Dandys, ty budrysie!

To niezwykle ciekawe, że elementy garderoby bardzo często zawdzięczają swoją nazwę innej nazwie własnej. Mamy przecież w damskiej modzie słynny żakiet “szanelkę”, w modzie męskiej np. marynarkę nehru, czy czapkę maciejówkę. W przypadku dzisiejszego wierzchniego okrycia, czyli budrysówki, musimy cofnąć się do czasów Adama Mickiewicza, który utworem pt. Trzech Budrysów, spopularyzował w polszczyźnie rzeczownik budrys, pochodzący od zapisywanego z wielkiej litery imienia, a będący żartobliwym określeniem stosowanym w przypadku Litwinów.  Z czasów dziecięcych pamiętam, że mój Tata – fanatyk gołębi, używał tego wyrazu w stosunku do osób o zawadiackim usposobieniu (a także zwierząt, w efekcie czego jeden z naszych owczarków niemieckich zwał się Budrysem). Przypisanie tej nazwy do wyposażonej w kaptur kurtki, charakteryzującej się prostym krojem, nakładanymi kieszeniami i zapięciem na drewniane kołki datuje się na lata 60. XX. wieku i nie do końca wiadomo, dlaczego wybrano akurat ją. Na sto procent wiemy jednak, że kurtka ta jest jednym z niepodważalnych filarów stylu casual, a jej praktyczność jest nie do przeceniania 🙂

AST05

AST06

AST07

AST08

Budrysówka ma w sobie bowiem wszystko to, czym powinno się charakteryzować uniwersalne okrycie wierzchnie. Jej “formalność” w dużej mierze kształtowana jest przez inne elementy zestawu, przez co można ją stosować w niezwykle szerokim stylistycznym spektrum (nie połączyłbym jej z formalnym garniturem ani ubiorem wieczorowym, ale w asyście tweedowego trzyczęściowca sprawdzi się w mojej ocenie przednio). Jej swobodny, mniej dopasowany niż w przypadku eleganckich płaszczy, krój zapewnia wygodę, pozwalając także w sezonie zimowym odpowiednio ją docieplać grubszymi swetrami. Ten konkretny model wyposażony został w podszewkową pikówkę, która bardzo dobrze izoluje i zapobiega nadmiernej utracie ciepła. 60% wełny w składzie także jest niezłą opcją (zwłaszcza w sytuacji, gdy, tak jak ja, kupiło się ją za niecałe 100zł), a jestem zdania, że w przypadku okryć wierzchnich nie trzeba być aż tak rygorystycznym w kwestii domieszek, jak w przypadku rzeczy znajdujących się bliżej ciała. Inną sprawą była kwestia jej koloru, który w salonie jawił się bardziej jako brązowy, by po powrocie do domu i utracie wsparcia sklepowego reflektora okazać się zgniłozielonym. Chwilę wahałem się, czy ten kolorystyczny w stosunku do zielonego szlafrokowego dwurzędowca dubel jest uzasadniony, ostatecznie jednak stanęło na tym, że ich stylistyki są na tyle różne, bym był w stanie przymknąć na ten fakt oko. I dobrze, bo do realizacji postulatu o zwiększeniu ilości casualu na blogu nadaje się ona idealnie.

AST11

AST12

AST03

Na nogach zaś mamy nowy nabytek w postaci casualowego klasyka – kultowych Premium Six Inch marki Timberland. Dla niektórych adeptów męskomodowej klasyki nie ma lepszych butów sportowych niż brogsy, ale, umówmy się, mogą one nie pasować do większości zestawów utrzymanych w duchu nieformalnej swobody. Pomimo obaw co do uniwersalności żółtego koloru, na żywo okazały się nieco bardziej ciepłe w odcieniu i z tego powodu nieźle korespondują np. z kontrastową, miedzianą nicią, stosowaną standardowo w produkcji jeansów. Są całkiem wygodne, poza jedną częścią, tj. miejscem, w którym język wszyty jest w środkową część obłożyny. Składająca się w tym miejscu w harmonijkę skóra jest dość gruba i przyszyta konkretnymi nićmi, przez co nieco uwiera mnie w kostki. Czy ktoś z posiadających ten sam model ma może z nim podobne doświadczenia? Ostatnio, by uniknąć otarć, posiłkowałem się “kompresem” z waty, ale może z czasem się ułożą i takie prowizoryczne działania nie będą już więcej potrzebne.

AST04

AST02

AST01

AST13

Foto – Adam Ptak

Budrysówka – Pull&Bear (podobna)
Sweatshirt – Zara (podobny)
Jeansy – Cubus (podobne)
Buty – Timberland

Ostatnio miałem dla Was gościnny występ na kanale dziewczyn z The Boobskie, czas więc najwyższy na ich rewizytę na moim YT. Postanowiłem, w ramach swobodnej rozmowy, zapytać je, co w ich ocenie kobiety cenią w męskim szerokopojętym stylu. W filmie, oprócz solidnej dawki kobiecego punktu widzenia, znajdziecie parę śmieszkowych momentów, w tym jeden thug life. Zapraszam serdecznie do obejrzenia 🙂