Jako że ostatnia wycieczka w rejony casualu Wam się spodobała, postanowiłem pójść za ciosem i zaprezentować kolejną niewymagającą krawata i marynarki propozycję. Po raz drugi (pierwsza próba do obejrzenia TUTAJ) postanowiłem podjąć się połączenia ze sobą tego, co na pierwszy rzut oka wydaje się być niepołączalne – lekkości charakterystycznej dla stylu włoskiego, z nieformalnym sznytem brytyjskiego country.
Tak jak i ostatnim razem, tak i dziś trudno jest wyznaczyć jasną linię stylistycznego podziału. Bo przecież kurtka husky jest typowo wyspiarskim klasykiem, ale intensywnie promowany w poprzednim sezonie burgundowy (czy też marsalowy) kolor nadaje jej modowego, śródziemnomorskiego wydźwięku. Nie inaczej jest ze spodniami w kratę Księcia Walii – wzór brytyjski, ale gramatura materiału i stopień ogólnego dopasowania raczej na modłę włoską. Uważam, że moda powina raczej łączyć niż dzielić, więc na ten moment oszczędzimy sobie zbędnego antagonizowania i potraktujemy zestaw jako niejednorodną, ale jednak, całość 🙂
Ostatnio na swoim Facebooku pisałem o mojej walce z tendencją do wręcz śródziemnomorskiego odkładania pewnych rzeczy na później. W kontekście blogowania często obajwia się to tym, że po zakupie nowej rzeczy dość intensywnie ją użytkuję, ale nie znajduje to zupełnie odzwierciedlenia w publikowanych na stronie sesjach. Wtedy bardzo często mija cały sezon, rzecz ląduje w głębi szafy i musi poczekać dobre kilka miesięcy, zanim znów aura pozwoli na jej noszenie (dokładnie taki scenariusz zadziałał w przypadku mojej lnianej marynarki – w trakcie ostatniego lata planowałem pokazać ją na kilka sposobów , skończyło się na jednej publikacji).
Tak samo stało się z burgudnową husky, zakupioną na ostatnim etapie zimowej wyprzedaży w Bytomiu za 109 złotych. Poza kolorem, to całkiem klasyczny model – pikowanie jest wyraźne, tkanina średnio wywatowana, proporcje też niczego sobie, choć fason nieco krótszy od pierwotnie stosowanego. Czasami jednak zdarza się, że jeden niewielki szczegół może wywrzeć niezwykle wielki wplyw na odbiór całości. W przypadku tej kurtki takim wiele znaczącym detalem okazał się mniej standardowy kołnierz. Nie jestem wielkim fanem sztruksu, a w kontekście tradycyjnych kurtek husky to właśnie wyłożone grubo tłoczonym sztruksem kołnierze były dla mnie największym problemem, zawężającym spektrum zastosowania takiej kurtki do bardzo nieformalnych zestawów. Podmiana sztruksu na grafitowy materiał a’la filc okazał się świetną innowacją, która pozwoliła wyeliminować wspomniany powyżej problem.
Mam długą szyję, a do takich wybitnie wypada nosić golfy. Dlaczego zatem nie nosze ich tak często, jak bym chciał? Dzieje się tak z dwóch powodów: po pierwsze skóra mojej szyi alergicznie reaguje na kontakt z wełną, dlatego każdy wełniany element znajdujący się blisko niej musi być zapośredniczony przez warstwę bawełny (zazwyczaj w psoatci kołnierzyka koszuli), efektem czego nie mogę nosić wełnianych golfów solo. Drugim problemem jest całkiem zrozumiały (wełna grzeje bardziej niż bawełna) brak w ofercie sklepowej zbyt wielu modeli wykonanych z bawełny, które swym designem przypominałyby te wełniane (choćby np. grube, casualowe modele o warkoczowym splocie). Czas chyba przejść się do lekarza specjalisty, bo a nuz uda się coś z tym zrobić 🙂
Foto – Adam Ptak
Kurtka – Bytom
Koszula – Massimo Dutti
Golf – Zara
Zegarek – Daniel Wellington (na hasło secondhand_dandy do 15.11 otrzymacie 15% zniżki na cały asortyment)
Spodnie – H&M
Skarpety – Calzedonia
Buty – Shoepassion
Co do stylówy, to wg mnie krata księcia Walii skutecznie przyćmiewa tu jakiegokolwiek włoskiego ducha.
A co do miejsca, to polecam Colloseum Jazz Cafe, do którego prowadzą schody z tej sesji. Bardzo przyjemny spokojny klimat, rzadko spotykany w knajpkach w centrum. No i oczywiście najlepsza muzyka. 😀
Cześć Dawidzie,
Świetna sesja. Taki styl lubię – doskonale wyważone połączenie stylu casualnego z formalnym. 🙂 Bardzo podobaja Ci mi sie Twoje monki. A propos butów – wśród internetowych miłośników męskiej elegancji szczególne popularne jest te 5 firm: Yanko, Shoepassion, Crownhill shoes, Meermin i Partenope. Czy byłbyś w stanie uszeregowac je pod względnem jakości? O ile domyślam sie, ze Yanko i Shoepassion to raczej wyzsza polka, to z resztą miałbym problem. 🙂
Pozdrawiam!
Jeszcze jedno pytanie, jeśli pozwolisz!
Czy jesteś w stanie polecić jakiegoś krawca we Wrocławiu, u którego mógłbym dokonać prostych poprawek jak np. wyszczuplenie spodni poniżej kolan, lub skrócenie rękawów koszuli I mieć pewność, że tego nie zepsuje? Nie ukrywam, że zależy mi na dobrym balansie cena/jakość. 🙂
Pozdrawiam!
Co do krawca, to ja skracałem rękawy oraz zwężałem i skracałem nogawki w garniturze u Pana Maksymiliana Świerkockiego na Tęczowej 6. Wszystko zrobione zgodnie z ustaleniami. Zapłaciłem coś w okolicach 100 zł, ale dokładnie nie pamiętam. W wielu miejscach można o nim poczytać sporo dobrych opinii.
Pozdrawiam
1. Yanko, 2. Meermin/Shoepassion 3. Crowwhill 4. … 5. Partenope (beznadziejnie wąskie kopyta).
Cześć Michale,
Bardzo się cieszę, że sesja przypadła Ci do gustu! Co do uszeregowania firm obuwniczych, to, bazując na opiniach kolegów po blogach, zgodzę się z propozycją kolegi Adama. Co do krawca, to w tej chwili nie jestem w stanie nikogo polecić, bo już od ponad roku nie zdarzyło mi się korzystać z tego typu usług. Postaram się wywiedzieć i coś zaproponować niedługo 🙂
Jeszcze raz dzięki 🙂
Może masz szerokie racice.
Nie przesadzałbym z tą brytyjskością kurtkek Husky. Z obserwacji czynionych przeze mnie obecnie w Wiecznym Mieście wynika, że Włosi bardzo chętnie je zakładają gdy temperatury spadają do niewyobrażalnych chłodów sięgających 15 C :). Serio.
Ale rdzennie jednak są brytyjskie. Zresztą pisałem o braku potrzeby antagonizowania, więc możemy uznać husky za część wspólnego brytyjsko-wloskiego ubiorowego dziedzictwa 🙂
Zgodzę się z tym. Pierwsze kurtki pikowane typu husky powstały w Anglii i były produkowane pod marką Husky Ltd. W 1990 roku właściciel Steve Guylas sprzedał firmę Włochowi. Obecnie pikówki pod tą samą nazwą powstają w Mediolanie. Tak więc bez wątpienia można tu mówić o wspólnych konotacjach.
Kurtki pikowane mają korzenie w Wielkiej Brytanii, ale faktycznie Włosi są nimi zauroczeni. Co więcej, potrafią im nadać bardziej miejski charakter i zwiększyć prestiż przez stosowanie szlachetniejszych, droższych tkanin. Wystarczy spojrzeć na kolekcje włoskiej firmy Waterville. Według mnie robią jedne z najpiękniejszych kurtek pikowanych.
Posiadam tę kurtkę w kolorze ciemnobrązowym. Kupiona za podobną kwotę. Nosi się bardzo przyjemnie. Chodziłem w niej przez całą końcówkę poprzedniej zimy i wczesną wiosną. Fajna do stylu casualowego, ale daje radę też z marynarką. Mam jedną bardziej sportową, która idealnie mieści się pod kurtkę. Potwierdzam słowa Dawida – zastąpienie sztruksu a’la filcem sprawia, że kurtka jest dużo bardziej uniwersalna.
Dawidzie, apropo drażniących właściwości wełny, próbowałeś golfów z wełny merynosowej? Są o wiele delikatniejsze i mniej “drapiące”. Ewentualnie pozostaje kaszmir.