Gdyby zapytać przeciętnego ankietowanego kim według niego jest dandys, to drugą najpopularniejszą odpowiedzią (zaraz po “nie wiem”) byłaby ta, według której jest to “mężczyzna (przesadnie) dbający o swój wygląd”. I o ile kwestia ubioru jest w przypadku dandysa niewątpliwie konstytutywna, o tyle redukowanie dandysiej postawy do samego tylko dbania o elegancki strój jest w mojej ocenie niezasadne i niesprawiedliwe. Dandyzm był i jest bardzo bogaty w warstwie ideowej, a ów zmitologizowany strój stanowił środek do osiągania nieco wyższych celów, o których dowiecie się w tym właśnie wpisie 🙂
Na początku było głupstwo
By sięgnąć korzeni opisywanego w dzisiejszym artykule zjawiska, trzeba się cofnąć do XVII wieku, kiedy to rozpoczął się proces przestawiania europejskiej gospodarki z torów feudalnych na kapitalistyczne. Wtedy to właśnie rodzący się ustrój gospodarczy zaczyna powoli kruszyć ramy sztywnego dotąd systemu stanowego i okazuje się, że urodzenie przestaje być główną determinantą majątkowego statusu. Przedstawiciele mieszczaństwa zaczynają akumulować kapitał, następnie poprzez inwestycje efektywnie go pomnażają i w rezultacie są w stanie ekonomicznie zrównać się z najwyższą warstwą społecznej drabiny – arystokracją. Oprócz czynników ekonomicznych, nie bez znaczenia było także wsparcie ideowe, wyrażające się w dynamicznym rozwoju prądów równościowych i emancypacyjnych na przełomie XVIII i XIX w.. Tarcia, wynikające z niedostosowania anachronicznego ustroju społeczno-prawnego do nowego ładu na polu ekonomii, dały początek nowemu zjawisku społecznemu nazwanemu później dandyzmem.
Jak podaje Joanna Zawadzka, nie do końca jasna jest etymologia pojęcia; określenie owo można wywodzić od francuskiego dandin (głupiec), szkockiego dantil (próżnować), niemieckiego tandeln (bawić się) lub staroniderlandzkiego dantem (robić głupstwa)1. Jak widać nie są to zbyt pochlebne określenia, bardzo dobitnie jednak obrazowały stosunek przedstawicieli społecznego ancien régime do nowopowstałego ruchu. A stosunek ów nie mógł być pozytywny, gdyż dandysi nie zdecydowali pójść drogą rewolucji, której celem miałoby być pognębienie arystokracji. Wybrali drogę subwersji, która nazywana bywa sztuką zachodzenia wroga od tyłu i rażenia go jego własną bronią2, a wyrażającą się w następującym myśleniu: “Skoro nie godzicie się na włączenie nas w swoje szeregi, przejmiemy wasze zwyczaje i w ten sposób sami się nobilitujemy. Dzięki temu staniemy się arystokratami nie z racji urodzenia, ale w wyniku świadomego i dobrowolnego wyboru.” To właśnie to woluntarystyczne kryterium stało się powodem, dla którego dandyzm określany bywa często mianem pierwszego, nowoczesnego stylu życia w znaczeniu, jakie nadajemy temu terminowi współcześnie.
Arbitrzy stylu w służbie piękna
Jako że zjawisko bogacenia się przedstawicieli mieszczaństwa stało się powszechne, ruch zdobywał coraz większą popularność w Europie (potężnym katalizatorem zmian okazała się być Rewolucja Francuska ze swoimi egalitarystycznymi hasłami). To, co dla wielu było fircykowaniem i stratą czasu, dla dandysa było środkiem do wyindywidualizowania się z rozentuzjazmowanego tłumu. Jego dbałość o ubiór nie była sztuką dla sztuki, choć przeciwnicy ruchu solidnie dbali o to, by tak o dandysach sądzono. Stanowiła ona środek wyrazu dla wewnętrznej harmonii i umiłowania estetyki w każdej dziedzinie życia. Dandys żył ubiorem i dla ubioru, a zainteresowanie nim było jasnym komunikatem; konsekwencja w dbałości o swój wygląd jest wyrazem konsekwencji we wszystkich innych sferach mojego życia, którym się poświęcam. W każdej z nich, tak jak w ubiorze, jestem nieznoszącym półśrodków perfekcjonistą.
A tych pozaubiorowych sfer było całkiem sporo, bo i życie ówczesnego mężczyzny na poziomie oferowało sporo możliwości. Bycie dandysem w tamtym czasie oznaczało tyle, co bycie arystokratą piękna, uczuć i myśli, indywidualistą, członkiem wspólnoty self-made-manów, rebeliantów na froncie walki ze skostniałym systemem. By móc realizować swoje cele i stać się członkami szanowanej socjety, dandysi doskonalili swoje kompetencje, przykładali niezwykłą wagę m.in. do konwenansów, wzorów odpowiedniego zachowania i galanterii używanego przez siebie języka. Jako że swoją pozycję zawdzięczali wsobnym cechom, jak i nabytym umiejętnościom, nieobca była im buta, arogancja, jak również wysokie przekonanie o własnej wartości. Kolektywnie okazali się być niezwykle pojętnymi uczniami, gdyż w pewnym momencie członkowie dandysiego ruchu zyskali nawet miano “nad-gentlemanów”, czyli osób wypełniających gentlemańskie ideały w najpełniejszy sposób. Takie zaangażowanie może na pierwszy rzut oka wydawać się absurdalne. Gdy jednak pod uwagę wziąć fakt, że owym działaniem chcieli zaznaczyć swoje arystokratyczne aspiracje wydaje się ono być całkiem zasadne. Arystokracja bowiem nadal rozgrywała społeczne karty, to od ich kolektywnego widzimisię zależało, czy dany kandydat został przyjmowany do gentlemeńskiego grona. Tragiczne skutki niewpasowania się w ramę przez aspirującego dandysa widać w Wielkim Gatsbym w scenie w rezydencji Buchananów, kiedy Jay symbolicznie przegrywa z Tomem ze względu na brak ogłady w sytuacji wielkiego stresu. Nauczenie się tych wszystkich reguł wymagało wielkiego wysiłku, nie dziwi więc, że dandysi tak mocno obnosili się ze swoją wiedzą w tym zakresie i stosowali ją w praktyce. Zapał neofity robi swoje, a dandysie dążenie do estetyzacji każdej sfery swojego życia tylko taką postawę wzmacniało. Anglosaska paremia “fake it till you make it” znalazła w przypadku dandysów niebywałe uzasadnienie.
Wolność wyboru
Pierwsza połowa XX wieku przyniosła światu dwie globalne wojny i upadek zbiorowej wiary w nieuchronność modernistycznego postępu, wiodącego ludzkość ku wiecznej, technokratycznej szczęśliwości. Ten sam postęp, który pozwolił dziewiętnastowiecznym dandysom wyemancypować się z mieszczańskiej przeciętności, niecały wiek później stał się gwoździem do ich trumny. Ostatecznej klęsce systemu stanowego towarzyszyło ustanowienie kultu męskiej efektywności, co w praktyce oznaczało odebranie mężczyznom kategorii szeroko rozumianego piękna i przekazanie jej przedstawicielkom płci pięknej na niejako “wieczyste użytkowanie”. W kwestii archetypu, dworski galant ustąpił miejsca mężczyźnie ciężko pracującemu i skupionemu na konkretach, który nie miał czasu ani ochoty na zgłębianie archaicznych kulturowych kodów. Jedną z pierwszych kwestii, która została położona odłogiem jako niepotrzebna stuprocentowemu mężczyźnie, była konstytutywna dla dandysów kwestia męskiego ubioru. Potrzeba było upływu ponad stulecia i kolejnego zwrotu ku indywidualizmowi, by dandyzm powrócił nie tylko jako opcja dostępna, ale i lifestylowo atrakcyjna. W czym i ta strona ma pewien swój udział 🙂
Kiedy prawie pięć lat temu rozpoczynałem swoją przygodę z internetową twórczością, przybranie miana dandysa nie oznaczało zbyt wiele, bo ta kategoria praktycznie nie istniała w ogólnej przestrzeni komunikacyjnej. Z tego powodu też sam do końca nie miałem świadomości z jakim tematem się mierzę. Kiedy jednak zdecydowałem się mocniej w niego zagłębić zauważyłem, że dandyzm, tak mocno kojarzony przez pryzmat przesadnej wręcz dbałości o ubiór, jest w swej istocie o wiele bardziej złożony i co chyba nawet ważniejsze, świetnie przystaje do obecnych nam czasów. Pierwotni dandysi stosowali mimikrę jako jedyny dostępnym im środek emancypacji. Współcześni entuzjaści mody znajdują się w mojej ocenie w o wiele bardziej komfortowej sytuacji, gdyż wszechobecny kult indywidualizmu i wolności wyboru pozwala im konstruować swoją osobowość swobodnie, a nie wedle jakiegoś określonego wzoru. Paradoksalnie zbyt duża ilość możliwości może skłaniać do chwytania się utartych schematów (co w przypadku adeptów męskiej mody może znajdować wyraz w piętnowaniu jakichkolwiek odstępstw od ustalonych kanonem reguł, nawet wtedy, gdy utraciły pierwotnie legitymizujący je kontekst, czy uznawania elegancji za jedyną godną dandysa ubiorową opcję), ale nadal nie zmienia to faktu, że to wybór jednostki jest tutaj podstawowym prawem.
Dandys – to znów brzmi dumnie!
O tym, że coraz więcej osób decyduje się postrzegać siebie przez pryzmat dandysiego stylu życia świadczyć może fakt, że jedna z największych grup poświęconych tematowi męskiej mody (prawie 9000 członków) nazywa się “Jak będzie z Dandysami?” (nota bene mogę się Wam pochwalić, że to jeden z wpisów na moim fanpage’u zainspirował jej twórców do jej założenia). Dandysi stają się wdzięcznym tematem dla pisarzy (książka “Dandysi i Dżentelmeni” autorstwa Agnieszki Janas, opisująca męską modę ery przedmagazynowej z perspektywy jej entuzjastów) jak i naukowców, którzy, tak jak Karolina Sulej, decydują się poświęcać im swoje badania oraz wystąpienia. Myślę, że z czasem termin ten będzie się upowszechniał i kluczową sprawą dla wszystkich zwolenników dandyzmu jest zadbanie o jego dobre imię. O tym, co jest według mnie ważne w kwestii zrozumienia obecnej wersji opisywanego zjawiska, pisałem w ostatnim akapicie mojego artykułu dla Monogram Magazine:
„(We współczesnym dandyzmie) nie chodzi […] o rekonstrukcję, a o przejęcie ogólnej idei i dostosowanie jej do wymagań współczesności. W momencie, kiedy wszystkie zasady i rygory ulegają rozluźnieniu, narzucenie sobie eleganckiej konwencji sprawia, że dandys znów może pokazać światu swą rebeliancką naturę. W tym jednak przypadku przeciwnikiem nie jest skostniały i sztywny system społeczny, ale seryjna bylejakość i wszystko to, co blokuje możliwość indywidualnego rozwoju i wyrażania siebie. Tak jak pierwotnych dandysów oskarżano o lenistwo i hedonizm, tak współcześnie czasem trudno jest zliczyć wszystkie aktywności, jakim oddają się członkowie tego ruchu. Cechuje ich wiecznie niezaspokojona ciekawość świata, efektem czego interesują się wieloma dziedzinami i w każdej z nich próbują się doskonalić. Jeśli zaś coś jest im obce, to nie z powodu ignorancji, a w wyniku świadomego wyboru. Nie są też bynajmniej narcyzami – prawdziwi dandysi są wobec siebie krytyczni i nieobca jest im autoironia. Ubiór zaś nie stanowi dlań celu samego w sobie, jest wizytówką przekonań i bogatego wnętrza, jak również środkiem do kreowania odpowiedniego wrażenia”3.
Mam nadzieję, że dzisiejszy tekst Wam się spodobał i dzięki niemu poszerzyliście swoją wiedzę na temat pierwszego nowoczesnego stylu życia. Jeśli w Waszej opinii jest on wartościowy, to będzie mi niezwykle miło, jeśli zdecydujecie się podesłać go osobom zainteresowanym tematem, bądź udostępnić na swoich profilach w mediach społecznościowych. Temat jest niezwykle ciekawy i niewyeksploatowany, więc jeśli taka dłuższa forma przypadnie Wam do gustu, to chętnie pokuszę się o kolejne tego typu artykuły. Na dzisiaj bardzo Wam dziękuję za poświęcony czas i uwagę.
Pozdrawiam,
Dawid / Dandy
Bibliografia:
1. “Słownik literatury polskiej XIX wieku”, Bachórz J., Kowalczykowa A., red., 1991, 160–161
2. “Subwersja, czyli sztuka inteligentnego oporu”, Cierniak J., www.krytyka.org
3. “Dandysi – arystokraci stylu”, Monogram Magazine nr. 1/2016
Okładkę, przedstawiającą sławnych dandysów: Beau Brummela, Oscara Wilde’a i Edwarda VIII zaczerpnąłem ze strony http://cristianaziraldo.altervista.org
“[Mój ubiór] nie stanowi […] celu samego w sobie, jest wizytówką przekonań i bogatego wnętrza, jak również środkiem do kreowania odpowiedniego wrażenia”
Gotowa odpowiedź dla początkujących na pytanie “a ty coś się tak wystroił?” 😀
Nie myślałem o tym w ten sposób, ale rzeczywiście może być to pewnego rodzaju komunikacyjny wytrych 😀
Artykuł rewelacja. Myślę że tego tu brakowało i jeśli co jakiś czas będą się pojawiały takie wpisy to blog jeszcze bardziej zyska i wybije się spośród innych. Tak jak wchodząc na “Czas gentlemanów” chce poczytać o gentlemanach tak zaglądając tu fajnie by było dowiedzieć sie czegoś o dandysach 😉
Pozdrawiam
W pewnym momencie stwierdziłem, że skoro na polu naukowym zajmuję się tematem dandyzmu, to może właśnie wzorem Łukasza warto także dzielić się z wami moimi przemyśleniami w tym temacie. Analogia więc w pełni zasadna 🙂
Dzięki i pozdrawiam!
Świetny artykuł. Dobra i rzetelna robota. Dzięki Dawid.
Dawid bardzo dobry i rzetelny artykuł. Oby tak dalej.
Dobry kierunek.
Dziękuję Panowie za miłe słowa wsparcia 🙂
strzał w dziesiątkę ! 🙂 Pozdrawiam
Ten stary wpis jest bardzo pouczający. Jeśli dobrze rozumiem, to w skrócie:
1) Pierwotny, XVIII-wieczny dandyzm to nie tylko troska o własny ubiór, ale ogólnie o wygląd siebie i swojego otoczenia, w celu łamania barier społecznych – zwłaszcza między upadającą arystokracją a powstającą burżuazją.
2) Nazwa „dandys” mogła być pierwotnie obraźliwa, patrząc na prawdopodobne etymologie; dopiero z czasem mogła się stać nieironiczną autoidentyfikacją, na zasadzie subwersji, tak jak się stało współcześnie z terminami typu queer, SJW czy niem. Schwul.
3) Dandyzm mógł zaniknąć w XX w. z co najmniej dwóch powodów:
a) jego główny wróg, czyli podział feudalny, upadł do reszty,
b) szowinizm arystokratyczny, wg którego kobieta nie nadaje się do troski o wygląd, ustąpił szowinizmowi plebejskiemu, wg którego wygląd to bzdura, a kobiety są głupie przez zajmowanie się tym. Taki kult śmierdzącego, zapoconego, ale za to napakowanego i nieźle zarabiającego macho mógł się rozpowszechnić przez:
i) wojny światowe i zimną wojnę,
ii) socjalistyczny kult pracy fizycznej i nienawiść do burżuazji,
iii) ogólną amerykanizację kultury światowej, a w USA z braku feudalizmu brakowało też europejsko rozumianego dandyzmu,
iv) last but not least: przez złamanie kolejnej bariery społecznej, tym razem między chłopstwem a mieszczaństwem.
4) Na początku XXI w. nowy dandyzm ma rację bytu. Pierwotnie był protestem przeciwko zakazywaniu pewnej kultury (arystokratycznej) pewnym ludziom (mieszczanom). Teraz wyższa kultura, także wizerunkowa, może być w wielu kręgach milcząco zakazana i ostracyzmowana – przez powszechny egalitaryzm i kult wydajności zamiast jakości.
Jeśli to wszystko prawda, to odkrywam, jak bardzo słowo „dandys” do mnie pasuje. Pomimo roku dość intensywnego zainteresowania męską modą i urodą unikam tego słowa w stosunku do siebie, bo czuję, że ciągle za mało wydałem w życiu na ciuchy, a poza tym nikt mnie tak jeszcze nie nazwał. Mimo to faktycznie jestem kimś, kto aspiruje do wyższej klasy społecznej – konkretnie z prowincjonalnej klasy średniej do krajowej inteligencji. Moje zainteresowania, w tym męska moda i uroda, są w jakimś stopniu przekornym, przewrotnym protestem przeciwko pewnym barierom społecznym. Te bariery to wspominane ataki na perfekcjonizm; kult partactwa nazywanego produktywnością i efektywnością – zamiast efektowności i doskonałości. Tak jak gentlemanem stawało się m.in. dzięki odpowiednio dużej ilości czasu wolnego, tak współczesny dandys aspiruje do wzorca klasycznego gentlemana, dając sobie czas na „bzdury” jak wizerunek i protestując przeciwko powszechnemu pośpiechowi.
Będę wdzięczny za komentarz do tego komentarza: czy na pewno dobrze zrozumiałem ten wpis. Pozdrawiam,
MT
Na pewno jest to dobrze napisane. Gratulacje za sprawne posługiwanie się słowem.
Szanowny Autorze,
gratuluję przecudnej urody tekstu, z pogłębionym rysem historycznym i namysłem społecznym. To bardzo ciekawy temat i trend, który obserwuję jako kobieta niemłoda (63), ale zainteresowana warstwą estetyczną i artystyczną życia codziennego- kultura codzienności, to jest ten obszar, w który wpisuje się tematyka dot. dandysa, czy w pojęcie stylu życia. Dla mnie powiązanym i b. ważnym aspektem wartym odrestaurowania i kultywowania jest także język – codzienny język komunikatywny w przestrzeni publicznej…upadający, sponiewierany i zubożały ….
W tym obszarze zainteresowań mamy do rozważenia także problem przyzwolenia na bylejakość …..Więc te zanikające maniery, brak wrażliwości w znaczeniu dostrojenia się do sytuacji, w której się uczestniczy, ponadto brak empatii – to bardzo ważne kompetencje miękkie, warte kultywowania i modelowania….
Marzę o zadbanych i eleganckich mężczyznach, klubach gentlemanów czy nawet rycerzy- etos mężczyzny został kompletnie wyparty. Panowie macie ogrom pracy do wykonania, aby wyedukować chłopaków, gdyż, rodziny sobie często z tym nie radzą (nie mają zasobów własnych ku temu), a szkoły w podstawie programowej nie mają takiego zakresu oddziaływań….
Celuje Pan w bardzo wartościowy i potrzebny wątek na rzecz wzrostu kultury społecznej, poprzez odrodzenie kultu mężczyzny estetycznego, wartościowego i wyjątkowego ! Kursy pogłębione – Zostań gentlemanem- osiągnęłyby wg mnie ogromną rzeszę zainteresowanych….
Staromodne pojęcie kindersztuba….ileż ja się nacierpię z moim mężem, nie będącym w posiadaniu /nie rozumiejącym kodów kulturowych dot. dobrych manier, taktu, wyczucia, standardów i norm współżycia….to są bariery i deficyty nie do wyrównania w późniejszym życiu….
Zachęcam do zinstytucjonalizowania edukacji w zakresie treningu i wychowania przyszłych gentlemanów!!! Jeśli w tej grupie znajdą się te najbardziej wybujałe formacje czyli Dandysi- to cudownie!
Pozdrawiam serdecznie
i dziękuję za podzielenie się wiedzą
pozostając w napięciu
Ewa Z
Uaaaaa… wspaniałe!
Nie zdawałem sobie sprawy jak bliska jest mi ta postawa!
Dziękuję Ci Dawidzie.