Przyznaję się bez bicia, że w początkach blogowania kilka razy zapędziłem się nieco za daleko w twórczym interpretowaniu pewnych konwencji. Jedną z tych eksperymentalnie poturbowanych było amerykańskie preppy. Dzisiejszym wpisem pragnę się mu się za doznane estetyczne krzywdy zrehabilitować.
Idee fixe, która legła u podstaw tego bloga i nadal niezmiennie mu przyświeca, jest kreatywne wyszukiwanie budżetowych rozwiązań. Jestem gorącym zwolennikiem tezy, że brak zasobnego portfela nie musi być przeszkodą do kreowania własnego, zgodnego z osobistym poczuciem estetyki stylu. Przed dwoma laty, po prawdzie nie mając jeszcze dobrze skompletowanej garderoby, postanowiłem sobie za cel tak kreatywne podejście do klasycznych kanonów, że aż niewymagające posiadania podstawowych dlań elementów, zastąpionych zaś dostępnymi mi zamiennikami. Nie oszukujmy się, żaden bloger nie jest nieomylny, a ten początkujący w szczególności. Gotowi? TUTAJ, ku przestrodze, możecie zobaczyć to mrożące krew w żyłach zestawienie 🙂
Jestem studentem (co poniektórzy śmieją się, że wiecznym, ale jednorazowa zmiana kierunku takowym chyba nie czyni), więc jestem niejako uprawniony do wykorzystywania tej konwencji, a nie można by sobie wyobrazić chyba lepszej scenerii dla takiego zestawu aniżeli mury gmachu głównego Alma Mater. Przy tej okazji gorąco polecam w trakcie pobytu we Wrocławiu jego odwiedzenie, koniecznie z naciskiem na Aulę Leopoldyńską – jeśli tak jak ja jesteście amatorami barokowego wystroju wnętrz, to nie możecie jej nie odwiedzić 🙂
Co do samego zestawu, jego ramy starałem się wypełnić klasykami, które stanowią o wyrazistości stylu studentów bluszczowej ligi. Mamy więc zaczerpnięty z militarnego stylu brytyjskiego granatowy blezer, tej samej proweniencji krawat o układzie pasów odwrotnym aniżeli w tradycyjnych angielskich krawatach pułkowych (O jego oryginalności świadczy również fakt, iż sygnuje go kultowa amerykańska marka Brooks Brothers, na której produktach wychowało się niejedno pokolenie prepsterów ;)) oraz bawełniane spodnie typu 5-pocket, idealne dla osób lubiących niezobowiązujące balansowanie na granicy formalności. W przeciwieństwie do wspominanej wcześniej amerykańskiej masakry substytutowym polo i marynarką w pinstripe, mamy tu do czynienia z rzeczami, które są bardzo blisko klasyki i jako takie służą także do tworzenia zestawów niezwiązanych z omawianym tutaj stylem 🙂
Co bardziej uważni czytelnicy od razu wychwycili, że przy wymienieniu elementów charakterystycznych dla preppy pominięta została kwestia butów. Pragnę od razu uspokoić, że był to zabieg celowy, gdyż nie sposób nie poświęcić temu modelowi osobnego akapitu. Mimo że zdjęcie moich nowonabytych saddle shoes pojawiło się na moim facebookowym profilu rok temu (!) do dziś nie pojawiły się na blogu. Dlaczego? Gdyż jeszcze do niedawna strasznie trząsłem się nad każdą nową rzeczą, jaka pojawiała się w mojej garderobie, bojąc się, by za szybko jej nie znosić. Wraz jednak z rozwojem blogowej działalności i czerpania coraz większej radości z codziennego ubierania się zorientowałem się, że to przecież tylko ubrania i służą przede wszystkim do noszenia, a nie eksponowania ich na dnie zakurzonej szafy. Głodne świata saddle shoes odwdzięczyły się niezwykłą wręcz funkcjonalnością, która skłoniła mnie do ich częstszej eksploatacji. Jest to typ obuwia dotąd jeszcze rzadko u nas spotykany i z moich obserwacji wynika, że znajduje on wiele entuzjastek – zostają one skomplementowane ilekroć tylko mam je na sobie. A skoro buty uważa się za wizytówkę stylowego mężczyzny, to mam w swej garderobie poważnego asa 🙂
Foto – Rafał Ogrodowczyk [Chaos REC]
Marynarka – Zara
Koszula – Zara (secondhand)
Krawat – Brooks Brothers (secondhand)
Spinki – Topman (secondhand)
Poszetka – bez metki (secondhand)
Pasek – Massimo Dutti
Spodnie – Topman (secondhand)
Skarpety – Calzedonia
Buty – Apex (TkMaxx)
Niemiłosiernie wygnieciony krawat, kołnierzyk w koszuli pozaginany, wymiętoszona i znoszona marynarka – nie wiem co to ma wspólnego z preppy. Buty za to rzeczywiście fajne.
Ma wspólnego wszystko i każdy, kto jest regularnym czytelnikiem bloga nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Przy każdej możliwości powtarzam, że jestem zwolennikiem mody użytkowej i nigdy nie zdarzyło mi się ubrać specjalnie do sesji. Widoczne powyżej zdjęcia dokumentują strój po całym dniu noszenia, a widoczne zagniecenia są efektem mojego zamiłowania do stuprocentowo naturalnych, a co za tym idzie, gniotliwych materiałów. Jeśli ktoś preferuje poliestrową gładkość i perfekcyjne wymuskanie, to zaręczam, że tu takich nie znajdzie. W kwestii stroju mam podejście bliskie Macaroniemu Tomato – lubię być niezobowiązująco wymięty 🙂
Pozdrawiam 🙂
ok, ja również rozumiem lekką nonszalancję oraz noszenie tkanin które gniotą się naturalnie – efekt jest bardzo fajny. Lecz ten krawat który przeleżał bóg raczy wiedzieć gdzie i ile wygląda po prostu delikatnie rzecz ujmując niefajnie.
Po bardziej dokładnym przejrzeniu zdjęć jestem w stanie się zgodzić, że krawatowi przydałoby się małe prasowanie. Które na pewno dostanie przy najbliższej okazji 🙂
tak ale to jest mimo wszystko zbyt wymiętolone. Swobodne podejście jest jak najbardziej ok ale krawat niestety widać że długo przeleżał wymiętolony w SH. Sprawia to nieco niechlujne wrażenie. I nie ma się co tu unosić dumą wszechwiedzącego tylko ew z pokorą wysłuchać. Poza tym zestaw świetny niemniej jednak do Macaroniego to jeszcze lata świetlne…
Wysłuchałem i się zgodziłem, więc w czym problem? 🙂
Gdybym miał takie fundusze jak Macaroni, to nie byłoby dystansu. Nie sztuką jest ubierać się za grube pieniądze, sztuka jest robić to w opcji budżetowej 🙂
Ogólnie strój wygląda mało schludnie…Marynarka do zdjęcia mogła być “obrana” z nitek itp. Pozdrawiam
Pika bawełniana, a z takiego materiału została wykonana marynarka, ma to do siebie, że lubi chwytać różne niepożądane drobiazgi. Gdybym chciał utrzymać ją w nieskazitelnej czystości, musiałbym co kwadrans traktować ją rolką do ubrań – a tej, delikatnie mówić, nie jestem entuzjastą.
Pozdrawiam 🙂
ja również zwróciłam uwagę na ‘wymiętolony’ krawat… chyba nie widzę na to wytłumaczenia. krawat nie gniecie się ‘po całym dniu’ użytkowania… nie wiem, bardzo to psuje. bardzo.
Jakich perfum używasz?
Niestety z powodów zdrowotnych musiałem je nieco ograniczyć, ale w okresie letnim preferuję nuty cytrusowo-sandałowe, konkretniej “Simply Because” 🙂
Pamiętam ten zestaw sprzed roku. Już wtedy łapałem się za głowę. Dobrze wiedzieć Dawidzie, że Twoje poczucie smaku ewoluowało. Oczywiście spodnie zamieniłbym na chino w tym samym kolorze lub białe. Pozdrawiam.
Cieszę się, że ta zmiana jest zauważalna 🙂
Pozdrawiam 🙂
Doceniam kreatywność w zdjęciach z linku, nie wpadłbym nawet na założenie koszulki Polo na koszulę z krawatem, i to pod marynarkę. To było straszne. Ale z tego wpisu zazdroszczę Ci każdego (z widocznych) pojedynczego elementu ubioru. Każdego. Ten zestaw jest po prostu genialny. Nosiłbym.
To są właśnie błędy młodości, ale cieszę się, że moja kreatywność rozwija się w nieco innym kierunku 😉
Dzięki za miłe słowa!
Jedynie buty są ok. Kiedy ostatnio myłeś włosy ?
Ciekawy komentarz jak na “Fankę”. Myję je codziennie, ale codziennie też modeluję – efektem czego włosów suchych na blogu znaleźć nie sposób 🙂
witam mam pytanie co do mokasynow penny loafers. obawiam sie ze kupilem złe ponieważ obcieraja mnie przy palcu. znajduje sie tam szef. czy mozna to jakos zniwelowac? z gory dziekuje za odpowiedz.
Witam,
Jedyną opcją, jaką widzę, to próba podłożenia pod to miejsce jakiejś wkładki np żelowej. Generalnie jest to trudny do zniwelowania defekt.
Pozdrawiam
To zestawienie jest bardzo ciekawe, ale nie przedobrzone.
wow, i haven’t been here in a long time.
save for the tie, i like this outfit, the shoes especially.
the shoes are just so cool 🙂
halfwhiteboy