Zabezpieczać się czy nie – o podzelowywaniu butów

W dzisiejszym wpisie spróbujemy rozważyć sobie wszystkie za i przeciw omawianego rozwiązania 🙂

1. Zelowanie ≠ Podzelowywanie

Na początek, gwoli językoznawczej ścisłości, warto zauważyć, że zelowanie i podzelowywanie to dwie różne czynności, które bardzo często w normie potocznej są ze sobą utożsamiane.

Zelowanie jest zabiegiem prowadzącym do usunięcia zużytej wierzchniej części skórzanej podeszwy (tzw. przedstopia) wraz z wypełniającym podeszwę korkiem i zastąpienia jej nową warstwą kruponu oraz korkowym wypełnieniem. Jest to możliwe w przypadku butów szytych metodą  ramową (goodyear welted) i w efekcie czyni takie buty niezwykle długowiecznymi (nawet do tego stopnia, że na zachodzie istnieją pary, które służą już któremuś z kolei pokoleniu 🙂 ). Topowe marki obuwnicze, jak np Crocket&Jones zapewniają dożywotnie i darmowe zelowanie ich butów w przypadku zużycia się podeszwy – wystarczy spakować daną parę i wysłać do siedziby firmy w Anglii, by po kilku tygodniach móc cieszyć się odnowionymi butami. Jeśli zależy nam na czasie, to w Polsce takiego zabiegu można dokonać także u niektórych mistrzów szewskich. Koszt takiej naprawy oscyluje w granicach 200 zł.

SAM_4220Przekrój przez but szyty metodą ramową z widocznym korkowym wypełnieniem podeszwy (źródło: Macaroni Tomato)

Podzelowywanie zaś jest metodą zabezpieczenia skórzanej podeszwy poprzez podklejenie jej kawałkiem gumy. Jest to rozwiązanie tańsze (koszt około 25-40 zł, w to wliczona jest cena gumowej zelówki) i szybsze, gdyż przyklejenie gumowej zelówki i związanie jej klejem z podeszwą zamyka się maksymalnie w przeciągu dnia. Ponadto podzelowywanie, ze względu na swój nieinwazyjny charakter, wykonywane jest przez większość zakładów szewskich.

2. O skórzanej podeszwie słów kilka

IMG_3874Skórzana podeszwa moich double monks od Shoepassion.com

Buty w formie, w jakiej znane nam są dzisiaj ukształtowały się w połowie XIX w. jako element stroju arystokracji. Z tego powodu wykonywane były w całości ze skóry, co, ze względu na wysoką cenę materiału, wpływało na ich statusową dystynktywność. Paradoksalnie zjawisko to uległo pogłębieniu, kiedy to rozwój przemysłu doprowadził do upowszechnienia się w produkcji podeszew kompozytów (m.in. guma, tworzywa sztuczne etc.) – podeszwa syntetyczna stała się synonimem taniości, skórzana zaś – prestiżu. Nie minęło jednak dużo czasu, kiedy to skórzana podeszwa, ze względu na pojawienie się technologii pozwalających na recykling naturalnej skóry z postprodukcyjnych resztek, zaczęła pojawiać się także w segmencie obuwia z niższej półki ((ok. 200-300 zł).

Podeszwa wykonana z naturalnej skóry posiada kilka przemawiających za nią zalet. Po pierwsze jest nią komfort noszenia – podczas użytkowania wyściółka podeszwy dopasowuje się do anatomicznego kształtu stopy, przez co otrzymuje ona wręcz idealne podparcie. Na wspomniany komfort składa się także bardziej wyraźne, aniżeli w przypadku butów na gumowej podeszwie, odczucie “miękkości” chodu. Drugą bezdyskusyjną zaletą skórzanych podeszew mocowanych do cholewki metodą ramową jest wspomniana już w poprzednim punkcie możliwość całkowitej jej wymiany. Niektórzy w tym miejscu wskazują jako zaletę także oddychalność skórzanego kruponu, osobiście jednak uważam to za jeden z największych mitów męskiej mody (obok mitu wysokiej skrętności wełnianych tkanin). W końcu zaś modowi puryści powiedzą, że but na skórze jest bardziej uniwersalny, bo, w przeciwieństwie do butów z gumową podeszwą, jest godzien występować razem z garniturem. Ja do nich bynajmniej się nie zaliczam, już nie raz nosiłem garnitur z “niegodnymi go” butami i jakoś wielkiej tragedii z tego powodu nie było 🙂

Dla równowagi skórzane podeszwy są bardzo podatne na ścieranie i nadmierne użytkowanie może je szybko zniszczyć.  Taka podeszwa bardzo szybko także chłonie wodę, a gdy już nasiąknie staje się okropnie śliską. Bez udziału wody także nie grzeszy nadmierną przyczepnością, zwłaszcza na śliskich powierzchniach np. kafelkach w galerii handlowej.

3. Kiedy zelować?

fwhm

Istnieją dwie szkoły co do czasu zamontowania gumowej zelówki: wg pierwszej powinno się tego dokonać tuż po zakupie, wg drugiej zaś dopiero w momencie, kiedy dalsze eksploatowanie podeszwy groziłoby jej uszkodzeniem (wskazaniem jest w tym przypadku starcie otoku otwartego kanału szycia, które ostatecznie może doprowadzić do przetarcia się mocujących ze sobą podeszwę i cholewkę szwów). Osobiście uznaję oba podejścia za zasadne w zależności od kilku czynników, które pozwolę sobie wypunktować poniżej:

Podzelowywać przed użytkowaniem, gdy:

  • buty mamy zamiar użytkować w okresie jesienno-zimowym (zapewnienie lepszej przyczepności jak i ochrona przed nadmiernym przemakaniem)
  • buty plasują się w opcji budżetowej i krupon nie rokuje za dobrze od samego początku (Tak rzecz się miała z moimi czarnymi loafersami – po jednym średnio intensywnym dniu użytkowania na całej powierzchni podeszwy pojawiły się mikropęknięcia, dość mocno starł się także nosek. Przy odbiorze podzelowanych już butów szewc poinformował mnie, że przy równaniu powierzchni podeszwy (standardowa procedura) przy pomocy specjalnego mechanicznego wałka z papierem ściernym musiał bardzo uważać, by jej nie uszkodzić. Bez podzelowania znosiłbym te buty w przeciągu kilku założeń, po zabezpieczeniu jednak służą mi do dziś 🙂 )
  • dużo czasu spędzamy maszerując betonowymi chodnikami, które w działaniu na skórzaną podeszwę nie różnią się niczym od tarki

Podzelowywać po uprzednim użytkowaniu, gdy:

  • mamy dużo par butów i nie nadwyrężamy żadnej z nich nadmiernym użytkowaniem
  • dużo jeździmy samochodem, co eliminuje najbardziej destrukcyjny dla skórzanych podeszew czynnik w postaci chropowatych powierzchni chodników

IMG_9789Ważne, by gumowa zelówka wykonana była z cienkiej gumy , która nie wpłynie na wizualny odbiór podeszwy. Czy na podstawie tego zdjęcia bylibyście w stanie stwierdzić, że pokazane brogsy zostały w nią wyposażone? 🙂

4. Jeśli nie podzelowanie, to co?

Multi Czarne-13

Każda podeszwa, nawet ta najbardziej pancerna (np. słynne na cały świat podeszwy niemieckiej firmy Redenbach) na nic nam się, zda jeśli odpowiednio o nią nie zadbamy. Istnieje wiele sposobów zabezpieczania i konserwacji spodniej części obuwia, w przypadku moich doświadczeń  najlepszą formą okazało się jej odpowiednie natłuszczenie. Do tego celu najlepiej nadaje się specjalnie przeznaczony do tego tłuszcz, choć nieco tańsza oliwka z pierwszej lepszej drogerii także powinna dać radę.

W ramach eksperymentu postanowiłem nie podzelowywać od razu okazyjnie zakupionych w Deichmannie monków. Nie oszukujmy się, firma ta nie słynie z produkcji topowej jakości obuwia. W przypadku tego konkretnego modelu jednak muszę przyznać, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczony jakością. Podeszwy zabezpieczone kilkunastoma (sic!) warstwami tłuszczu dają radę, mimo tego, że już trzykrotnie miałem je na sobie w trakcie intensywnego deszczu (przylgnął do nich przydomek “Butów Szamana”, bo te deszcze zaczynały się tuż po wyjściu z domu 😉 ). Zobaczymy jak będą się sprawowały dalej, ale już dzisiaj stanowią przykład na to, że buty teoretycznie niższej jakości w pewnych kwestiach wcale nie muszą ustępować tym z wyższej półki 🙂

23sd