Była swobodna interpretacja maklerskiego uniformu. Dziś za sprawą kredowych pasków znajdziemy się nieco bliżej jego dosłownej wersji 🙂
Jedna z najczęściej powtarzanych na zagranicznych blogach i forach internetowych maksym dotyczących świadomego ubierania się głosi, że prawdziwego gentlemana poznać można po tym, że w przypadku swej garderoby hołduje sezonowości. Do niedawna wybór odpowiednich dla poszczególnych pór roku elementów ubioru utrudniała bardzo wąsko zakrojona oferta sklepowa, obecnie jednak nawet sieciówki potrafią zaserwować swym klientom coś z jesiennego tweedu, letniego lnu czy zimowej flaneli. Takie podejście do sprawy nie ma stricte zachodnich korzeni (bo gdyby nie wyrwa spowodowana PRL-em, to na pewno zostałoby przekazane w socjalizacyjnej sztafecie pokoleń), ale w krajach zachodu było i jest nadal o wiele bardziej popularne niż u nas. Efektem czego, zamiast wydawać duże ilości pieniędzy w sklepach stacjonarnych, warto czasami poszukać odpowiednich dla danej pory elementów w drugoręcznych przybytkach oszczędności. Jeśli ma się odrobinę szcęścia można na ten przykład trafić granatowy flanelowy garnitur w kredowy prążek ;D
Wyjściowo garnitur posiadał ogromne, sięgające rękawowej kuli klapy oraz rozkloszowaną nogawkę, które, będąc nieco zbyt vintage jak na mój gust, dodatkowo (a może przede wszystkim) nie służyły sylwetce, zaburzając całościowe proporcje. Garnitur poszedł pod ostrze nożyc – szybka interwencja krawiecka pozwoliła nieco odchudzić klapy (pozostawiając je jednak nieco szerszymi od panującej normy – dobrze koresponduje to z rozstawem wzoru a także wagą materiału) a także zwęzić nogawki, by ich zbyt obszerne otwarcie nie łopotało przy każdym kroku. W ten oto sposób garnitur z uniformu żywcem wyciągniętego z ery disco stał się w pełni dostosowanym do wymogów współczesnego dress code’u silnym, jesiennie odpowiednim punktem w mojej garderobie.
By dopełnić trójwymiarowości zastosowanej w jego przypadku mięsistej tkaniny, dokoptowałem doń wełniany krawat o miękkim chwycie, poszetkę z jedwabiu marzana, ciemnoczekoladowe, stalowoszary kwiatek wykonany z krepy, zamszowe brogsy oraz korespondujący z nimi pasek. Gorsze pod względem objętości i faktury nie pozostały także moje włosy, które radosnym nieokrzesaniem zareagowały na wilgotną aurę. Cóż poradzić, takie już są. I lepiej, by były takie, aniżeli miałoby ich nie być wcale 😉
Relacja z Drugiego Gentlemen’s Walka jeszcze w tym tygodniu. Czekacie? 😉
Foto – Maciej Gajdur (Wro Street Fashion)
Garnitur – bez metki (secondhand)
Koszula – Zara (secondhand)
Krawat – Zara (secondhand)
Poszetka – Shibumi
Spinki – Bytom
Okulary – River Island
Wpinka – River Island
Pasek – Massimo Dutti
Skarpety – H&M
Buty – Massimo Dutti
No, no nie myślałem , że klapy od marynary też można podstrzyc. Czy kilka zdań w tym temacie, co i jak, pojawi się na blogu?
Myślę, że temat wart jest poświęcenia chwili, bo da sie to zrobić jedynie w niektórych przypadkach 🙂
Pozdrawiam 🙂
W przyadku tak mocenj interwencji krawieckie przydałoby się porównanie “przed” i “po”. A tak w ogóle to garnitur jest super. Ja osobiście to poza koszulami nie bardzo umiem coś dla siebie w lumpeksach znaleźć. Ani garnituru, ani butów? Może nie mam szczęścia? A może źle szukam?
W tym przypadku niestety czasu już nie cofnę, ale przy następnych takich elementach na pewno pokuszę się o zobrazowanie stanu początkowego. Grunt to regularność odwiedzania, to z niej bierze się szczęście 🙂
Dopiero od niedawna śledzę Twoje poczynania w polskiej blogosferze, a już nie mogę przestać regularnie tutaj zaglądać 🙂
Chciałoby się więcej oglądać i słuchać tak pięknie ubranych i ciekawie piszących o modzie mężczyzn. Mam nadzieję, że zainspirujesz wielu z nich. Ja (mimo, że płeć przeciwna) już poczułam fajną dawkę motywacji do dalszego edukowania się z zakresu klasycznej mody.
Pozdrawiam
Aleksandra
Rzeczywiście fajny garnitur, ale szkoda że nie pokazałeś przed i po. Zwłaszcza, że garnitur przeszedł ogromną metamorfozę . Dobrze byłoby widać, co można znaleźć w secondhandzie , jak to wygląda, a jak może wyglądać, . Przy takiej okazji jak się trafi fajna rzecz, która nie do końca odpowiada naszym gustom i aktualnym kanonom mody trzeba też mieć wyobraźnię, co można zrobić z taką rzeczą po zakupie, wyobrazić sobie co można zrobić z daną rzeczą, Ty widać wiedziałeś jak będzie w przyszłości wyglądał ten garnitur. Fajna tkanina, rzadko można spotkać taką obecnie w sklepach z ganiturami, wszędzie tylko wełna czesankowa. Pozdrawiam.
Ciekawy zestaw 🙂
pozdrawiam.
Dziękuję za miłą rozmowę o modzie męskiej i personal shoppingu w Renomie. Z przyjemnością odwiedziłem Pańskiego bloga i zostawiam swój ślad. Dołączam również do Pańskich stałych czytelników. Pozdrawiam serdecznie.