Partnerem wpisu jest marka Miler Menswear
Kiedy sprawy mają się naprawdę źle, każdy agent zobowiązany jest do wzięcia na siebie jeszcze większej odpowiedzialności. W przypadku superagentów oznacza to balansowanie na granicy życia i śmierci.
Otoczenie, w którym przyszło nam działać okazało się jeszcze bardziej nieprzyjazne niż przewidywaliśmy. Programowi delegalizacji eleganckiej ubiorowej konwencji, opisanemu w poprzednim raporcie, niedługo potem w sukurs przyszły działania wspierające, z których najbardziej piekielne żniwo zebrała inicjatywa 500+ na każdy drugi poliestrowy dres. Jako że w leśnym podziemiu dysponowaliśmy jedynie naturalnymi tkaninami, okazało się, że dość szybko zaczęliśmy borykać się z problemami z zaopatrzeniem w ortalionowe uniformy. Bez nich zaś wniknięcie w miejską tkankę bez wzbudzania jakichkolwiek podejrzeń ze strony cywilów było niemożliwe. Pozostawienie spraw swojemu obrotowi skazałoby nas na niechybną zagładę. Trzeba było działać. Dlatego właśnie zostałem oddelegowany na misję wyjazdową.
Nasz wywiad od pewnego czasu wysyłał nam informacje, że na północy zlokalizowano bliźniacze struktury eleganckiego podziemia, które z nieznanych nam powodów mogło bezproblemowo działać w publicznej przestrzeni. Otrzymałem zadanie bezpośredniego sprawdzenia dlaczego jest to możliwe i podjęcia próby współpracy na rzecz wspólnego nam celu. Nigdy wcześniej bowiem nie potrzebowaliśmy tak spartańskiej jedności jak obecnie.
Gdy dotarłem na miejsce i otworzyłem skrytkę, w której przygotowany był mój północny uniform, moim oczom ukazała się kartka wetknięta subtelnie do brustaszy. Znałem ten format, wszak codziennie sam używałem go do raportowania postępów prac. Zaokrąglone niczym klucz wiolinowy litery składały się na następującą treść:
“Z dziennika agenta M.
Jestem w terenie już ponad dwa tygodnie i zaczynam czuć się zmęczony. Porzucenie zadania jest niezwykle kuszące, a wizja komfortowego dresu spędza mi sen z powiek – kiedy jestem już tak blisko! Widziałem go, choć oczy płatają mi figle to jestem pewien, że go widziałem! I choć już mój denim przetarty, spodnie nie trzymają kantu, a o perfekcyjnej łezce mogę tylko pomarzyć, to nie zamierzam się teraz poddać. Komandor Grenadyn nie wybaczy mi, jeżeli nie doprowadzę do konfrontacji. To dziś. Będzie ze mnie dumny.”
Pogłoski o ich istnieniu się potwierdziły. Co więcej, byli krok przede mną. Wiedzieli o mojej obecności. Pozostało jedynie jak najlepiej przygotować się na spotkanie.
Okazało się, że nie musiałem długo na niego czekać. Od pierwszej chwili wiedziałem, że to on. Zestaw cieszący oko niskim kontrastem, ostra jak od brzytwy łezka, frakowe klapy i diamentowe wykończenie dołu kamizelki. Ale przede wszystkim plecy. Plecy, na których ewidentnie było widać, że to nie pierwszy lepszy garnitur. Tam widać było krawiectwo. Takie, które nie pozostawia Cię obojętnym nawet przy pobieżnym oglądzie. Nasze oczy się spotkały. Ale czas konfrontacji dopiero miał nadejść.
Kiedy dotarłem na miejsce, on już na mnie czekał. Nie miałem wątpliwości, że pod zasłoną lotniczych przeciwsłonecznych okularów czają się oczy, które wbijają się we mnie z siłą tysiąca szpilek do kołnierzyka koszuli typu pin collar. Na szczęście mnie także chroniła zasłona spolaryzowanego szkła, więc mogłem stanowczo odpowiedzieć surowością oblicza. Świadomi nieuchronności konfrontacji ruszyliśmy ku sobie…
… by wymienić się gratulacjami, co do stylistycznych wyborów. Wszak w tych trudnych czasach o dobry zestaw niełatwo 😉
Foto – Maciej Gajdur / Wro Street Fashion
Garnitur – Miler Menswear
Koszula – Miler Menswear
Krawat – Batistini
Poszetka – Miler Menswear
Okulary – H&M
Kamizelka – H&M
Rękawiczki – Napo gloves
Buty – Deichmann
Poprzednie części Agenta w służbie E. znajdziecie pod poniższymi linkami:
Agent w służbie E. cz. I
Agent w służbie E. cz.II
Jeśli szukacie idealnego, uniwersalnego garnituru, którego nie powstydziłby się superagent, to zachęcam do zapoznania się z propozycją partnera dzisiejszego wpisu, marki Miler Menswear. Ich podstawowy, granatowy garnitur RTW, który miałem przyjemność wykorzystać w tej sesji, powstał na bazie bogatych doświadczeń marki z szyciem miarowym i jest klasyczną odpowiedzią na sezonowe, sieciówkowe trendy. Technologia half-canvas, szersze klapy, nisko osadzony guzik, płytko wszyta pacha, brustasza w kształcie charakterystycznej łódeczki, tzw. barchetty – to niektóre z elementów, jakie wyróżniają go na tle dostępnej sklepowej konfekcji. Dwie dostępne sylwetki (klasyczna i slim), jak również możliwość wyboru różnych rozmiarów marynarki i spodni spośród ponad pięćdziesięciu (!) modeli sprawiają, że każdy entuzjasta klasycznej męskiej elegancji nie powinien mieć problemu z jego doborem. Jego podstawowa cena to 2499zł, obecnie jednak, po zapisaniu się na newsletter otrzymać można voucher o wartości 900zł, efektem czego jego cena spada do niezwykle atrakcyjnych 1599zł (opcja zapisu dostępna jest u dołu strony). Preorder trwać będzie jeszcze przez dziesięć dni, tj. do 11.09.2016 r. Jeśli szukacie idealnego uniwersalnego garnituru, to prawdopodobnie nie ma obecnie na rynku opcji, która w tak dużym stopniu byłaby osadzona w menswearowej konwencji i w tak świetny sposób modelowałaby sylwetkę do pożądanego stanu. Myślę, że w tym względzie zdjęcia mówią same za siebie 🙂
Przy okazji pozwolę sobie wspomnieć także o trwającym do 4.09.2016r. preorderze toreb skórzanych, które przy ostatniej tego typu akcji cieszyły się wśród Was sporym zainteresowaniem. Każdy z modeli dostępnych jest obecnie 200 zł taniej, przy zakupie zestawu torba weekendowa + torba codzienna otrzymacie gratis skórzaną kosmetyczkę o wartości 399zł. W ofercie dostępne są trzy kolory: brązowy, czarny i koniakowy. Moja recenzję torby weekendowej znajdziecie w tym wpisie 🙂
Koszmarne rękawy!
To jest garnitur RTW bez jakichkolwiek poprawek, a te są niezbędne, by produkt prezentował się nienagannie. Tutaj rękawy są nieco za długie, a wypełniający je ciasno mankiet francuski sprawił, że odrobinę podjechał do góry i stąd wzięły się te fałdy. Kiedy przyjdzie mi za jakiś czas prezentować mój model, wtedy na pewno będzie miał on rękawy optymalnej długości 🙂
Zdecydowanie z prezentowaniem tego garnituru trzeba było poczekać na przyjście swojego egzemplarza, bo ten tu, to jest straszna kaszana. Nie robi to dobrej reklamy Milerowi, bo niestety dobrze wyglądają tylko spodnie. :/
Popieram przedmowcę.
Z czasem mankiet rzeczywiście wypchnął te rękawy. Szkoda, ale to już chyba trzeba zrzucić na karb “surowej” sesji bez ciągłego poprawiania się. Mi się podoba, zwłaszcza z rabatem. Wieszak się rządzi swoimi prawami, więc bardziej bym się martwił znacznie droższym taliowaniem którego tutaj nie trzeba byłoby poprawiać. No i szerokie klapy (zwłaszcza te zamknięte), o które wciąż ciężko. Ich braku się naprawić nie da.
Po pierwsze, jak już bym kupił garnitur w tej cenie, to wymagałbym od niego tego, żebym nie musiał go co chwilę poprawiać, no bo jeżeli coś ciągle poprawiam, to znaczy, że chyba nie leży zbyt dobrze. Dodatkowo, ten rękaw nie wygląda jakby się chwilowo podwinął, tylko na całej długości robi wielką harmonijkę. Druga sprawa, powiedz mi proszę, jakim cudem taliowanie marynarki będzie droższe od skracania rękawów od góry? Bo przypomnę, że Miler w swoim garniturze zrobił działające guziki w rękawach. Generalnie bardzo na plus jest w garniturze wkład z płótna, wysokiej jakości wełna oraz dość szerokie klapy, aczkolwiek trzeba się wstrzelić idealnie w rozmiarówkę, żeby nie musieć wydać sporej kasy na poprawki krawieckie. W cenie uwzględniającej rabat byłbym osobiście skłonny się nim zainteresować, ale w cenie podstawowej wolałbym już dołożyć trochę na szycie na miarę lub jakiś MTM. Takie moje zdanie.
Tutaj znaczącą rolę odegrał szeroki mankiet francuski, który podciągnął zbyt długi rękaw marynarki (o jakieś 2cm) i stąd wzięły się te fałdowania. Ja niestety mam ten problem, że mam nieco za krótkie ręce w stosunku od ogólnie przyjętego dla rozmiaru 46 standardu i niemal zawsze muszę te rękawy skracać. To jest garnitur z wieszaka i jak 99% garniturów z wieszaka będzie wymagać dodatkowych poprawek. Przy dorzuceniu do niego nawet 200-300zł i tak będzie to w mojej ocenie dobra inwestycja, jeśli potrzebujemy uniwersalnego, granatowego garnituru o niespotykanych w sieciowej konfekcji tak menswearowych proporcjach 🙂
Tak jak napisałem wcześniej, przy cenie rabatowej, jest wart uwzględnienia, w cenie standardowej, jak dla mnie, odpada. A co do szerokich mankietów francuskich, to to jest jakaś tragedia, wszędzie, gdzie mierzyłem, ledwo mieściły mi się do rękawa marynarki. Ostatecznie, jedyny mieszczący się, dorwałem w Vistuli.
Skąd te buty?! Może jestem jedno piwo za daleko, ja głupi licytuje Meerminy od Vincenta do ostatniej sekundy, a tu takie monki Dajsmana? Jestem oburzony!
Pozdrawiam gorąco! Lubię Twoje wpisy bo bawet jak sa o rzeczach Milera to brzmią bardzo niewymuszenie.
Z kolekcji Deichmanna sprzed dwóch lat. Pamiętam, że jak wrzuciłem informację o ich dostępności na swoje kanały social media, to wymiotło je dokumentnie ze wszystkich salonów w przeciągu kilku dni 😀
Serdecznie dziękuję za miłe słowa! Podejmując się współprac, staram się przede wszystkim mieć na względzie korzyść dla Czytelników, bo to Wasze zadowolenie w głównej mierze gwarantuje powodzenie akcji. Cieszę się, że jest to widoczne 🙂
No wybaczcie, ale jak ktoś oferuje rabat 900 zł za zapisanie się do newslettera to łatwo można się zorientować jak bardzo sztucznie napompowana jest ta cena.
Może się to wydawać dziwne, ale tak działa mechanika preorderu. Firma mogłaby odszyć 50 sztuk od razu i sprzedawać je w cenie 2499zł (rynkowo uzasadniona cena jak za tę jakość), by w razie niesprzedania części z nich nadal wyjść na swoje. W momencie, kiedy jednak zainteresowanie sięga np. 150 sztuk potwierdzonych dodatkowo przedpłatą w preorderze, to wtedy jesteś w stanie wynegocjować w szwalni lepsze warunki, efektem czego jesteś w stanie zejść także ze swojej marży. Tak działa hurt. W tym przypadku bardziej elegancki 🙂
Preorder ma głównie dwie funkcje. Po pierwsze pozwala oszacować zapotrzebowanie i sfinansować je z pieniędzy klientów, a nie własnych. Klienci niejako udzielają kredytu kupieckiego. Przy okazji, jeśli zamówienie jest duże, faktycznie uzyskuje się jakiś rabat (ale nie takiego rzędu, jak przebitka u Milera).
Po drugie i najważniejsze, podając cenę normalną 2.5k i obniżając ją na ograniczony czas, wytwarza się w kliencie poczucie, że kupując produkt oszczędza pieniądze. Cena 2.5k jest sztucznie zawyżona po to by skusić klienta większymi ‘oszczędnościami’. Preorder trwa krótki czas, by klient nie miał czasu na racjonalne podjęcie decyzji, by zmusić go do zakupów ‘tu i teraz’, bo okazja zaraz ucieknie. W ten sposób klient kupuje w pośpiechu garnitur, którego być może nie potrzebuje, ale cieszy się, że ‘zaoszczędził’ 900zł.
Sam garnitur jest wart ceny 1500zł i wygląda dobrze. Prezentowana sesja to niestety falstart – za długie rękawy wyglądają paskudnie.
Co do techniki sprzedaży opartej na preorderze – marka Miler ma na tym polu dużo sukcesów i ich kreacja wizerunku w social media jest bardzo dobra, więc nie piszę o tym w złej wierze – taką po prostu mają strategię marketingową.
Uważam, że garnitur jest bardzo ładny, pomimo ewidentnych problemów z dopasowaniem. Nie był szyty na miarę i jest jasne, że przez to nie będzie pasować na każdego. A przynajmniej nie bez poprawek krawieckich. Ciekawi mnie, że nikt nie skomentował do tej pory faktu, że zarówno Miler jak i Szarmant niemal jednocześnie wypuszczają na rynek granatowy garnitur RTW. Ciekawi mnie bardzo porównanie tych garniturów.
Tak działa pre order ale nie w tym przypadku. Tutaj to zwykłe napompowanie ceny i nic więcej. Mamienie ludzi swojego rodzaju “premium” jak w przypadku jego skórzanej oferty. Jednak po kontakcie czar pryska i okazuje się, że takiej samej lub nawet lepszej jakości produkt można nabyć w każdej galerii handlowej za 10-20% mniej…
Szwalnia nie zjedzie z ceny o 900zł. Przy hurcie można pewnie negocjować z 10%. Tutaj rabat w postaci 900zł, to raczej chęć sprzedania detaliście w cenie hurtowej. Lepiej jest zarobić 30-50% niż mieć magazyn zapchany garniturami, które nie są warte swojej ceny.
Analogiczna sytuacja ma miejsce w przypadku już 324239429348293 pre orderu na fantastyczne skórzane skarby ze stajni Milera których cena jest również nadmuchana do granic możliwości a potem sprzedana bajeczka, że to pre order. Dla mnie pre order robi się raz a nie 100.
No nic, niech każdy rozsądzi to wszystko na podstawie własnych obserwacji i przemyśleń bo ja bym mógł na temat pana TM napisać całe wypracowanie a fanboy i tak powie, że nie mam racji ;).
A nikt nawet słowem nie wspomniał o spinkach z wizerunkiem Secondhand Dandy’ego? Taki drobiazg, a jak cieszy oko… Gratulacje Dawidzie!
Bo spinki z własnym wizerunkiem to taki narcyzm, ze lepiej go przemilczeć 😉
Zapędziłeś się trochę z krytyką, Przemku. To był prezent, bodajże od siostry.
Dokładnie, to był prezent od siostry… 😉
Pozdrawiam,
E. Tymińska.