Religijność Ludu Salema

Istnieje wiele kultur, których rytuały mogą wydawać się przeciętnemu członkowi kultury euroamerykańskiej dziwne, śmieszne bądź pozbawione sensu. Cytując za A. van Gennepem można jednak stwierdzić, iż pogardliwa wyższość w stosunku do obcego zwyczaju wynika nie z bezsensu samej praktyki, a braku próby choćby pobieżnego jej zrozumienia. Zadaniem antropologii wydaje się zatem niezmiennie podejmowanie próby opisania i wyjaśnienia zjawisk zachodzących w obrębie innych kultur. Zwłaszcza w momencie, kiedy to nowe kultury tworzą się na naszych oczach. Na tle znanych nam organizacji plemiennych w siłę rośnie istniejący od niedawna lud Salema, który to charakteryzuje się ciekawym modelem religijności.

Członkowie ludu Salema bowiem wykazują specyficzne podejście do tematu religii. Mimo tego, że ich świątynie otwarte są przez cały rok i można je nawiedzać przez dwanaście godzin na dobę, intensywność ich praktyk nasila się w dwóch okresach w roku, tj. od połowy grudnia do końca stycznia, a także od końca czerwca do połowy sierpnia, które to nazywane są odpowiednio Zimową i Letnią Salezją. Wtedy to progi świątyni przekracza dwa razy więcej wiernych, aniżeli ma to miejsce w trakcie pozostałego, zwykłego okresu w roku.

W kulturze tej istnieje ostry, tradycyjnie usankcjonowany rytualny podział, którego głównym kryterium jest płeć. Jest to widoczne na pierwszy rzut oka w organizacji samych świątyń, które podzielone są na dwie autonomiczne, odpowiednie dla każdej z płci nawy, a które w jedno spaja wspólna, środkowa część wyposażona w szeroki ołtarz, przypominająca prezbiterium znane dobrze z charakterystycznych dla kultury chrześcijańskiej kościołów. Tak wyraźny podział nie oznacza jednak, że przedstawiciel danej płci nie może wstąpić na teren zarezerwowany dla płci przeciwnej. Z obserwacji wynika, że w praktyce taka sytuacja zdarza się wcale często, najczęściej to salemskie kobiety, którym przypisuje się o wiele większą gorliwość praktyk religijnych, zapuszczają się w męskie rejony, by móc zapewnić swoim pozostającym w domach partnerom choćby namiastkę rytuału, o którym wspomnę nieco później.

W okresie zwykłym salemskie świątynie charakteryzują się dużą ilością świątynnej przestrzeni, która na czas świąteczny zostaje poddana procesowi reorganizacji, tak, by mogła ona pomieścić jak największą ilość niezbędnych do rytuału szat. Przestają obowiązywać rygory dotyczące ilości ich poszczególnych rodzajów, sposobów ich ekspozycji, a także umiejscowienia w konkretnym punkcie. Pełniący posługę kapłani, w wigilię Salezji, pracują w pocie czoła całą noc, by przygotować świątynię na przyjęcie wiernych. Mimo że od momentu rozpoczęcia święta będzie ich w świątyni znacznie więcej, aniżeli w okresie zwykłym, muszą dołożyć wszelkich starań, by umożliwić każdemu wiernemu właściwe przeżycie rytuału.

W salezyjski ranek, na długo przed otwarciem wrót świątyni, przed główną bramą koncentrują się najwytrwalsi z wyznawców w nadziei, że pierwszeństwo pozwoli im wybrać dla siebie najpiękniejsze szaty. Wraz z otwarciem drzwi rozpoczyna się szalony wyścig. Priorytetową sprawą jest jak najszybsze przejrzenie oferowanych przez świątynię szat – w innym przypadku może się okazać, że przeżycie rytuału okaże się niesatysfakcjonujące, albo co gorsza, niemożliwe. Istnieje wiele rodzajów zachowań wiernych, zazwyczaj jednak większość z nich da się przydzielić do dwóch charakterystycznych typów: pierwszy, szanując pracę nieustępliwych westali, którzy dokładają wszelkich starań, by zachować w świątyni względy porządek, stara się przeglądać szaty ostrożnie, nie zaburzając ich równego ułożenia; drugi zaś, czując wyższość nad kapłanami, za punkt honoru obiera sobie przejrzenie jak największej ilości szat w jak najkrótszym czasie, co wiąże się ze zniszczeniem ich układu. Z relacji kapłanów wynika, że z roku na rok przybywa wyznawców drugiego typu. Wierni zazwyczaj także pytają o dostępność innych modeli znajdujących się w świątynnej kruchcie. O ile zdawkowa, negatywna odpowiedź w trakcie okresu zwykłego mogłaby narazić kapłana na niemiłe konsekwencje, o tyle w trakcie salezji nie tylko jest ona dopuszczalna, ale także rekomendowana.

Kiedy wierni zdołają już wybrać odpowiednie szaty, udają się do swego rodzaju konfesjonałów, gdzie za specjalnymi drapowanymi kotarami dokonuje się główna, tajemna i prywatna część całego rytu. U wejścia do konfesyjnej sali zazwyczaj ulokowany jest specjalny ołtarz, za którym urzęduje specjalny kapłan, którego celem jest liczenie wybranych szat i wydawanie specjalnego, potwierdzającego ich ilość artefaktu. Sam rytuał nie jest ograniczony czasowo, dlatego też przed konfesjonałami tworzą się niekiedy dość długie kolejki. Po dokonaniu rytualnych czynności w konfesjonale kapłanowi zwraca się otrzymany wcześniej artefakt, a na ołtarzu składa szaty, które z różnych, bliżej nieznanych powodów, nie spełniły oczekiwań. Z tymi odpowiednimi zaś należy udać się do nawy głównej, a konkretniej znajdującego się w niej ołtarza, na którym dokonuje się finalnej czynności związanej z pobytem w świątyni – rytuału przekazania.

Z racji dużej ilości wiernych chętnych czeka kolejny, często dość długi i frustrujący postój w kolejce. Kiedy już uda się im dostać do wspomnianego wcześniej ołtarza, oddają oni wybrane szaty w ręce piastujących wyższe funkcje kapłanów, którzy, by móc przekazać ubrania wiernym, muszą odprawić nad nimi specjalny egzorcyzm, który pozbawi je ich rytualnej mocy i pozwoli wykorzystać poza terenem świątyni. Po dokonaniu tej czynności zdecydowany wierny proszony jest o przekazanie pewnej ilości jednorazowych amuletów albo okazanie amuletu wielorazowego użytku; Z niego to wprawny wyższy kapłan, za pomocą specjalnego akumulatora, jest w stanie pobrać odpowiednią ilość magicznej energii, pozostawiając przekaźnik użytecznym podczas wizyt w innych świątyniach. Po dokonaniu pełni rytuału, wierny może opuścić świątynne mury z naręczem szat. Pytani przeze mnie członkowie ludu Salema na pytanie, co tak naprawdę jest istotą tego rytuału odpowiadali, że chodzi to o osiągnięcie stanu, którego symptomatyczny opis wpisywałby go w formę znanego już starożytnym Grekom katharsis. Poczuciu mentalnego oczyszczenia, wyzbycia się napięć i pewnej ilości energii, towarzyszy w pełni materialny przybytek; dokonuje się tu rachunek ekwiwalencji – traci się, by zyskać.

A czy ty jesteś, drogi czytelniku, członkiem ludu Salema? 🙂

***

Tekst ów powstał jako praca zaliczeniowa na jedne z zajęć na moich studiach. Pierwowzorem takiego klasycznie antropologicznego podejścia do współczesnej codzienności był tekst Horacego Minera pt.:”Rytuały cielesne ludu Nacirema”, który był satyrą na ówczesne zachowanie mieszkańców USA. Jak wam się podoba moja wersja i czy udało wam się rozszyfrować jakie zjawisko  w niej opisałem? 🙂