule, kamizelki i skórzane buty, i dobrze się w nich czułem, co się jej spodobało, więc poszedłem w tym kierunku i zacząłem się, w swoim mniemaniu, lepiej ubierać. No i niestety.
Rok temu przeżyłem najgorsze rozstanie w swoim życiu. Krótko po nim, nie chciałem wstawać i wychodzić do ludzi. Wracałem do domu i potrafiłem przez parę godzin nie robić nic innego, tylko patrzeć się w sufit, rozmyślać o rzeczach które zrobiłem źle, o które się obwiniałem a na które nie miałem już wpływu. Czułem bezradność wobec całego świata, czułem się tak jakbym nic nie znaczył i był kompletnie nikim. Trwało to przez trzy miesiące. Musiałem ciągle zakładać maski będąc wśród znajomych i udawać szczęśliwego żeby ich nie dołować i żeby niczego się nie dowiedzieli. Byłem w najgorszej i najgłębszej dziurze, z której nie widziałem żadnego światła na końcu. Żadnej nadziei. Nic.
Ale pewnego dnia, na początku czerwca, leżąc bezradnie w łóżku sam zorientowałem się w jak bardzo słabym położeniu się znajduje i jak żałośnie wyglądam, nie robiąc kompletnie nic aby stać się lepszym człowiekiem.
I wszystko zaczęło się od myśli, że chcę ją odzyskać – I mając w pamięci to, że podobało się jej to co mi – Męska elegancja, najpierw trafiłem na blog Szarmanta, potem na MrVintage’a no i na końcu na właśnie ten blog. Klasyczna męska elegancja pomogła mi zachować resztki świadomości i zająć umysł czymś innym niż ciągłym myśleniem o niej. I im dalej poszerzałem swoją wiedzę, tym lepiej się ubierałem. A im lepiej się ubierałem, tym bardziej się zmieniałem. Zewnętrznie, ale co najważniejsze – Wewnętrznie. Z czasem umarł chłopiec który uganiał się za dziewczyną, a urodził się mężczyzna pewny siebie, który ma swój styl, ubiera się jak chce i robi to tak, żeby dobrze wyglądać 😉
Przeżyłem długą podróż – Moją pierwszą koszulą była w dziki niebieski kolor, z kołnierzem Kent, w ledwo widoczny wzór paisley, mój pierwszy płaszcz był czarny, z czymś co chyba miało być pagonami ale projektant coś pomylił. I cały czas mam te, i inne potworki modowe, żeby pamiętać swoje początki, od czego to się wszystko zaczęło. (Twoje zestawy na studia, na wiosnę i na zimę strasznie mi pomogły jakoś tą wiedzę pozbierać do kupy i nie pogubić się mieszając różne kolory + brązowa skórzana kurtka na jesień mi by nigdy nie wpadła do głowy jako coś co można użyć do smart-casualu kojarząc się tylko ze starymi, za dużymi kurtkami z PRL’u i dresami, a teraz nie potrafię sobie bez niej życia wyobrazić :D) I nie zamierzam się na razie zatrzymywać. Jeżeli będę mógł i czas mi na to pozwoli, to dalej będę czytać twoje artykuły i twoich blogerskich kolegów po fachu 😉
Gdyby nie blogosfera i facebookowe grupy, dzisiaj nie byłbym tym samym człowiekiem, także dzięki za wszystko 😉
I dzięki za przeczytanie tego, jeżeli ktokolwiek dał radę przez to przebrnąć, jesteście moimi bohaterami 😀
Dzięki czytaniu tego bloga przestałem nosić skarpety do sandałów 😉 a poważnie to dzięki lekturze bloga zacząłem trochę bardziej świadomie dobierać swoja garderobę, stosować dodatki, planować zakupy następnych ciuchów (żeby pasowały do obecnych). Poza tym podobają mi się wszelkie uwagi dot. stylu, zestawy oraz oczywiście okazje Dandy-iego 😀 I Chyba o to chodziło, prawda ?
Oby tak dalej !!!
Pzdr
Lektura dandysiego bloga dała mi po pierwsze nowe zainteresowanie, które jest częścią mojego życia do dziś. Po drugie sprawiła, że zacząłem wyglądać dobrze i schludnie. Po trzecie dała mi inspirację do wykreowania swojego własnego stylu, który mieści się w granicach smart casualu. I w końcu po czwarte nabyłem praktyczną wiedzę, dzięki której wiem między innymi, że grube jeansy to nie są uniwersalne spodnie na każdą porę roku, poliestrowy garnitur nie jest elegancki, tylko pełen kiczu, a ubrania nie wyglądają dobrze gdy są za duże.
Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów oraz coraz to nowszych inspiracji. 🙂
Lektura dandysiego bloga (i nie tylko tego) nadała mojemu życiu nowego wymiaru, jakim jest styl, który spełnia wszystkie moje oczekiwanie pod względem estetycznym, praktycznym i ekonomicznym. Jest również zwieńczeniem mojego młodzieńczego poszukiwania własnego nurtu w dorzeczu zmieniającej się stale mody. Co istotne, ta zmiana zsynchronizowała się z innymi wielkimi zmianami w moim życiu, dokładając swoją cegiełkę do budowy nowego mnie. To właśnie m.in. Uszaty Bloger dał mi wiedzę, dzięki której mogę wyglądać #bezczelniedobrze, poniżając innych mężczyzn przez zwykłe stawanie obok nich. Stałem się bardziej pewny siebie i pełen werwy do miażdżenia innych swoją aparycją. Zanim po napisaniu tego odejdę dziarskim krokiem w stronę zachodzącego słońca pośród martwych ofiar sztuki wojennej dandysa i piszczących niewiast w stanie hydratyzacji, powiem tylko jedno… DZIĘKUJĘ USZATY!
Gratuluję zmiany wizerunku strony! Jest dużo prostszy i moim zdaniem świetnie do Ciebie pasuje 😀
Przez te kilka lat czytania Twojego bloga zauważyłam dużą zmianę… na ulicach. I nie wiem czy po prostu zaczęłam zwracać większą uwagę na stylizację mężczyzn (od dołu do góry- najpierw buty- potem reszta :D, brudne buty- nie patrzę dalej 😀 ), czy po prostu pojawiło się więcej zwolenników dandysiego stylu :D. Bardzo się z tego powodu cieszę, bo daje to większe prawdopodobieństwo znalezienia partnera, który dba o siebie, a za razem nadal wygląda mega męsko, a przecież bycie z takim mężczyzną to chluba dla kobiety!
Lektura dandysiego bloga dała mi… można powiedzieć że dała mi pracę 😀 dzięki wiedzy zarówno z działu mody jak i jej historii dostałam pierwszą w życiu poważną pracę w ekskluzywnym butiku z odzieżą męska. Zdobyte tu informacje wykorzystuję w praktyce, dzięki czemu nie dość że rozwijam siebie to jeszcze uświadamiam bardzo wielu klientów w kwestii nienagannej prezencji. Dzięki blogowi bez najmniejszego problemu dobieram rozmiary, dodatki oraz kolory w całych stylizacjach. Dziękuję za każdy wpis i trzymam kciuki za dalszą działalność, zostaję tu do końca 🙂
No co Dandy, ogarnąłem się po prostu…. zewnętrznie, co otworzyło drogę do wielu świetnych sytuacji, które gdyby nie kompletna zmiana „imydżu”, nigdy by się nie wydarzyły. Fajnie gdy czytam Twojego nowego posta to zdaję sobie sprawę, że oboje zaliczamy podobny progress – mowiąc rzecz jasna o fatałaszkach i metodzie jak to połączyć by wyglądało ze sobą ładnie i spójne. Nie mogę też nie wspomnieć, że w końcu przekonałem się do regularnej eksploracji okolicznych secondhandów – oo mammo! Ileż to perełek z drugiej ręki wpadło w moje dłonie… Kaszmiry, alpaki, jedwabie…. ahhh. Nie przestawaj dandysie, podążaj za marzeniem. Jesteśmy z Tobą!
Zabrzmi może nieco patetycznie, ale lektura Twojego bloga zmieniła moje podejście do ludzi. Naprawdę. Kilka lat wstecz, w poszukiwaniu inspiracji, zacząłem częściej zaglądać do internetu, między innymi na blogi. Tak naprawdę nie byłeś pierwszym, na blog którego trafiłem, czytywałem zarówno Mr. Vintage, jak i Vislava (kto pamięta?), inne to były czasy, inne potrzeby. Na Twój blog trafiłem zupełnym przypadkiem, poprzez jakiś komentarz. Nie ukrywam, że początkowo wzbudzałeś we mnie zazdrość, którą doskonale przed samym sobą tłumaczyłem, tylko brakowało określenia, czym ten stan faktycznie jest. Sam pewnie wiesz, jak bardzo wtedy cieszyłem się z Twoich nieudanych stylizacji, jaką dawało mi to satysfakcję. Nie wiem nawet, czy wchodząc na Twój blog szukałem inspiracji, czy raczej porównania, że ja potrafię coś lepiej, mimo iż nie tytułuję się znawcą mody męskiej.
Nie wiem, kiedy to się zmieniło. Jakoś tak w trakcie Twojej ewolucji, zacząłem sam przed sobą, w duchu, chwalić Twoje artykuły, to jak wyglądasz. Przestałem podchodzić do Twojej działalności z negatywnym nastawieniem, jako do wybryków jakiegoś młokosa, tytułującego się znawcą tematu, zacząłem traktować Ciebie jako równorzędnego partnera w dziedzinie mody męskiej. To zresztą przełożyło się na całe otoczenie, zacząłem każdemu dawać prawo do jego własnego stylu, do jego zdania, chyba zacząłem bardziej szanować ludzi… Łączę tę zmianę właśnie z Tobą, z Twoją działalnością, być może nieco na wyrost, ale jesteś najlepszym dla mnie przykładem zmiany mojego podejścia. Najbardziej widocznym dla mnie samego.
Hej Dawidzie!
Lektura dandysiego bloga przede wszystkim bardzo pomogła mi w mojej pierwszej pracy w jednym z sieciowych sklepów odzieżowych 😉 O ile moda damska nie sprawiała mi ogromnych problemów, a pytania klientek dotyczące elementów garderoby z reguły nie powodowały stresu związanego z nieznajomością odpowiedzi na nie, o tyle moda męska, jak się okazało, kryła w sobie wiele tajemnic. To właśnie lektura Twojego bloga pomogła mi znaleźć odpowiedzi na większość dręczących pytań. Nie dość, że wszystko przedstawione było w bardzo prostej i przystępnej do przyswojenia formie, to jeszcze miałam pewność, że treści umieszczane na blogu są przygotowane rzetelnie i o jakiejkolwiek pomyłce czy wprowadzeniu czytelnika w błąd nie może być mowy. Sprzedawcą roku oczywiście nigdy nie byłam i prawdopodobnie nie będę, ale to nie zmienia faktu, że dandysi blog bardzo pomógł mi łatwiej przejść przez tak stresujące dni w mojej pierwszej poważnej pracy, a czasami nawet wywołać uśmiech na twarzy zadowolonego z mojej pomocy klienta 😉
PS. Wybieram nagrodę specjalną
Pewność siebie.
Nazywam się Michał, mieszkam we Wrocławiu i mam zaledwie 17 lat.
Swoistą przygodę z dandyzmem rozpocząłem niecały rok temu, właściwie przez przypadek, a mianowicie natrafieniem na jeden z Twoich filmów w serwisie YouTube. Zaintrygowało mnie to na tyle, że wszedłem na Twego bloga i zacząłem go regularnie czytywać. I to właśnie dzięki Tobie, Twoim artykułom i ogólnej działalności, doznawałem wielu objawów inspiracji, a co najważniejsze rozpocząłem nowy rozdział w swoim życiu poświęcony właśnie szeroko pojętemu dandyzmowi. Jestem Ci za to bardzo wdzięczny i mocno trzymam kciuki, ażeby Twoja działalność się rozrastała, a wręcz kwitła. Dziękuję Ci za otworzenie mi oczu na wiele czynników i aspektów świata codziennego, na który teraz patrzę zupełnie inaczej.
Cieszę się, że mogę Ci za to tu podziękować i jeszcze raz życzę samych sukcesów!
Z pozdrowieniami
Michał
Hej Dandysie!
W moim przypadku od bloga się wszystko zaczęło. Gdyby nie Twoje wpisy nigdy nie zacząłbym interesować się męską elegancją. Aż ciężko wyliczyć ile dała mi lektura bloga, począwszy od rzeczy niby oczywistych takich jak uświadomienie sobie jak ważne jest sprawdzanie składu ubrań na metce, poprzez naukę wiązania krawata, aż do kupna pierwszych klasycznych butów i garnituru. Wymieniać można wiele, ale najważniejsze jest to że, dzięki lekturze bloga męska elegancja stała się moją pasją i z wielką chęcią cały czas poszerzam nie tylko swoją wiedzę ale także garderobę ;). Pozwolę sobie dodać zdjęcie, które idealnie obrazuje co zmieniło się dzięki Twoim wpisom.
http://imgur.com/a/w93UV
Dodatkowo nie tylko ja zmieniłem swój styl życia, Ty mnie tym „zaraziłeś” a ja podałem dalej i to
bez wyjątków 😉
http://imgur.com/a/rMI4Z
PS Przy sesji zdjęciowej nie ucierpiała żadna mucha a kotu się nawet podobało 🙂
Skad Marynarka? 🙂
Massimo Dutti
Dzień dobry,
lektura dandysiego bloga pochłonęła mnie na całego wiosną 2016 r. Od tej pory staram się sukcesywnie wymieniać starą licealną, casualową garderobę na rzecz stylu bardziej eleganckiego – smart casualu. Można traktować to jako dobrą zmianę (coś ostatnio polityczny zwrot 🙂 ). Poza tym dowiedziałem się, że młody chłopak z małej miejscowości może się równie dobrze ubierać jak znani blogerzy za niewielkie pieniądze z dbałością o detale. I najważniejsze, blog pokazał, że tylko szmatki i aż szmatki mogą dodać pewności siebie i pozwolą na nieprzejmowanie się byciem „wystrojonym” dla reszty niedandysiego społeczeństwa.
Liczę, że kolejne wpisy będą tak samo dobre albo jeszcze lepsze i zainspirują mnie do rozszerzania mojej eleganckiej garderoby. W końcu budowa swojego stylu to nie sprint a maraton.
Mówiąc najprościej klasę można pokazywać nie tylko w zachowaniu, ale także poprzez strój. Nauczyłem się doceniać jakość ubrań gdyż na moich studiach (weterynaria) większość czasu spędzam w fartuchu lub zestawie chirurgicznym więc nie tak liczne chwile w których mogę ubrać się tak jak lubię staram się wykorzystać maxymalnie nie używając żadnych półśrodków
Cześć Dawidzie!
Każdy ma swoją ścieżkę (wiem, banał). Czasem jednak spotykamy ludzi tylko na chwilę, innym razem na znacznie dłużej, a mimo to jedni i drudzy mają na nas wpływ, który czasem dość nieoczekiwanie oddziałuje na naszą perspektywę. Ta, z kolei może zmieniać się zaskakując niekiedy nas samych. Czasy w jakich żyjemy pozwalają spotkać żywych ludzi w świecie tak cyfrowym, jak i rzeczywistym, i ci „cyfrowi nomadowie” mają nierzadko szansę stać się kimś więcej niż tylko producentami treści.
Lektura bloga oraz kanału na YT stała się dla mnie właśnie taką podróżą, w której odnajduję balans między zasadami tego co można, a finezją tego, co warto. Blog, a raczej Ty, dałeś mi impuls do korespondencji z własnym stylem. Miło patrzeć na ewolucję Bloga, bo i ja sam się zmieniam. Parę lat temu, gdy odkryłem Secondhand Dandy’ego, zacząłem poznawać kanony męskiej elegancji. Nastąpił wówczas zwrot i z czasem, dzięki zawartej tutaj wiedzy, eksperymentowałem. Zauważyłem, że pojedyncze zmiany moich codziennych nawyków przybrały w czasie rozmiar przemiany. Dotychczasowy odzieżowy cykl kompletowania, czy uzupełniania, garderoby, wyznaczany niejako przez duże marki odzieżowe, ustąpił praktycyzmowi i rozsądkowi, w którym nie brakuje indywidualizmu. Cieszy mnie, że Blog przez te lata zachowuje autorskie treści, w których stale jest coś nowego. Jako czytelnik doceniam to i choć podświadomie czekam na więcej, patrząc na treść wpisów, oprawę graficzną, elementy garderoby zdaję sobie również sprawę z tego, że jest to nieustanna, kreatywna praca wymagająca sporo zaangażowania, czasu oraz wysiłku. Dlatego Twój Blog tak chętnie czytam – z jednej strony poznaję Twoją perspektywę i uczę się dandyzmu, z drugiej zaś czerpię motywację do działania i stałego rozwoju w swojej dziedzinie.
Pozdrawiam
Dawid
Pięć lat? To poczytuje bloga prawie od początku. Ale zleciało… A przez ten czas z szafy pełnej za dużych, poliestrowych koszul „bez prasowania” dojrzałem do dosłownie kilku koszul lepszej jakości, głównie bawełna, dwie lniane. Nauczyłem się na co zwracać uwagę w ubieraniu się, by wyglądać ale by czuć się swobodnie. Nauczyłem się, że dobrze ubrany człowiek to nie „pedał” tylko ktoś świadomy siebie, swojego gustu. Słowo dojrzałem jest tu kluczowe. Od przedszkola uwielbiałem muchy, krawaty i koszule, takie na gumkę, to była końcówka lat osiemdziesiątych… A później podstawówka, wpływ kultury lat dziewięćdziesiątych – jakieś śmieszne za duże bluzy, podkoszulki z krzykliwymi napisami, męczyłem się w tym gdzieś podskórnie, ale nie można było nosić koszul – osiedla nie były tolerancyjne 😉 Technikum przyniosło więcej indywidualizmu, w piątej klasie nabyłem marynarkę – okropną, ze dwa numery za dużą, z za długimi rękawami – ale tak doradziła mi kierowniczka sklepu sanset suit (czy jakoś tak podbnie się to nazywało). Wszystko to jednak było błądzeniem we mgle, na oślep ufając sprzedawcom w „renomowanych” sklepach odzieżowych. Moda przecież była dla dziewczyn, nie dla facetów… A jednak. ten blog był pierwszym który pokazał, że nie tylko Bond (James Bond) może wyglądać dobrze, ale i ja, od tak po prostu, tylko choć trochę trzeba chcieć poznać zasady ubioru. Do tej pory jak kupuję garnitur (ostatnio w Wólczance) to kłócę się z nimi, że rękaw powinien być krótszy, że nogawka spodni marszczy się i układa źle… Ja wiem, że oni chcą sprzedać, ale powinni również pomagać ubrać… Nauczyłem się, na co zwracać uwagę, jak ciekawiej komponować zestawy, jak można iść w marynarce na plaże (nie tylko w podkoszulce). A dodatkowo, niesamowite teksty tłumaczące rysy historyczne. Ja mam taką naturę, że kocham wiedzieć, co i jak, skąd się wzięło. Nie tylko powierzchownie kilka zdań, ale całe historie.
Jeszcze przede mną dużo nauki – co poniekąd stawiam jako wyzwanie dla Ciebie, Twórcy tego bloga. Dużo dobrej roboty robisz, piszesz ciekawie, lekkie masz pióro. Przyznam tylko, że jako człowiek starej daty (’84 rocznik) wolę czytać, niż słuchać wlogów. Ale, może i na mnie przyjdzie czas 🙂
Pozdrawiam serdecznie:
Jakub
Czołem! 🙂
Poniżej moje zgłoszenie konkursowe. Zainspirowałeś mnie swoimi filmikami do nagrania czegoś, w końcu ma być kreatywnie. Przepraszam za przejęzyczenie, mówienie nie z przepony i brak pudru na twarzy – robione na spontanie, bez cięć, bez studia, bez doświadczenia 😀
https://youtu.be/DrqL9mMCjYM
Na końcu jeszcze się podzielę drobnym „kolażem” zdjęć z planu 😀
http://i.imgur.com/fCaYBYn.jpg
Panie Dawidzie, czego może się nauczyć prawie 40-letni facet, który był już urzędnikiem, teraz jest analitykiem, od takiego „młokosa” jak Pan? Przecież koszula, krawat to dla mnie codzienność od lat. Otóż można nauczyć się bardzo wiele! Wiele nie tylko w sferze mody, ale i na innych płaszczyznach. Bo przeciętny facet niestety nie przykłada jeszcze wagi do ubioru. Na przestrzeni tych pięciu lat udzielił Pan wystarczająco wielu wskazówek, by przy niewielkich nakładach facet ubrał się naprawdę z klasą. Żeby tych moich kilka zdań nie brzmiało wyłącznie jak laurka, muszę przyznać że z trudem poszukiwałem inspiracji/wskazówek dobrego stylu dla mężczyzny ze sporą nadwagą…może kiedyś Pan się pokusi o wpis traktujący o „większych” mężczyznach? Jednak w rezultacie lektury tego bloga, zimą tego roku świetnie dogadałem się z krawcem szyjącym dla mnie garnitur i z efektu jestem (byłem) bardzo zadowolony. Przy tym zamówieniu, dzięki Panu, wiedziałem czego chcę. Byłem zadowolony, bo zacząłem się ruszać i przy utracie kilkunastu kg garnitur na dobre zawisnął w szafie. Przede mną i krawcem kolejne wyzwania. To tylko jeden przykład, co dała mi lektura tego bloga. Dodam jeszcze, że pokazał w nim Pan mnóstwo pokory dla samego siebie i w kapitalny sposób mierzył się z „koszmarkami” z przeszłości. To właśnie wyróżniało secondhanddandy’ego od innych blogerów. Dla czytelnika/obserwatora to również obraz ewolucji w kreowaniu własnego stylu. Aktualnie, żona nie musi mnie „straszyć” różową koszulą, bo wiem że to jeden z najbardziej męskich kolorów…przyznam też, że tuż przed 40t-ką nauczyłem się wiązać buty we właściwy, wskazany przez Pana, sposób. Życzę wielu sukcesów i czekam na dalsze wpisy, wierząc że będą one kolejnymi inspiracjami m.in. dla faceta z Kujaw i Pomorza.
Mógłbym się rozpisywać długo o mojej metamorfozie ale skwituję to jednym zdaniem:
Gdy idę korytarzem ukradkiem widać jak dziewczyny spoglądają jakie dziś ubrałem skarpetki, koszulę pasek czy buty, gdy wychodzę z narady słyszę od kolegów że nie rozmawiają o pracy ale o wspomnianych tematach. Szata niby nie zdobi człowieka, ale zadowolenie i +5 do zadowolenia gwarantowane 😉
Drogi Dawidzie,
Trzeba przyznać, że już samo w sobie wyrażenie słów pochwały dla nieznanej osoby zdaje się nieco dziwne i przyznam szczerze, że ta właśnie kategoria dziwności nie pozwalała mi jak dotąd do Ciebie napisać. Twój pomysł na temat i zorganizowanie konkursu wiele zmienił w tej dziedzinie i chciałbym Ci w tym miejscu za to serdecznie podziękować.
Naprawdę wiele mógłbym napisać o inspiracjach jakie można znaleźć w twoich Twoich mini- wykładach o modzie, ubiorze, strojach i celowo tak piętrzę tutaj te pozytywne rzeczowniki , bowiem w moim środowisku albo na ubrania mówi się „szmaty”…albo tego tematu nie porusza się wcale. Wszystkie Twoje wpisy na blogu traktuję jako przejaw zrozumienia dla mojej inności.
Gdybym mógł ująć w skrócie co dała mi lektura Twojego bloga, to ująłbym to w ten sposób: PRZED PRZYSTĄPIENIEM DO TWOJEGO KONKURSU NIE PRZECZYTAŁEM ŻADNEGO WPISU JEJ UCZESTNIKÓW, A TERAZ -JAK TYLKO WYŚLĘ TĘ WIADOMOŚĆ – ZAPOZNAM SIE Z NIMI WSZYSTKIMI. Twoje blogowanie nauczyło mnie jak być sobą i nie patrzeć na innych w pewnych sprawach , ale też uczyć się od tych, którym nie jest wszytko obojętne w kwestii ubioru, manier, szacunku dla drugiego człowieka i jego inności, i ogólnie pojętej niematerialnej jakości życia.
Dziękuję Ci za to i życzę powodzenia uczestnikom konkursu, a Tobie w dalszym ciągu tylu ciekawych pomysłów na nowe wpisy.
Pozdrawiam
Krótko – zwięźle:
Po tym jak wylądowałem w Dużym Mieście wyprowadzając się nagle i nie bez zawirowań życiowych z małego miasteczka w Polsce Z, w którym ubieranie czegoś więcej niż dżinsy i bluza przez faceta było traktowane dosyć hm… osobliwie, pozwoliłeś mi zrozumieć co dzieje się dookoła mnie i dlaczego po wylądowaniu na Bardzo Poważanym Uniwerku Na Mniej Poważanym Kierunku nagle człowiek w bojówkach i w bluzie automatycznie trafia do mniejszości. Zrozumiałem też, co trzeba zrobić żeby tą bluzę i bojówki zamienić na coś estetyczniejszego, sprawiając jednocześnie że powoli zaczynam wyglądać jak mężczyzna, a nie chłopak przypadkiem wyrwany z obozu harcerskiego. Szanuję więc, cały czas mozolnie buduję szafę według Twoich wskazówek a otrzymanie pary nowych butów, koszuli czy akcesoriów byłoby kolejnym kamieniem milowym i wielkim osiągnięciem (pracujący po weekendach i kiedy się da student tutaj).
Czy wygram czy nie, i tak będę tu wracał 🙂
Moją odpowiedzią mogłaby być galeria zestawów, która pokazywałaby jak dużo zyskałem na lekturze Twojego bloga. Ale, że zyskałem więcej niż parę zestawów zobrazuje dobrze utrzymana w trochę komiksowej stylistyce grafika:
https://orig07.deviantart.net/90ce/f/2017/231/d/c/test_by_ufiakah-dbklmqa.png
Podstawą tematu męskiego stylu jest osoba profesora Dandy (W towarzystwie, moim zdaniem, swojego najlepszego ubraniowego zakupu/szycia). 😉
Człowiek, który sam przetarł ścieżki rozwoju, jest dobrym wzorem do inspiracji.
Granatowa marynarka symbolizuje zawsze dobrą klasykę, którą prezentujesz na sobie w sposób ciekawy.
Klasyka czasem jednak nie pasuje do otoczenia. Można oczywiście nie zwracać uwagi na otoczenie… albo można zaserwować klasykę w taki sposób, że będzie klasycznie ale i „nie sztywno”. Symbolizują to krawaty knity, które można w ciekawy sposób połączyć z resztą męskich rzeczy. Miękki krawat ze skórzaną kurtką? Pozytywne reakcje otoczenia mówią same za siebie. Zobaczymy co będzie gdy wypróbuję golf z marynarką w kratę 😉
Ostatni element układanki to przeciwdeszczowy trencz. Pierwsza rzecz w mojej szafie która przekonała mnie do ubierania się fajniej(a do której kupienia inspiracją były wpisy Dandy’ego ze szwedzkim płaszczem). Pierwsza rzecz którą kupiłem w secondhand. Dzięki takim tanim sklepom mogłem popełnić parę zakupów, które okazały się być błędami… i nie były wcale drogie. Ucząc się na takich błędach mogę spokojnie kupować zwykłe ciuchy wiedząc już czego szukam w kwestii materiałów, kolorów, dopasowania.
Życzę dalszego rozwoju, wraz z nim powiększa się gama możliwości dla nas, czytelników 🙂
Co dała mi lektura dandysiego bloga? Myślę, że na to pytanie mógłbym odpowiedzieć trzema słowami – odmieniła moje życie. Jednak pod tym zawiera się coś więcej, mój pewien etap w życiu. Etap przemiany, rozwoju, bycia lepszym sobą i osiągnięcia swojego celu.
W pierwszej chwili jedyne co się nasuwa, to stwierdzenie „niby jak zwykły blog mógł zadecydować o Twoim życiu?” Otóż mógł, co opiszę poniżej.
Urodziłem się w Radomiu (tak, to miasto bardzo dobrze znane w internecie ?). W mieście, w którym niestety nie ma perspektyw do rozwoju dla młodych ludzi. Wielu z nich ucieka do większych miast typu Warszawa, Wrocław, Poznań czy Kraków, w pogoni za edukacją czy pracą. W związku z powyższym, w mieście tym mieszka o wiele więcej ludzi starszych niż młodszych. Chociaż wielu dorosłych też pracuje na co dzień w Warszawie a mieszka w Radomiu, gdyż zarobki tutaj są bardzo niskie. Co do ubioru – kto chociaż raz był w Radomiu na dłuższy czas ten wie, jak ludzie się tam ubierają.
Wszystko zaczęło się w wieku 18 lat. Chodziłem wtedy do nie najlepszego technikum. Rodzina, szkoła, znajomi, wszyscy ludzie otaczający mnie nie ubierali się najlepiej. Chociaż myślę, że bardziej pasowałoby tutaj słowo „tragicznie”. Jednakże była w mojej klasie pewna osoba, która wyróżniała się z tłumu – w znaczeniu pozytywnym. Otóż ubierała się bardzo przyzwoicie i schludnie. Bardzo mnie dziwiło (i zapewne nie tylko mnie) skąd on miał pieniądze na te ubrania (nie, nie chodzi o typowego Polaka :D) Mieszkał poza Radomiem, dojeżdżał z niewielkiej wsi (aż sprawdziłem w google czy to wieś, czy miasto), w jego domu specjalnie się nie układało a on sam nie pracował. Jako że byłem nieśmiały a nie rozmawiałem z nim za dużo, to bałem się go o to zapytać. Przecież jeszcze mógł by mnie wyśmiać! Warto dodać, że był on pewny siebie i jako jedyny z klasy miał atrakcyjną dziewczynę.
Zacząłem więc przeczesywać internet szukając inspiracji. Początkowo jego facebooka gdzie miał sporo zdjęć w przeróżnych outfitach (ale to było creepy :D), instagramy znanych modeli, przeróżne blogi modowe. Głównym problemem jednak było to, że wszyscy Ci modele mieli rzeczy czasem przekraczające nawet miesięczną pensję moich rodziców (osobno licząc). Następnym problemem była moja wiedza, która nie przekraczała zera bezwzględnego. Ubierałem się w kolorowe koszulki, krótkie spodenki jeansowe poza kolana. Nie wiedziałem absolutnie niczego o krojach czy materiałach. Trzecim problemem był styl formalny, który przeważał w oglądanych przeze mnie blogach modowych. Nie byłem jeszcze na to gotowy, przecież nosiłem kolorowe koszulki. Ja szukałem stylu sport casualowego, miałem w końcu 18 lat i nie wiedziałem niczego (a jak to powiedziałeś w jednym ze swoich odcinków – garderobę trzeba rozwijać stopniowo, bo jak przerzucimy się z kolorowych koszulek w garnitur to będziemy czuli się niepewnie).
Pewnego dnia postanowiłem jednak, że chcę się wyróżniać z tłumu jak on. Również chciałem mieć atrakcyjną dziewczynę (wtedy głupi ja myślałem, że wystarczy dobrze się ubierać :D) Robiąc z nim w szkole ćwiczenie w końcu się przełamałem i postanowiłem się go nieśmiało zapytać: „Ty słuchaj, jak Ty to robisz że tak wyróżniasz się z tłumu? Gdzie kupujesz ubrania, czytasz gdzieś o tym czy po prostu masz taki dobry gust? No i ile to wszystko kosztuje, bo wygląda na drogie” Odpowiedział mi, że owszem, interesuje się trochę tematem ubioru a wydaje niedużo, bo najczęściej ubiera się w lumpeksach. Tyle że w Warszawie, bo tam łatwiej coś dobrego wyłapać (do Warszawy miał prawie tyle samo kilometrów co do Radomia). Właśnie wtedy polecił mi m.in. „Secondhand Dandy”. Zapisałem sobie nazwę na końcu zeszytu a on mi trochę o tym opowiedział. Zaciekawił mnie nim w takim stopniu, że po powrocie do domu od razu odpaliłem wspomnianego wyżej bloga.
I tak naprawdę tutaj wszystko się zaczęło – moja przemiana. Zacząłem wertować kolejne wpisy. Można powiedzieć, że wraz z Tobą rozwijałem swój styl (wystarczy spojrzeć na Twoje zdjęcia 3 lata temu a teraz, widać różnicę ?). Najpierw zainteresowałem się zwykłym, sportowym casualem. Swoje kolorowe koszulki z obrazkami, zamieniłem na koszulki basic. Krótkie, wypchane („baggy”) spodenki jeansowe poza kolana zamieniłem na krótkie spodenki lekko przed kolana w stylu chino. Początkowo najgorsze było łączenie kolorów. Niestety nie było wtedy odpowiedniego poradnika (takiego, jak całkiem nie tak dawno opublikowałeś) jednak czasem wspominałeś w artykułach, jaki kolor z jakim się dobrze komponuje na danych kreacjach. Pomogło mi to zrozumieć podstawy. Następnie zainteresowałem się butami – swoje podarte, wielkie buty (niczym trekkingowe) zamieniłem na bardziej eleganckie półbuty, czy trampki. Byłem z siebie niezmiernie zadowolony, w końcu wyglądałem „w miarę” jak człowiek. „W miarę”, ponieważ to nadal nie było to. Niby miałem lepsze ubranie, ale nadal nie wiedziałem o czymś takim jak dopasowany krój, nie zwracałem uwagę na materiał ubrań. Dlatego zacząłem przeglądać całe archiwum, chciałem przejrzeć całego bloga i dowiedzieć się jak najwięcej. I tak się stało, pamiętam że czytałem wpisy z archiwum przed snem 😀 To była dla mnie taka nocna, dandysia lektura ? Po zakupie nowych ubrań dopiero w szkole zauważyłem, że nie leżą one na mnie tak dobrze jak na koledze, który pokazał mi bloga. Zacząłem więc wertować dalej, po innych blogach, po przeróżnych kanałach na YouTube z tym związanym. Obejrzałem jakieś filmiki, że aby koszulka lepiej pasowała, to trzeba trochę przybrać masy a nie być suchoklatesem 😀 Dlatego zacząłem ćwiczyć w domu, bo nie widziało mi się płacić ponad 100zł miesięcznie za karnet na siłownię. Po pewnym czasie znacznie poprawiłem swoją sylwetkę. Wraz z czasem stawałem się bardziej pewny siebie, nawet dziewczyny zaczęły na mnie inaczej patrzeć ?.
Niestety rozmawiając z nimi miałem już problemy, więc zacząłem również rozwijać się w innym kierunku. Postanowiłem, że po prostu chcę się dalej rozwijać i być lepszym sobą, nie tylko w kwestii ubioru. Że chcę stać się bardziej atrakcyjny (to słowo klucz, pod którym zawiera się naprawdę masa istotnych rzeczy). Do tego celu gorąco polecam blog volantification.pl i jego dwie książki. Jednak nie o tym jest mój komentarz, dlatego nie będę poruszał już tej kwestii.
Wraz z czasem poszerzałem swoją garderobę, ale nie tylko. Zainteresowałem się również akcesoriami takimi jak zegarki, portfel, ozdoby na ręce. Aczkolwiek dopiero później mogłem sobie na to pozwolić, ze względu na koszta. No właśnie, koszta… Kiedy już zacząłem się interesować czymś więcej niż sportowym casualem, zwracałem uwagę na krój i detale, zacząłem zauważać, że mimo wszystko przydałoby się więcej tych pieniędzy ? Poszedłem więc do swojej pierwszej pracy. Były to grosze, bo było to zwykłe rozdawanie ulotek, plus czasowo też różnie ze względu na szkołę. Zdałem sobie też wtedy sprawę, w jakiej jestem sytuacji. Żyję w mieście, w którym jak na początku komentarza pisałem, nie ma dużej szansy na rozwój. Dlatego chciałem jak najlepiej zdać maturę i zacząć studiować w Warszawie. Postanowiłem więc przyłożyć się do nauki… Tak jak pisałem wyżej, chodziłem do słabego technikum. Ucząc się tylko do szkoły nie miałem szansy na wyjechanie do lepszego miasta, na lepsze studia i aplikowania na mój kierunek (Informatyka). Zacząłem więc uczyć się do matur rozszerzonych z trzech przedmiotów. Skończyło się na tym, że napisałem je prawie najlepiej ze szkoły. Tylko ja i dwie osoby z klasy wyjechały studiować poza Radom (gdzie nie ma żadnej sensownej uczelni). Niby to żadne wielkie osiągnięcie, ale nauka dosyć opornie mi wtedy szła. Jednak dzięki zaparciu i dążeniu do celu okazało się, że jestem w stanie napisać nawet rozszerzenia i to na całkiem spory wynik!
W końcu nastąpił czas studiów. Z Twoim blogiem byłem cały czas na bieżąco, czekałem tylko na Twoje kolejne artykuły (i nadal czekam) ? Koszule, swetry, letnie marynarki, krawaty, brogsy, mokasyny, krawaty,
garnitury, poszetki… Wiele rzeczy nie było mi obce ? Na uczelni technicznej, na informatyce nie trudno sobie wyobrazić, że wyglądałem tam prawie najlepiej. Na początku studiów poznałem dziewczynę moich marzeń. Również interesowała się modą (tyle, że damską). Bardzo mnie chwaliła za ubiór i za mój styl życia. Powiedziała mi, że bardzo się wyróżniam na tle innych osób (informatyków) ?. Pierwsza rozmowa, pierwsze spotkania… I tak jesteśmy już 8 miesięcy razem. Teraz to ja wyróżniam się z tłumu, jak kiedyś mój kolega w technikum. Dodatkowo w pogoni za poszerzaniem swojej garderoby, zacząłem się uczyć programowania, aby znaleźć pierwszą pracę w zawodzie (więcej pieniędzy, więcej ubrań! :D) Od półtora miesiąca pracuję jako Junior Java Developer, a prawie połowę swojej pierwszej wypłaty przeznaczyłem na garnitur ze suit supply 😀
I teraz przechodzimy do puenty mojego komentarza. Musiałem to wszystko opisać, aby dokładnie zrozumieć jak Dandysi blog wpłynął na moje życie. Ze zwykłego 18 letniego szaraka bez jakichkolwiek ambicji, z żałosnym stylem ubierania się, stałem się kimś znacznie lepszym. Zacząłem od polepszenia swojej garderoby, tylko aby znaleźć dziewczynę a w trakcie wszystkiego po prostu to pokochałem, przez co zmieniłem swój styl życia. Twój blog pomógł mi dbać o siebie, zacząć polepszać swoją sylwetkę, dostać się na wymarzone studia, wyjść ze strefy komfortu, nie bać się próbować nowych rzeczy, eksperymentować, przestać wierzyć w to, że wszystko przyjdzie samo, wyciągać wnioski, poznać swoją obecną dziewczynę, znaleźć pierwszą poważniejszą pracę, poznać siebie i diametralnie zmienić swoją garderobę. Cała przygoda z blogiem przede wszystkim ukształtowała mój charakter.
Może i to wszystko wydarzyłoby się, gdybym nie poznał Twojego bloga? A może gdyby mi kolega o nim nie powiedział nadal mieszkałbym z rodzicami w mieście bez perspektyw i pracował za minimalną przez wiele lat? Nie poznałbym swojej dziewczyny, nie miał nowych znajomych?
Nikt tego nie wie. Ja natomiast wiem, że nic nie przychodzi samo. I w moim przypadku również tak się nie stało, gdyż przebrnąłem przez masę blogów oraz kanałów na YouTube i poświęciłem temu sporo czasu. Jednakże od samego początku do koń… do dzisiaj! (to przecież nie koniec) towarzyszył mi (i będzie towarzyszył) Secondhand Dandy, dziś znany jako Dandycore – najbardziej dandysi blog w Polsce.
Jeżeli tu dotarłeś, to pragnę Ci podziękować za każdy artykuł, za każdy poradnik i za każdy film na Twoim kanale. Za chęć i siłę do polepszania ubioru Polaków na naszych ulicach. A wszystkich innych zachęcam do propagowania twórczości Dawida. Nawet zostawienie głupiego lajka pod każdym z odcinków sprawi, że film będzie lepiej wypozycjonowany na YouTube, przez co zobaczy go więcej osób a co za tym idzie – więcej osób zainteresuję się modą męską. A przecież taki jest nasz cel!
Lektura Dandysiego bloga jest dle mnie formą ucieczki od sztywnego dress code. Nauczyła wyrażenia siebie w pozawerbalny sposób.
Długo zwlekałem z napisaniem tego posta, ponieważ do tej pory byłem raczej biernym czytelnikiem i nie udzielałem się w komentarzach czy na fb. Zacząłem się jednak zastanawiać nad pytaniem konkursowym i doszedłem do wniosku, że warto wystukać kilka zdań. Nie liczę zbytnio na wygraną, bo moje umiejętności przelewania myśli na papier czy do edytora tekstu nie stoją na wysokim poziomie, ale z okazji Twojego 5-lecia działalności blogowej chciałbym jako wierny czytelnik przekazać Ci podziękowania za dotychczasową pracę. Nie pamiętam dokładnie, kiedy trafiłem na Twój blog, było to chyba jednak na początku twojej aktywności w blogosferze. Z pewnością mogę powiedzieć, że od razu trafił do mojej osobistej „wielkiej trójki” czy też do top3 polskiej blogosfery modowej, która miała na mnie ogromny wpływ, obok MrVintage i Szarmanta. Co dała mi lektura dandysiego bloga? Czego przez ten czas się nauczyłem? Z pewnością dystansu- zarówno do zjawiska mody męskiej jak i do samego siebie. W swoich wpisach, szczególnie tych, w których wracałeś do swoich wcześniejszych, niekiedy niezbyt udanych stylizacji, pokazywałeś jak z czasem może i powinno zmieniać się podejście do mody. Cenię twoje wpisy m.in. właśnie za to jak podchodzisz do błędów nowicjusza- z dystansem i wyciągając z nich nauczkę. Gdy przypominam sobie swoje pierwsze eksperymenty modowe… No cóż, może lepiej nie pisać o nich publicznie. Oczywiście taka zmiana w podejściu może nastąpić tylko wtedy, gdy poszerzamy swoją wiedzę i ciągle próbujemy. Być może gdybym nie trafił na Twój blog, samo stwierdzenie, że można „uczyć” się mody brzmiałoby jak czysta abstrakcja. Przecież wystarczy tylko nałożyć na siebie ubrania i dobrać je tak, żeby mniej więcej pasowały. Otóż, jak mawia klasyk, nic bardziej mylnego! Zacząłem dostrzegać jak bardzo moda jest powiązana z wieloma dziedzinami życia, jak wiele treści i znaczeń ze sobą niesie. Jak zmieniał się i nadal zmienia odbiór różnych elementów stroju, kolorów, dodatków… Do tego znajomość materiałów, wzorów, krojów… Cały świat powiązań i zależności. Ponadto, to co wyróżniało cię od innych blogów, to rzecz ujęta już w samej nazwie- secondhand. Dzięki wpisom z perełkami z lumpeksu czy z sieciówkowych wyprzedaży pokazywałeś mi, że nie jest istotne to, ile jakiś ciuch kosztuje, ale jak wygląda i z czego jest wykonany. Zacząłem zwracać uwagę na proporcje, kolorystykę, dopasowanie, dobór dodatków. „Zaprzyjaźniłem się” z okolicznymi krawcami, mało tego, wiem nawet co od nich chcę i jakiego efektu finalnego przeróbki krawieckiej oczekuję. Nie mniej ważny jest aspekt finansowy- jestem wręcz pewien, że czytając bloga i wcielając w życie Twoje rady zaoszczędziłem sporo kasy unikając nieudanych czy niepotrzebnych wydatków. Moje zakupy stały się bardziej rozsądne. Choć kupuję więcej ubrań niż jeszcze kilka lat temu, to z większości rzeczy jestem w pełni zadowolony. A z tych mniej udanych zakupów jestem zadowolony po wizycie u krawca. Trochę się rozpisałem, więc kończąc i podsumowując: wiele się nauczyłem czytając blog Secondhand Dandy i wiem, że jeszcze więcej się nauczę czytając Dandycore. Jeszcze raz dziękuję Dandysie za twoją obecność w internetach i życzę Ci powodzenia w twoich przyszłych przedsięwzięciach.
Doskonały pomysł
Czołem Dandysie!
aby odpowiedzieć na konkursowe pytanie, postanowiłem stworzyć poniższą prezentację. Mam nadzieję, że wychwycisz wszystkie mrugnięcia okiem. Miłej zabawy!
1. Online – https://www.canva.com/design/DACexF0ZrPs/view
2. Do pobrania – https://megawrzuta.pl/download/7cb9dd5807088942c764ec249e7f5ce7.html
Drogi Dawidzie, E-przyjacielu, najlepszy blogerze!
Kiedy dawno, dawno temu, zupełnym, całkowicie nieprzewidywalnym przypadkiem (Oczywiście zanim ten niespodziewany przypadek nastąpił to najpierw musiałem przedostać się przez całe kilometry spamu, aby wreszcie trafić na dosłownie WYMARZONEGO! bloga)
Więc kiedy natrafiłem już ww przypadkiem na Twojego bloga byłem całkowicie zielony,p.
To był mniej więcej etap, kiedy czarny, błyszczący garnitur pasował do wszystkiego, koszula z krótkim rękawem doskonale z nim współgrała i nie stanowiła najmniejszego problemu (bo przecież tak czy inaczej trzy rozmiary za duża, arcyuniwersalna marynarka w wyrzej wymienionym kolorze, oczywiście z tkaniny poliestrowej, w której rękaw sięgał do połowy dłoni nie miała cienia szans ukazać choć milimetra mankietu koszuli. Wówczas naturalnie najdoskonalszym węzłem krawata był podwójny windsor, gdyż był on duży i symetryczny, najbardziej elegancki, poważny i dostojny. Idealny na ważne okazje.
To nie ważne że ten węzeł pożerał taką ilość krawata że jego końcówka ledwo zakrywała połowę guzików koszuli i że kompletnie nie pasował do mojej do mojej raczej drobnej twarzy i szczupłej budowy ciała. Patrząc na to z perspektywy czasu nie wyglądał dobrze, ani dostojnie, ale poprostu śmiesznie i beznadziejnie, ale wtedy przyglądając się politykom na ekranach podtrzymywałem tezę_podwójny windsor najlepszy,p.
Naturalnie dokładnie tak jak to opisujesz w filmikach na YT (są świetne, teraz to się śmieje) Spodnie musiały sięgać conajmniej połowy obcasa, no bo przecież jak usiądę to absolutnie, pod żadnym pozorem nie może być widać skarpety. To nie istotne że na stojąco te spodnie były tak kolosalnie za długie że zawijały się kilkanaście razy tworząc *akordeon* przy bucie i obciążając całą sylwetkę>P.
Spodnie-DO OBCASA!
Poszetka była dla mnie czymś zupełnie obcym (czytaj-zbędnym), a T-shirt wystający spod rozpiętego kołnierzyka koszuli, czymś naturalnym, dodającym luzu pod nieobecność krawata,) no i oczywiście dodatkowa warstwa ocieplenia przy zimie. Gdybym wtedy postarał się o sportową marynarkę z flaneli, czy grubszy wełniany blazer, dopełnił go kardiganem czy v-neckiem było by mi znacznie cieplej niż z wyglądającym z pod kołnierzyka podkoszulkiem, a cały zestaw prezentował by się o niebo lepiej i zmierzałby już powoli w stronę smart cassualu dopełniony odpowiednimi akcesoriami, a nie (IMPROWIZOWANEJ elegancji)
Niestety…a może to i lepiej, ale nadmienię że po jakimś czasie krawat i marynarka zaczęła mi się kojarzyć ze sztywniakami (nic dziwnego bo wówczas to tak wyglądało). Każdy kto choć troszkę interesuje się w tym temacie musi wiedzieć że czarna poliestrowa marynarka od kompletu, tego samego koloru śledz, czy szerszy krawat w czerni zawiązany w windsor, nawet z jeansami nie będzie wyglądał luzno, anie tym bardziej stylowo. Zacząłem więc unikac marynarek i krawatów, jak ognia, nosząc je tylko na najważniejsze okazje i to z wielką niechęcią… ale wtedy nastąpił PRZEŁOM!
Czyli rozpoczęcie przygody z Twoim blogiem!!!
Z tego co pamiętam na początku zwróciłem uwagę (i mam to przed oczami do dzisiaj) na wiosenną stylizację z militarną kurtką M65 (świetny model), beżowymi chinosami, zieloną kraciactą koszulą vichy i granatowym blazerem, które dopełniały wzorzysta poszetka i żywy krawat w wiosennych barwach zawiązany tak ze SMACZKIEM, a nie na sztywno jak ja to robiłem,p… i ta łezka to nie był błąd.. Wtedy coś się we mnie złamało! No bo tak.. Jest koszula i krawat, wygląda to elegancko, ale nie sztywniacko, tylko przeciwnie. Poprostu SUPER! A potem jeszcze zobaczyłem pochodzenie produktów pod tekstem i takie WOOOW!!! Naprawde secondhand…pytajnik
Nigdy nie byłem do końca przekonany. Myślałem że tam się nic fajnego nie kupi… Tylko dziurawe, brudne i znoszone ciuchy, ale jednak mimo wszystko postanowiłem to sprawdzić i to tylko dzięki Tobie zmieniłem zdanie o tych sklepach. Poszedłem kilka razy zobaczyć i było zupełnie inaczej niż myślałem. Ubrania były czyste, porozwieszane według kategorii na wieszakach, wszystko można było łatwo ogarnąć i znalezc to czego potrzebuje… To było niesamowite. Wełniany sweter za 4 ZŁOTE, JEDWABNY KRAWAT ZA CAŁE 90 GROSZY, koszule, które w sklepach kosztują po 200-300zł…! Teraz mam kilka swoich ulubionych secondhandów i często tam zaglądam, bo naprawdę są tam coraz częściej lepsze rzeczy niż w zwykłych sieciówkach,)
Wtedy jeszcze nie do końca umiałem dobrac odpowiedni rozmiar, ale dzięki lekturze Twojego bloga zacząłem widzieć na własnym przykłazie, jak dużo zmienia ten jeden rozmiar i już powoli |pracowałem| nad swoim stylem. To była naprawde fajna przygoda… Zainspirowałem się stylizacjami z Twojego bloga i nagle okazało się że krawat pasuje nie tylko do czarnego garnituru i białej koszuli)
Pomimo młodego wieku świetnie się czuje w takich ubraniach, bo czytając tego bloga zobaczyłem że da się wyglądac luzno nie tylko w koszulkach i bluzach, ale też w niezobowiązujących marynarkach i fajnych wzorzystych koszulach. Bardzo też polubiłem knity i łączenie ich ze swetrem na zimę, czy marynarką, a nawet solo.
Wszystkie artykuły na Twoim blogu czytam z wielką przyjemnością i ciąglę nie mogę doczekać się następnych. W wolnej chwili czytam te archiwalne, które mi umknęły, albo nawet przypominam sobie te starsze, bo są dla mnie niesamowitą inspiracją. Piszesz bloga, który nie tylko przedstawia suche fakty, ale też pobudza do działania i pokazuje że można sie dobrze ubrać nie obciążając przy tym swojego portfela. Naprawde jesteś niesamowity, życzę Ci powodzenia w blogoswerze i spełnienia marzeń.. też tych stylistycznych… Udanych łowów w sklepach i wszystkiego co najlepsze…
Co dała mi lektóra Twojego bloga…
Praktycznie wszystko. Rozpoczęła moją przygodę z własnym stylem, pomogła odnalezc cel, ukierunkowała poszukiwania, dała mi coś więcej niż wiedzę… Praktykę.
WIELKIE GRATULACJE I POWODZENIA W DALSZEJ KARIERZE DANDYSA!
PS. Przepraszam za błędy… niemiecka klawiatura to masakra.Nie mogę się przezwyczaić
Drogi Dawidzie
Na początku swojej przygody ważyłem 120 kg. Ubierałem się w rzeczy typu lużne koszulki lużne bluzy i adidasy. W perwnym momencie mojego życia stwerdziałem że jednak coś ze sobą zrobię. Zbiłem wagę i w starych ubraniach wyglądałem komicznie. Blogi modowe pozwoliły mi trochę zmienić strój na inny niż typowy dla modych ludzi. Dzięki twojemu wiem że trzeba próbować łączyć różne rzeczy. Na przykładzie twoich wpisów stwierdziłem że modą można się bawić. Niektóre moje stylizacje nie były udane ale dzięki tobie wiem że trzeba próbować – jedna pozytywna rzecz i wiem że ucze się dzieki temu czegoś nowego.
Dzięki tobie także wiem że jeśli się chce dobrze ubrac nie musze wydawać na to grubych kwot. I za to ci dzięki bo wiem że nawet tworząc słabe kreacje ucze się. I to twoja zasługa
Stosunkowo niedawno zacząłem czytać tego bloga, bo dopiero pod koniec października. Był to czas sporych zmian – młodość przemija, a w końcu się obudziłem, że jednak nie można całe życie wyglądać jak gimnazjalista. Jak dotąd stawiałem na minimalizm – moja szafa składała się właściwie wyłącznie z czarnych bojówek, czarnych t-shirtów i polarów. Oczywiście czarnych! Ten stan rzeczy (jak i mój kuc) zaczęły mi powoli przeszkadzać, ale nie wiedziałem jeszcze, który kierunek powinienem wybrać, gdy tyle jest możliwości. Sportowy? Hispterski? A może zacząć się nosić po kaszubsku? Nie sypiałem więc nocami, łamiąc sobie głowę, aż w końcu przez przypadek – podczas poszukiwania na allegro zabawek dla mojego puszystego kota – ni stąd ni zowąd skończyłem na pięciu różnych stronach o męskiej elegancji. Będąc już zorientowanym w przedmiocie, zacząłem szukać inspiracji, blogu, który będzie mi doradzał w subtelnych kwestiach i sprawi, że ubiór stanie się dla mnie rodzajem sztuki, podobnie jak może być z gotowaniem. Tak, moje serce zostało na dandycore. Dandyzm od razu przypadł mi do gustu – po przeczytaniu kilkunastu wpisów i obejrzeniu różnych zestawów uznałem, że to jest moja ścieżka rycerza Jedi. Zmiany zaczęły się powoli – pierwsza rewolucja dotyczyła eksterminacji t-shirtów na rzecz koszul. Przyszedł też czas na wizytę u barbera, który raz na zawsze pozbył się mojego kuca (nie tęsknię). Później pojawiły się pierwsze marynarki, spodnie w kolorze innym niż mhroczna czerń, krawaty i eleganckie obuwie. Progres trwa dalej, a dandycore wciąż mnie napędza przy kreowaniu kolejnych stylizacji. Do wpisu dołączam zdjęcia mojej transformacji na przestrzeni listopad-maj, idealnie jeszcze nie jest, ale wydaje mi się, że mam przed sobą jaśniejszą już przyszłość. Pozdrawiam 🙂
https://ibb.co/jn3vU5
[KOMIKS] [NIE POMIŃ!]
Rysowanie idzie mi lepiej niż pisanie… W załączniku podsyłam komiks z naszą historią, ciekawe jak to Ci się spodoba 🙂 Myślę że te rysunki mówią wszystko, pozdrawiam 🙂
Minimalizm rządzi! <3
https://www.dropbox.com/s/w9g4p1fyr1vbe15/komiks%20150ppi.png?dl=0
płk. Dawid Tymiński
ps. Secondhand Dandy
Szanowny Panie Pułkowniku!
Dowództwo elitarnej jednostki B.R.O.G.S wraz z Panią E przesyła Panu gratulacje i pozdrowienia. Czynią oni to w związku ze zwycięstwem Pana oddziału w bitwie pod Secondhandem (zwanej również wojną pięcioletnią) w której, poniósł Pan bardzo niewielkie straty (ledwie trzy zestawy – Cześć Ich Pamięci!). Pański oddział doskonale wykazał się subtelną siłą elegancji. Na szczególne uznanie zasługują żołnierze wyposażeni w samodzielnie zdobytą broń naturalnego pochodzenia, choćby ostre łezki krawatów pozbawionych podszewki (w celach bojowych – rzecz jasna) czy pasujące do otoczenia walki kamuflujące poszetki. W bitwie tej przyniósł Pan swoim dowodzeniem chlubę całemu państwu podziemnemu i wzmocnił Pan nasze pozycje wobec wroga. W związku z tym dowództwo podjęło decyzję o przyznaniu Panu Orderu Wojennego Virtuti Krawatari I Klasy.
Przesyłamy gratulacje i życzymy dalszej owocnej służby.
W imieniu dowództwa podpisał
Sekretarz Generalnego Departamentu Walki z Poliestrem
Tomasz Jedwabny
Z racji, iż ja – Tomasz Jedwabny – miałem szczyt zredagować tę depeszę do Pana Pułkownika, dodam kilka słów od siebie. Jestem podrzędnym urzędnikiem Departamentu. Zawsze z dumą patrzyłem na działalność B.R.O.G.S, a w szczególności Pana w tejże organizacji. Pańskie „Dzienniki Wojenne” wydane nakładem Instytutu Pamięci o Jednolitej Formalności stały się dla mnie poradnikiem w działalności konspiracyjnej. Dzięki nim dowiedziałem się o bardzo istotnej informacji w mojej pracy w Departamencie. Przed jej rozpoczęciem jako wyposażenia bojowego używałem poliestrowego krawata Windsor-47 kalibru 6cm. Było to zapewne spowodowane wpływami w moim dawnym środowisku Agencji Bezpieczeństwa WIndsora (ABW). Dzięki Panu zmieniłem swoje wyposażenie na jedwabny krawat Four-in-hand kalibru 8,5cm. Dodam że ulepszyłem go fantazyjną łezką. Wszystko to zawdzięczam Panu, Panie Pułkowniku. Pana teksty o wzniosłej walce i służbie elegancji stały się dla mnie motywacją do podziemnej działalności.
Ku chwale elegancji!
Tomasz Jedwabny
Czytanie Pańskiego bloga uświadomiło mi kilka kwestii – po pierwsze zdałem sobie sprawę, że nie muszę dopasowywać się do nikogo, na początku dotyczyło to tylko ubioru, później doszedłem do wniosku, że mogę rozciągnąć to na inne sfery życia. Po drugie – że warto próbować nowych rzeczy, przełamałem się w kwestii kolorów, bardzo długo paleta akceptowalnych przeze mnie barw była ograniczona do czterech – pięciu kolorów. Po trzecie sukces Twojego bloga stał się dla mnie inspiracją, żeby rozwijać własne zainteresowania, założyłem blog na którym dzielę się swoją pasją (ale spokojnie, to nie blog o modzie 😉 ) Wcześniej brakowało mi wiary w to, że takie przedsięwzięcie może się udać.
Świadomość. Przede wszystkim świadomość, że ubiór można wykorzystywać…a raczej trzeba wykorzystywać!
Bowiem człowiek uświadomiony
w wizualną degrengoladę wrócić nie może. Nie wiedząc, a zebraną wiedzą jest ten blog.
Zarówno w relacjach z innymi jak i we własnej świadomości doskonały ubiór staje się narzędziem estetyzmu, którym osiągamy cele, ale i dzierżenie go jest osiągnięciem. To właśnie otworzenie rok temu większości artykułów z Twojego bloga dało mi to do zrozumienia. Sprawiło, że między technicznymi aspektami szmmmmat pojawił się sens tego hobby. Jego miejsce w życiu.
I gratuluje rebrandingu. To dawno przestało być secondhandowanie.
Lektura dandysiego bloga oprócz czegoś oczywistego – zmiany „wizerunku” – dała mi coś jeszcze. Był to pewnego rodzaju spokój i opanowanie w trakcie dokonywania tej zmiany.
Pewnie tak jak większość młodych adeptów sztuki dandysiej chciałem jak najszybciej zmienić swój wizerunek – w końcu po coś przeczytałem te wszystkie posty wielu blogerów, dokonałem całego researchu związanego z dostępnością artykułów w sklepach internetowych… 😀 Może wynikało to z mojego młodego wieku – w końcu porywczość jest czymś, co charakteryzuje młodych ludzi… Ale tak naprawdę dopiero gdy trafiłem na Twojego bloga zmieniłem swoje podejście. Przeczytałem Twoje artykuły, zauważyłem jak zmieniał się Twój styl. Jak powoli wspinałeś się po szczeblach na wyżyny dandyzmu. Opanowałem nieco swoją chęć szybkich zmian, co pozwoliło mi uniknąć wielu nieprzemyślanych zakupów, a przy okazji oszczędzić nieco pieniędzy – ubrania potrafią być skarbonką bez dna. Dzięki temu nie popełniłem wielu błędów, ponieważ zauważyłem czego tak naprawdę potrzebuje w swojej garderobie.
I z tego wynika coś jeszcze, o czym nie pomyślałem wcześniej – zauważyłem to dopiero teraz, w trakcie pisania tego komentarza. Pokazałeś mi, że ubrania powinny pasować do mnie i przede wszystkim – wyrażać mnie.
Przeczytałem kiedyś komentarz na Twoim blogu, w którym doradzałeś konkretnej osobie – o ile pamiętam chodziło wtedy o koszule. Napisałeś, że dany kolor bądź kołnierzyk będzie lepiej pasował do sylwetki bądź karnacji tej osoby. Wtedy pojawiła się u mnie pewnego rodzaju refleksja, że to co piszą wszyscy blogerzy nie jest prawdą objawioną, uniwersalną instrukcją i pewnikiem. Nauczyłeś mnie czegoś, co nazwałbym samodzielnością modową.
A poza tym pokazujesz nam, że można być jednym z bardziej rozpoznawalnych blogerów w Polsce, a pomimo tego być normalnym i życzliwym człowiekiem – do tej pory zawsze pomagałeś, nawet gdy pytałem o głupoty – obojętnie czy był to IG, FB czy blog. I za to Ci dziękuje. 🙂
Aha! Jeszcze jedno – przypominam Ci, że wpłynąłeś destrukcyjnie na moją wizualną ocenę trenczy. Żaden z tych, które do tej pory widziałem, nie dorównuje temu Twojemu. I ja biedny nie mogę żadnego kupić!
Co dała mi lektura dandysiego bloga? To pytanie, na które odpowiedź może wydawać się pozornie prosta. Sądzę, że większość czytelników stwierdzi, że lektura Twojego bloga dała im lekcję stylu i poszerzyła świadomość w kwestii doboru ubioru. Zapewne wielu z nas może powiedzieć, że zwiększyła się nasza wrażliwość na to, co ubieramy każdego dnia. Podejrzewam, że wielu z nas zaczęło robić zakupy w sposób bardziej przemyślany, doceniać jakość ubrań i ich ponadczasowy styl. Czytelnicy dzięki Twoim radom, ucząc się na Twoich błędach i obserwując jak konsekwentnie realizujesz pomysł na siebie, nauczyli się tego, że można stworzyć nową, lepszą wersję samego siebie w oparciu o pewne ogólne zasady, oczywiście z odrobiną nowoczesnego „twista” 😉 Udowodniłeś też, że zasobność kieszeni jest kwestią drugorzędną, jeżeli tylko wystarczająco mocno chce się być „dandy”.
Wszystkie wymienione powyżej rzeczy, które dałeś czytelnikom, kręcą się wokół kwestii ubioru. Dla mnie jednak najważniejsze były lekcje, które nie dotyczyły kwestii materialnych. W odpowiedzi na pytanie postawione na początku: po pierwsze lektura dandysiego bloga udowodniła mi, że warto zawalczyć o swoje marzenia. Jesteś żywym przykładem tego, że jeżeli czegoś mocno chcemy i będziemy do tego dążyć wkładając w to mnóstwo pracy oraz serca, to jesteśmy w stanie spełnić marzenia. Po drugie: pokazałeś mi żeby nie bać się zmian. Po trzecie: Twój blog pokazał mi, że warto podkreślać swój indywidualizm (oczywiście w znaczeniu pozytywnym, nie myląc go z egoizmem) i uczyć się go wyrażać. To dla mnie trzy najważniejsze rzeczy, które dała mi lektura dandysiego bloga. Dziękuję Ci za te bezcenne lekcje.
Pozdrawiam
Drogi Dandysie!
Co mi dała lektura Twojego bloga?
Myślę, że podobnie jak większość czytelników trafiłem tutaj kierowany pytaniem „Jak się elegancko ubrać?”. Podświadomie czułem, że to nie szata zdobi człowieka, ale jednak wizerunek jaki budujemy ma ogromny wpływ na nasze życie. W sytuacji, w której szczytem elegancji był za duży plastikowy garnitur ze studniówki, okazałeś się latarnią w ciemności prowadzącą na spokojne wody klasyki. Jednak to nie poradniki czy zbiory zasad były Twoją najcenniejszą twórczością – najbardziej wartościowe w tej pięcioletniej przygodzie było towarzyszenie Ci w odkrywaniu własnego stylu. Odkrywaniu, które tak naprawdę odbywało się jednocześnie po drugiej stronie ekranu. Pokazałeś, że ubiór może być zainteresowaniem, hobby, pasją. Pasją, którą należy pielegnować i w miarę możliwości zarażać wszystkich chętnych. Później, będąc już nieco dojrzalszy dzięki Tobie zrozumiałem bardzo ważną rzecz – ubiór i dandyzm to tylko ułamek elegancji. Prawdziwa elegancja to poszukiwanie nowej, lepszej jakości w każdym apekcie życia. Każdy Dandys jest nienasycony, chce więcej od siebie i od świata, a fascynacja sztywnymi regułami klasyki to ucieczka od otaczającej nas „bylejakości”.
Z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że Twój blog odmienił moje życie na lepsze. Dzięki niemu poznałem moje nowe hobby, świat klasycznego obuwia. Miejsce, w którym w wolnej chwili siadasz do robienia lustra, a pierwszą warstwę Saphira poświęcasz Uszatemu Dandysowi z Podkręconym Wąsem.
Co dał mi blog?Dużo zabawy i wiedzy która mogę wykorzystać nie tylko w swoim ubiorze a także życiu codzienny.Moja garderoba zmienia się po mału tak jak żona oswaja się z wydatkami na dobre buty które na początku bardzo przeżywała a teraz jestem zdiagnozowanym butofilem i domowym pucybutem i konsultantem zony co jak ubierać 😉
Co dała mi lektura bloga? Kiedy się na niego natknąłem nie znajome mi były jeszcze żadne zasady dotyczące męskiego ubioru. Ubierałem się jak typowy pierwszy lepszy facet na polskiej ulicy (nie obrażając nikogo). Nosiłem sportowe buty, jeansy, bluzę, czasami zdarzyło mi się ubrać koszulę. Gdy wpadłem na dandysowy blog zacząłem interesować się modą męską (mam często coś takiego, że gdy wpadnę na jakiś temat w internecie to staram się jak najwięcej o nim dowiedzieć- tak było i w tym przypadku). Moja szafa zaczęła się stopniowo zmieniać, zaczęło pojawiać się w niej więcej koszul, ba nawet pojawiły się pierwsze chinosy. Inną sprawą jest, że nigdy nie lubiłem garniturów, kojarzyły mi się z czymś niewygodnym. Dzięki temu blogowi dowiedziałem się, że kiedyś kupowany garnitur, Pani w sklepie źle dobrała i nie była kompletnie w temacie (rękawy zakrywające przegub kciuka…). Dzięki wszelkim radom na jakie tu trafiłem, miałem pewność, że pisanie matury będzie sprawą komfortową (było, pomijając komfort psychiczny).
Dziś co prawda rzadko kiedy zakładam garnitur, ale koszule „wyglądają” z szafy prawie codziennie, są komfortowe w noszeniu i dobrze się w nich czuję. Ostatnio nawet mój ojciec stwierdził, że zaczął nosić koszule dzięki mnie, bo zobaczył że człowiek lepiej w nich wygląda. Tak więc myślę, że dandysowy blog oddziałuje nie tylko na czytających go, ale także na otoczenie czytelników. Jesteśmy elementem społeczeństwa i ubiór ma rzeczywisty wpływ na otaczających nas ludzi i świat. Mam nadzieję, że w nowej odsłonie „dandycore” wpisy wciąż będą tak samo ciekawe, pomijam styl pisania, który jest bardzo przyjemny. Lektura bloga bardzo dużo zmieniła w moim życiu, w postrzeganiu ubioru jako elementu nie tylko zakrywającego ciała, ale przyozdabiającego je. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się przekonać dziadka, aby nie ubierał koszuli z krótkim rękawem, chociaż na to już chyba za późno, ale kto wie……..
Pozdrawiam autora bloga oraz czytelników.
Dziękuję Ci bardzo. Jesteś najlepszym dowodem na to, że nawet najtrudniejszy wybór, który jest powodowany głosem serca może doprowadzić człowieka na właściwą drogę. Obserwuję bloga i Ciebie od początku, początkowo z przymrużeniem oka (nie byłem pewien, czy nie zmienisz tej ścieżki) później z coraz większym podziwem. Spodziewałem się rewolucji, rezygnacji z bloga, większej komercji, bardziej drastycznych kroków. Dostałem ewolucyjną zmianę, którą pochwalam i za którą dziękuję. Jest odpowiednie zapotrzebowanie na inne medium, właściwy czas, a treść wciąż wciąga i nie pozostawia wątpliwości co do wysokiej jakości. Zatem oprócz sporej dawki cennej i dobrze zaserwowanej wiedzy, z bloga wyciągnąłem przede wszystkim przekonanie, że należy postępować zgodnie z samym sobą i ciężko pracować, a wejdzie się na właściwą ścieżkę życia. Dlatego jak na wstępie: dziękuję i przepraszam za początkowe wątpliwości. Serdeczne i szczere powodzenia!
Hej Dandys, Ty stary wariacie ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Oczywiście chciałbym napisać, że lektura dandysiego bloga dała mi władzę, sławę i pieniążki, ale tak nie było. Przez Ciebie natomiast wydałem całkiem sporo pieniędzy na nowe ubrania…
No ale tak na poważnie. Pozyskaną wiedzą zacząłem zarażać innych. I choć w moim otoczeniu zwyczajnie nie ma praktycznie nikogo, kto byłby takimi ciekawostkami zainteresowany to jak się później okazało, wiedza jest najlepszą reklamą, jaką możemy sobie sami zrobić. Od kilku miesięcy znajomi – Ci bliscy i dalsi – proszą mnie o pomoc w wyborze garnituru lub doborze dodatków. Serio, nigdy wcześniej nikt nie uważał mnie za specjalistę w temacie. I oczywiście nadal nim nie jestem, ale po prostu fajnie było/jest w wieku 30 lat odkryć nową pasję.
Wcześniej nie wiedziałem wiele więcej niż to, że lubię garnitury. Dziś odróżniam, pewnie tylko podstawowe, ale jednak i tak dla większości śmiertelników nic niemówiące pojęcia. Nie owijając w bawełnę, dzięki lekturze Twojego bloga dowiedziałem się, że istnieją inne sklepy niż popularne sieciówki w miejskich galeriach.
PS. Nauczyłeś mnie też – jak i zapewne wiele innych osób – że czasami aby upolować okazję, trzeba się nieco nadwyrężyć i pogimnastykować. Tak więc od pewnego czasu nie kupuję na „hurra” i w ciągu ostatnich kilku miesięcy nie dokonałem żadnego przypadkowego zakupu. Tak więc w dłuższej perspektywie chyba jednak zadbałeś o moje finanse, so… cofam to co napisałem w pierwszym akapicie.
Z fartem mordeczko!
Blogowa lektura, pozwoliła odnaleźć swoj styl oraz mnie jako początkującemu dandysowi, zrozumienie zagadnień męskiej elegancji, łączenia różnych: faktur, kolorów, krojów. A także miłe spędzanie wolnego wieczoru przy lekturze bloga, dzięki czemu nie marnuję czasu. Pozdrawiam
Czytam Twojego bloga od samego początku, także dała mi wiele ale… rozwiąż zagadkę, a dowiesz się co dała mi lektura Dandysiego bloga w szczególności! 🙂
Jest mała i mieści się w marynarce. Może być wielokolorowa ale najlepiej gdy jest jedwabna. Możesz ułożyć ją bardziej przyzwoicie lub frywolnie i wcześniej zanim nie czytałaś/łeś Dandysa nie wiedziałaś/łeś, że w codziennych stylizacjach wygląda BOSKO!
Tak- to poszetka 🙂
Niby nic a tyle zmienia. Dzięki czytaniu Twojego bloga, zabawie modą, pokazywaniu kanonu męskiej garderoby, „faktom i mitom” mój przyszły mąż w swoim ślubnym garniturze wygląda idealnie! W sklepie wiedziałam na co zwrócić uwagę, jakie są fakty a jakie mity jeśli chodzi o garnitur. No i najważniejsze mój przyszły mąż w swoim ślubnym garniturze postawił zamiast na butonierkę na przepiękną poszetkę! 🙂 Bez Twojego bloga nie dałby się przekonać 😉
Dla mnie Dany to styl współczesnego dżentelmena. Kanon męskiego, eleganckiego stylu. Klasa niezależna od pór roku (!) – tak, nawet latem, w upale można wyglądać stylowo i elegancko.
Tego nauczyła mnie lektura Dandysiego bloga 🙂
Zaczytuję się w Twoim blogu „zaledwie” od roku. Pomimo młodego wieku(18 lat) jestem wielkim pasjonatem klasycznej męskiej elegancji. Piszę „pomimo” ponieważ niewielu ludzi w moim wieku uznaje ubrania tego typu za swoje hobby. Dzięki Tobie udało mi się przezwyciężyć strach przed powiedzeniem „Tak, mam ulubionego blogera”. Co dała mi lektura Twojego bloga? Rozpoczęła podróż po wspaniałej krainie męskiej elegancji z pozycji siły, z pozycji w której elementy ubioru, dodatki, sposób noszenia nie są tajemnicą. Stają się natomiast bazą do tworzenia własnych wariacji.
Dzięki Dandy!
Cześć!
Na bloga secondhand dandy trafiłem, gdy w mojej głowie pojawił się pomysł zmiany wizerunku na trochę bardziej poważny (o ile ówczesny szesnastolatek lub siedemnastolatek mógł być poważny). Nie powiem że zakochałem się w blogu i zostałem tu aż do teraz bo tak nie było, ale co jakiś czas wracałem tutaj chętny poszukiwania „inspiracji ubraniowych”. W 2015 pojawił się wpis dotyczący stroju na uczelnie, to był moment od którego bloga zacząłem śledzić regularnie. Wielokrotnie wracałem i dalej wracam do tego wpisu bo to on chyba dał mi najbardziej znać że mając solidne podstawy w garderobie mogę mieć niewiele ubrań a mnóstwo zestawów 😉 .
Nie nazwałbym siebie dandysem, ale dzięki secondhand dandy zacząłem się bardziej interesować modą męską, przeglądać blogi innych autorów-to ten blog mogę powiedzieć że rozpoczął moje nowe hobby. I mimo tego, że na co dzień nie przywdziewam garniturów, kamizelek czy krawatów to gdy okazja tego wymaga mam wiedzę która pozwala mi bez strzelania większych gaf ubrać garnitur i czuć się w nim dobrze, a nawet usłyszeć prośbę w rodzinie lub wśród znajomych o pomoc w wyborze odpowiedniego stroju na „bardziej elegancki wieczór”, co niewątpliwie jest miło do usłyszenia.
Pozdrawiam i mam nadzieję że forma blogu bedzie zbliżona do poprzedniej, bo nie ukrywam że wpisy z wyprzedażami/okazjami ratowały mój dosc skromny budżet 😉
Co dała mi lektura dandysiego bloga? Dała mi ciekawego partnera do dyskusji. Nie mówię tu o dyskusjach w komentarzach – czytam je zawsze, ale głos zabieram rzadko. Złapałem się po prostu na tym, że traktuje wpisy na blogu jak wypowiedzi mądrego gościa, z którymi czasem się zgadzam, czasem nie, ale zawsze są interesujące i pobudzają mózg do pracy. Już wcześniej wiedziałem mniej więcej jak się ubrać, a w domu od małego mówili, że jak cię widzą tak cię piszą. Blog nie zmienił mnie zatem z abnegata w dandysa, rozumiałem też zawsze, że jakieś komunikaty swoim ubiorem wysyłamy. Jednak refleksje autora na temat znaczenia ubioru, jego kompozycji, roli poszczególnych elementów jako wiadomości czy w ogóle estetyki w życiu codziennym otwierały mi niemal z każdym wpisem oczy na fakt, iż to wszystko tworzy swoisty język, z własnym slownictwem, gramatyką i historią. Niemal po każdym wpisie zaczynałem więc w głowie dyskusję z jego tezami, ich sprawdzanie, przeprowadzanie kontrargumentów, a tak się składa, że dobrą dyskusję lubię jak mało co. Nie zdziwił mnie zatem ani trochę wybór nowych studiów autora. Mam też nadzieje, że będzie rozwijał wyznaczony nimi kierunek. To chyba dobra nisza dla niego i dla bloga – mojego dyskutanta – bo ładnie ubranych facetów, na których dobrze popatrzeć, internet zamieszkuje legion. Blogów, do których siada się jak w ulubionej knajpie do „tego-gościa-co-zawsze-powie-coś-dającego-do-myślenia” jest zaś znacznie mniej.
Cześć
Na wstępie gratulację z okazji udanej zmiany – wyszło fajnie! Czytuję Twojego bloga zaglądając mężowi przez ramię już od jakiegoś czasu i jestem pod wrażeniem lekkości pióra Jeśli chodzi o rzeczy jakie wyniosłam z lektury bloga to muszę wskazać te wszystkie ciekawostki! Nigdy nie sądziłam że męski ubiór rządzi się tyloma prawami, wskazówkami czy zasadami. Profesor Dandy jest świetnym nauczycielem tego szalenie ciekawego świata klasyki, szczególnie że mąż interesuje się tym tematem – dobrze być na bieżąco i wiedzieć czym są te wszystkie kozerki, glanki i obłożyny o jakich mówi Dzięki Tobie, Dandy, mogę doradzać także koleżankom odnośnie ubioru ich facetów i robić to w zgodzie z zasadami męskiego ubioru. Koszulom ecru i stroikom na ślub mówimy stanowcze i zdecydowane nie! Odrobina twardej wiedzy odnośnie klasyki ubioru naprawdę otwiera oczy na wiele spraw. W tym miejscu muszę zdecydowanie nie zgodzić się z Wojciechem Szarskim – mężczyzna może dobrze wyglądać jeżeli doradza mu kobieta, pod warunkiem że ma ona pewną wiedzę. Czemu mogłam sama dowieść, dobrze doradzając mężowi w butiku Macaroniego
Odpowiadając na Twoje pytanie nie mogę pominąć jednej rzeczy – zdjęć. Są absolutnie świetne!
Najmilszego!
Ps. Oczywiście wybieram nagrodę specjalną
Pewność siebie, chęć ciągłego rozwoju. Przeświadczenie, ze nie jestem „freaky”, ze takich jak ja jest wielu. Zrozumiałem, ze nie należy patrzeć na innych, byc odważnym, podążać za własnymi marzeniami i zdaniem.
Z rzeczy bardziej przyziemnych to ciekawą lekturę, dobre zdjecia i mile spędzony czas na przeglądaniu bloga ze swoją żona. Nie muszę wygrać, ważne ze ona jest ze mnie dumna.
Śledzenie bloga dało mi sporą dawkę śmiechu spowodowaną wybornymi, a zarazem subtelnymi memami.
„Co dała mi lektura dandysiego bloga?”
Odpowiedzi w istocie jest wiele. Nauczony zostałem, iż ubrania dobrze dobrane do nas samych tworzą- wraz z niebanalnym charakterem- komplet idealny, nieskalany. Precyzja, dbałość o szczegóły, ciągły samorozwój. To odzienie winno być dla nas, a nie my dla odzieży. Tym, co znajduje się na nas można od razu wyjść naprzeciw nowo poznanym osobom, które w chwili ujrzenia naszej sylwetki mogą domyślać się, jaki mamy charakter oraz zainteresowania. W momencie, kiedy swym postępowaniem jesteśmy w stanie to potwierdzić to wszystko pięknie się dogrywa, i dany człek wie- ubiór zrodził się wpierw z naszego poszanowania zasad, manier, koegzystencji z ludźmi innymi. Nasz system wartości jest spójny, odpowiednio wyselekcjonowany i kompletny. Doceniłem to. Doceniam bo dziś dzień, i gdybym tylko był trafion tu wcześniej, to doceniałbym jeszcze dłużej. Będę to doceniał. Harmonia- nauczyłeś mnie Dawidzie harmonii, którą przełożyć można na dziedziny życia wszelakie. Pięknie dziękuję. Życzę ciągłych, dalszych sukcesów i życia pasją- by ziemska wędrówka smak swój miała. Pozdrawiam Dandysa oraz wszystkich, którzy czerpią z jego studni wiedzy i doświadczenia! 🙂
Na Twojego bloga natrafiłem kilka lat temu. Chciałem sprawdzić jak rozwija się u nas męska moda i zapatrywanie na modę w Polsce przez facetów. Natrafiłem na Mr Vintage’a, który pochodzi z moich rejonów. Zaciekawił mnie, ale jego sylwetka nie była zbliżona do mojej i jakoś nie mogłem się tam odnaleźć. Szanuje Michała bo jest równie jak ty oddany modzie i na jego bloga też zaglądam. Ty jednak masz w sobie to coś co mnie bardziej przekonało. W komentarzach komplementowałem, szczerze oceniałem, pewnie też ganiłem – nie wszystkim się dogodzi 😉 Później przeniosłem się na Twój instagram i tam z zachwytem oglądam Cię. I stylizacje rzecz jasna. Przez te 5 lat wyprzystojniałeś 🙂 Dzięki instagramowi poznałem twój przesympatyczny głos. Ciepły, radosny. Błyskotliwy żart. Fajny facet jesteś, wiesz? Z pasjami, z marzeniami, planami, które realizujesz. Twój blog nauczył mnie, że pasja to jedna z najważniejszych rzeczy w życiu. Że jeśli się coś lubi, to trzeba się temu poświęcać i uszczęśliwiać siebie i też innych przy okazji. Twój blog pokazał wiele cennych wskazówek, jak nosić, do czego nosić, dlaczego nie nosić, z czym łączyć. Często do tego wracam mimo, że preferuje inny styl. bardziej luźny. Twój blog nauczył mnie też, żeby być sobą, nikogo nie udawać i uśmiechać się do świata. Uwielbiam jak się uśmiechasz!
Pewnego dnia podczas okienka między zajęciami na uczelni, rozmawiałam z kolegą o pisaniu magisterki, szybko wtedy zepchnął temat na swojego promotora, a konkretnie na zachwyty nad jego garderobą i garniturami. Trochę mnie rozbawiła ta ekstaza u kolegi z roku, ale złapaliśmy wspólny język bo wspomniałam wtedy, że śledzę Twojego bloga i trochę dzięki temu „ogarniam” temat, okazało się, że on też jest Twoim stałym czytelnikiem. Tak wspominam pierwszy moment, kiedy podczas przypadkowego oczekiwania na kolejne zajęcia w swoim towarzystwie poczułam, że moj chłopak to świetny rozmówca i nadajemy na tych samych falach 🙂 dalszego rozwoju Dawidzie!
Wybieram nagrodę specjalną
Dawidzie!
Serdecznie Ci gratuluję tak szybkiego i tak ważnego dla męskiej blogosfery rozwoju. Mam nadzieję, że pod nowym szyldem dalej będziesz tak dobrze uświadamiał i nauczał ludzi o tym genialnym, i dzięki tobie między innymi, już nie zapomnianym stylu.
Teraz czas na zadanie konkursowe. Twoja działalność wg. mnie jest najlepiej widoczna w dwóch aspektach, które przedstawiłem obrazkowo w formie dwóch mini-memów. Potraktuj to proszę jako jedną pracę konkursową ;): http://imgur.com/a/BQPAd
Jeszcze raz gratuluję i do zobaczenia na mirko, jbzd lub w innej części internetu!
Drogi Dawidzie, o ile moją przygodę z męską elegancją rozpocząłem z blogiem Wojtka Szarskiego, o tyle lektura Twoich wpisów pozwoliła mi wykreować swój styl. Bardzo lubiłem czytać o bezszwowych lotnikach czy marynarkach bespoke, ale jako student ciężko było mi pozwolić sobie na takie luksusy (sam z resztą studiowałeś to wiesz o czym mówię 🙂 ). A Ty pokazałeś mi. że wystarczy poświęcić trochę czasu na przejrzenie wyprzedaży oraz powęszyć w secondhandach, aby osiągnąć naprawdę dobre efekty przy niskim budżecie (swoją drogą to dzięki Twoim „przeglądom wyprzedażowym” udało mi się dorwać moje pierwsze marynarki czy spodnie, nie wspominając już o łowach w SH). Twoja umiejętność łączenia ubrań ze sklepów z odzieżą używaną z rzeczami z sieciówek kupione za odłożone studenckie pieniądze (pamiętam, jak zawsze podkreślałeś, że kupujesz wg zasady „nie wydam więcej niż stówkę”) pokazała mi, że nie ma znaczenia ile dana rzecz kosztuje, bo gdy dobrze zestawisz ją z innymi ubraniami, cały ubiór ma szansę wyglądać jak miliom dolarów. Podpatrując Twoje stylizacje, tak samo jak Ty popełniałem błędy, ale dzięki temu razem z Tobą mój zmysł doboru kolorów i wyboru ubrań ewoluował – i za to Ci najbardziej dziękuję. Oczywiście dziś odwiedzam Twój blog z niemniejszym zapałem. Życzę powodzenia i trzymam kciuki! P.S. Daj znać jak znowu zawitasz w Rybniku – zapraszam na pogawędkę przy kawie
Dawidzie,
Moja odpowiedź na Twoje pytanie jest równocześnie podsumowaniem (w mojej ocenie) Twoich lat pracy oraz udzielania się w różnej formie w blogosferze i nie tylko.
To co stworzyłeś i reprezentujesz formułuję mianem reguły „2P i 1K”.
Wspomniana reguła jest wyrazem:
a) precyzji,
b) ponadczasowości,
c) komplementarności.
Ad. a
Prezentowany przez Ciebie wizerunek od bazy po akcesoria jest formowany precyzyjnie, w przemyślany sposób. Podoba mi się to, że nie zostaje zaniedbany żaden szczegół jak np. poszetka, rękawiczki, skarpety czy sznurówki.
Ad. b
Wiele Twoich propozycji zawiera w sobie elementy charakterystyczne, które mimo upływu lat nie tracą na wartości pozostając niezastąpione. Można tu wymienić m.in. szare spodnie, granatowy blezer, M65, kurtka skórzana czy trencz.
Ad. c
Esencją dobrego wizerunku jest umiejętność łączenia elementów (często z dwóch różnych biegunów) w taki sposób aby wzajemnie się uzupełniały i tworzyły spójną całość.
Pokazujesz, że jest to do zrealizowania.
Ponadto, wracając do genezy Twojego bloga, nazwa „Secondhand Dandy” dobrze oddawała charakter tego co prezentujesz. Wielokrotnie udowodniłeś, że znany, pożądany i drogi towar nie musi kosztować astronomicznej sumy.
Co więcej, wydaje mi się, że trafnie pokazywałeś i na swój sposób uczyłeś łączenia kolorów, faktur i kształtów. Efektem tego jest dobrze opisywane przez Ciebie dążenie do smart-casualowej perfekcji.
Czerpiąc z Twojej wiedzy i doświadczenia, wybrałem styl „preppy” (wielokrotnie wspominany i prezentowany przez Ciebie) i postanowiłem spróbować swoich sił w budowaniu stylizacji w tym charakterze.
Dzięki Twojej pomocy zrezygnowałem z „emocjonalnych zakupów” na rzecz budowy szafy od fundamentów, ubrań typu basic oraz męskich konieczności do których wciąż wracam.
Poniżej zamieszczam zdjęcia tego, co udało mi się wynieść z lektury Twojego bloga.
https://images82.fotosik.pl/762/05af902295eed2a0.jpg
https://images84.fotosik.pl/762/37a422fd1b0b5857.jpg
https://images83.fotosik.pl/760/96255bccd43cacdf.jpg
https://images82.fotosik.pl/762/daba22bdd1d2470a.jpg
Pozdrawiam
Tomasz N
Co dała mi lektura dandysiego bloga?
Garba!
Czytałem sobie z ciekawości, raz po raz, i przeoczyłem moment kiedy sam zostałem dandysem. Nie zauważyłem kiedy odstawiem „jeden dyżurny” weselny garnitur i zawsze zawiązany „jeden dyżurny” krawat, w który trzeba było się zawsze umiejętnie wślizgnąć. Teraz byle jak z domu nie wyjdę, ale żeby jakoś wyglądać, trzeba się nieźle napracować!
Oto przykład z dziś: http://imgur.com/a/Qmk0O
Te buty się same nie zapastują.
Na blogu powinien widnieć napis:
„Przeze mnie droga w miasto utrapienia,
Przeze mnie droga w wiekuiste męki!”
serdecznie,
Maciek
PS Dzięki za te wpisy, a najbardziej za „Secondhand” w nazwie, która kiedyś mi uzmysłowiła, że można dobrze się ubrać za rozsądne pieniądze. Mam teraz sporo ubrań dobrej jakości z drugiej ręki, zwłaszcza koszule.
Dawidzie!
Swoją przygodę z męską elegancją rozpoczęłam na Twoim blogu. Przez lata obserwowałam Twoje działania i na ich podstawie budowałam swoją wiedzę dotyczącą mody męskiej. Z czasem zdjęcia publikowane na blogu stały się jedną z inspiracji do tworzenia przeze mnie rysunków. Wciąż jednak czułam niedosyt, aż w końcu zdcydowałam się na podjęcie drugiego kierunku studiów – Projektowania Ubioru na Uniwersytecie Artystycznym. W linku przesyłam grafikę przedsawiającą moje przykładowe szkice. https://drive.google.com/open?id=0B3yH29jJLWwLV294WTFyc2pFX3c
Biorę udział w walce o nagrodę specjalną 🙂
Pozdrawiam,
Paulina
Jako urozmaicenie od zgłoszonych form pisanych, zapraszam do posłuchania piosenki inspirowanej najgorętszym hitem tego lata… „Despacito”. Pisarz-poeta – amator, gitarzysta – amator, wokalista – amator. W obawie przed zbiorowym linczem nie publikuję swojego wizerunku 😉 Twórczość tylko dla czytelników o mocnych nerwach, tych o wyrafinowanym guście muzycznym ostrzegam – wchodzicie na własne ryzyko. Wszystkim, którzy dotrwają do końca gratuluję cierpliwości i dziękuję za uwagę.
P.S. Użyte foto pochodzi ze zbiorów własnych. Spotkałem Cię kiedyś w warszawskiej Zarze, ale nie miałem śmiałości zagadać. Na pamiątkę zrobiłem zdjęcie Dandysa w swoim żywiole 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=niYynobePtE&feature=youtu.be
Czy to możliwe, że komentarz został w jakiś sposób odrzucony?
Wrzuciłem go wczoraj koło 22:00, sprawdzałem – wyświetlał się a teraz go nie widzę.
Było tam sporo linków z instagrama.
Ze względu na dużą ilość linków trafił do sekcji zatwierdzenia, ale już udało mu się wydostać 🙂
Hej Dandy,
Jestem tutaj na twoim blogu zupełnie przypadkiem, szukałem inspiracji na youtubie. Mam w Sobotę w wesele i znalazłem sposób ubioru dość pewny. W moim przypadku będzie to niebieska koszula (gładka), do tego czerwony krawat (wyrazisty), a garnitur granatowy. To będzie wiejskie wesele, chce wyglądać i pokazać, że tak dobrane kolory można nosić. Nie byłem przekonany do tego, stanąłem przed lustrem. Pokazałem zdjęcie koleżankom i mamie, dostałem 3x na TAK! To mnie postawiło na nogi i dało pewności siebie. Śledząc twój blog, jestem zadowolony, ze trafiłem tutaj! Miłego dnia 🙂
Wesele to jednak okazja na białą koszulę.
Gratulacje!
Bardzo ciekawe i kreatywne wpisy i odpowiedzi.
Dandy! Dzięki takiej interakcji z czytelnikami tworzysz(lub przyciągasz) bardzo kreatywne grono ciekawych ludzi. Mam nadzieję, że będzie to dla Ciebie inspiracją dla jeszcze ciekawszej działalności. Może jeszcze kiedyś wpadniesz na jakiś oryginalny pomysł jak wykorzystać taki potencjał?
Ps. Knity są świetne i ulubione, moje dwa najczęściej zakładane krawaty, nie tylko do marynarki 😉