Są takie dni, kiedy wszystko idzie nie tak, jak powinno. Zazwyczaj też przydarzają się one wtedy, kiedy najmniej byśmy sobie tego życzyli. Ja taki dzień zaliczyłem w ostatnią niedzielę.
Gdyby to jeszcze była zwyczajna niedziela, to pewnie jakoś specjalnie bym się tym nie przejął, bo nie mam w zwyczaju psuć sobie dobrego samopoczucia drobnostkami. Ale akurat właśnie na 12. lipca zaplanowaliśmy piątą już edycję naszego Gentlemen’s Walka i jak zwykle chciałem, by wszystko było dopięte na ostatni guzik.
Pierwotnie przedstawiony na zdjęciach zestaw miał nawiązywać do typowej dla letniej edycji targów Pitti Uomo konwencji włoskiego uniformu, składającego się z kilku kluczowych zawodników: lekkiej, sportowej marynarki, wykonanej z lnu, cienkiej bawełny, wełnianego hopsacku bądź tropiku, denimowej, acz nieco bardziej formalnej od kowbojskiego pierwowzoru, koszuli, lekkich, wsuwanych na gołą stopę butów oraz białych spodni.
Ze względu na zdenerwowanie i pośpiech, wynikające ze złego oszacowania ilości czasu potrzebnego na poranne przygotowanie, przy wchodzeniu do windy (której używanie sprawia mi wiele dziecięcej wręcz frajdy, gdyż przez ostatni rok mieszkałem na piątym piętrze, na które dostać się można było jedynie schodami) nie zauważyłem, że jej drzwi zostały świeżo nasmarowane. Chwila nieuwagi przy otwieraniu drzwi, wćisnięcie przycisku “parter”, i zjazd w dół ze świadomościa, że może da się nie złapać wielkiego opóźnienia. To wszystko jednak tylko po to, by w połowie drogi zorienować się, że tuż nad prawym kolanem wykwitła średnio malownicza, oleista plama, która skutecznie wyautowała z gry zawodnika w białym trykocie. W czasach szkolnych, praktycznie do zakończenia liceum grałem dość intensywnie i z sukcesami w nasz narodowy sport – dlatego własnie, używając piłkarskiej nomenklatury, nazwałem “wymuszoną zmianą” (ewentualnie można by użyć także określenia “zmiana z konieczności”)
Jedynym sensownym w tamtym momencie (gdyż działałem ppod wppływem chwili) substytutem, dającym dostateczny kontrast dla koszulowo-marynarkowego tandemu okazały się chinosy w kolorze atramentu. Mimo że kupiłem je w grudniu, to do tej pory nie miałem zbyt wielu okazji, by je ponosić, głównie dlatego, że ich szerokość w okolicach łydek nie za bardzo mi odpowiada. Próbowałem zamarkować nieco tę bolączkę zaprasowaniem na nich kanta, ale okazało sie to rozwiązaniem dośc połowicznym, gdyż po kilku godzinach noszenia spodnie opadły nieco i zapreznetowały ten mankament w pełnej okazałości (patrz dwea zdjęcia wyżej). Mam nadzieję, że przedstawione przeze mnie uzasadnienie będzie dostateczna rekompensata waszych negatywnych wrażeń estetycznych 😉
Na koniec nie sposób pominąć przecudnej urody napastnika w postaci granatowego knita, który to jest wyrazem gospodarskiej wdzięczności Romana aka Szarmant za wizytę złożoną w jego studiu. Nieformalny krawat w tonacji granatu, przetykany subtelną biała nitką stanowi rozwiażanie nie tylko wyrózniające się, ale również niezwykle uniwersalne. Zestawienie go z białą koszulą pozwoli mu wybrzmieć w pełnej krasie, ale na to przyjdzie pora kolejną razą 😉
Jak już zdążyłem wspomnieć dzisiejszy wpis stanowi przedsmak tego, co w najbliższych dniach pojawi się na łamach bloga, tj. relacji z piątej już edycji wydarzenia o nazwie Gentlemen’s Walk!
Inicjatywa prężnie nam się rozwija, tworzą ją ludzie niezwykle kreatywni, kipiący ciekawymi pomysłami i aktywni także na polach niezwiązanych z modą, i to dzięki ich zaangażowaniu udało się stworzyć tę pionierską w skali kraju inicjatywę. Kto nie idzie jednak do przodu, ten się cofa, dlatego też postanowiliśmy wykonać kolejny krok na drodze ku popularyzacji męskiej świadomości ubioru i wyrażaniu nią radości z wiedzionego w męski sposób życia. Niezliczoną ilośc razy pisaliście do nas z zapytaniem, czy istnieje możliwość zorganizowania podobnych wydarzeń w innych miastach.
Panie i Panowie, mam dziś ogromną przyjemność ogłosić, iż w najbliższym miesiącu Gentlemen’s Walk wychodzi poza ramy Wrocławia i tworząca go ekipa odwiedzi trzy ważne dla mody męskiej w Polsce miasta: Poznań, Kraków i Warszawę. Wszystkich chętnych do wzięcia udziału w tych spotkaniach, jak również chcących wspierać ich ideę zapraszam do dołączenia do facebookowego wydarzenia pod tym linkiem:
jak również udostępniania go i zapraszań doń znajomych.
Na koniec zostawiam was z małą próbką wideorelacji, ktróra wraz z resztą materiału pojawi się na blogu w najbliższych dniach 🙂
Pozdrawiam,
Dawid 🙂
Foto – Maciej Gajdur (Wro Street Fashion)
Video – Rafał Ogrodowczyk (Chaos [REC]), Seweryn Odalski (Parcie na Szkło)
Marynarka – Massimo Dutti
Koszula – Massimo Dutti
Krawat – Sklep Szarmant
Poszetka – bez metki
Okulary – River Island
Zegarek – Daniel Wellington
Bransoletki – Trashness
Spodnie – Massimo Dutti
Buty – Massimo Dutti
“12. lipca zaplanowaliśmy piątą już edycję naszego Gentlemen’s Walka”
Od jakiegoś czasu śledzę Twojego bloga, ale jak dotąd umknął mi fakt organizowania turniejów sportów walki czy też pojedynków dżentelmenów. Możesz przybliżyć ten temat?
Oczywiście żartuję, ale strzeżmy się paskudnej “korpomowy”.
Pozdrawiam serdecznie!
Jakieś propozycje zamiennika? 🙂
Delikatnie rzecz ujmując, “padłem”! Właśnie zobaczyłem tę dżentelmenłolkową zajawkę i okazało się, że odpowiada za nią mój znajomy, Seweryn Odalski. Świat jest mały ; )
Co do samego zestawu, to fakt, z białymi spodniami byłoby naprawdę dobrze, ale niebieskie chinosy też wybroniłeś (głównie za sprawą loafersów).
Zauważam, że większość marynarek, jakie posiadasz jest z MD.
Sam często próbowałem coś tam kupić, jednak zawsze pojawiały się problemy z wytaliowaniem (nawet najmniejsze marynarki, płaszcze, potrafiły wisieć jak worki). Po zdjęciach stwierdzałem, że nasza sylwetka może być podobna, więc stąd moje pytanie: czy kupując w Massimo Dutti zakładasz je na siebie jako gotowy produkt, czy muszą one przebyć długą drogę u krawca, by leżeć tak dobrze?
Cześć,
Wszystkie marynarki z MD nie były poddawane żadnym przeróbkom. Między poszczególnymi modelami potrafią wsytępować różnice, warto mierzyć wszystkie dostępne opcje 🙂
Pozdrawiam i dziękuję za uznanie! 🙂
Jakie uznanie? Czysta zazdrość, że możesz sobie pozwolić na zakup tylu ciekawych produktów z MD 😀
A jak jeszcze do tego nie musisz biegać od krawca do krawca, z czym we Wrocławiu wcale nie łatwo, zazdrość się po prostu potęguje 😉
Bardzo podoba mi się Twój styl! Właśnie oddałam na Ciebie głos w konkursie BD i nie mogę uwierzyć, że masz tylko 6 głosów…
Dzięki za miłe słowa jak i głos! W tym konkursie w kategoriach tematycznych decyzję podejmowało jury, zobaczymy, może się uda wygrać. Informacji o głosowaniu nie udostępniałem, mam za duzy szacunek dla czytelników, by prosić ich o codzienne głosowanie w konkursie, który jest ograniczony terytorialnie 🙂
Dzień dobry, pierwszy raz trafiłem na Pana stronę. Cóż nie podoba mi się stosowanie angielskiego nazewnictwa, skoro żyje Pana w Polsce, chce Pan być dla kogoś wzorem, to uważam, że propagowanie języka polskiego również należny do obowiązków osób, które piszą publicznie. Dlaczego zatem nie nazwać tego wydarzenia Spacerem Dżentelmenów? Brzmi według mnie lepiej.
Dzień dobry Panie Piotrze,
Nazwa naszej inicjatywy odnosi się nie tylko do samego przechodu, ale wpisuje ją w szerszy kontekst pokoleniowej męskiej sztafety. Ta dwuznaczność byłaby w językuu polskim trudna do oddania 🙂
Dziękuję za opinię i pozdrawiam 🙂