Klasyka zawsze w modzie, czyli rzecz o proporcjach i dopasowaniu.

Marynarka – wizytówka mężczyzny, jeden z żelaznych punktów męskiej garderoby i okaz największego krawieckiego kunsztu. Owoc pracy kilkunastu pokoleń, które na przestrzeni ostatnich trzystu lat nieustannie wypracowywały znane nam współcześnie kanony męskiej elegancji. Mimo szerokiej obecnie oferty konfekcji sklepowej znalezienie odpowiedniego modelu może być zadaniem co najmniej trudnym, a na pewno problematycznym. Czy istnieje uniwersalna recepta, dzięki której możliwe jest osiągnięcie bardzo dobrego efektu? Odpowiedź na to pytanie zamyka się w siedmiu literach, tworzących wyraz klasyka.

Powszechnie panujący trend do wyszczuplania poszczególnych elementów męskiej garderoby nie ominął również marynarek. O ile w samej tendencji nie ma niczego złego, wszak dobrze dopasowane ubrania potrafią w sposób znaczący podkreślić walory sylwetki, o tyle w przypadku marynarek projektanci idą o krok dalej – rezygnują z klasycznych proporcji. W sklepach i na ulicach widać w większości marynarki sięgające do połowy siedzenia bądź krótsze, charakteryzujące się wąskimi klapami, noszone z proporcjonalnie doń odchudzonymi kołnierzykami koszul i krawatami. Pół biedy jeszcze, gdy na taki zestaw zdecyduje się ktoś podobnej do mojej (czytaj: rachitycznej) postury, ale producenci wypuszczają na rynek pełną rozmiarówkę tego typu “marynarek”, przez co zdarza się widywać ja na barkach bardziej tęgich mężczyzn. I tu mamy do czynienia z dramatem, bo odchudzone proporcje, miast odchudzić właściciela, jeszcze bardziej podkreślają wszelkie niedopasowania fasonu do jego sylwetki. Zachowanie proporcji w ramach klasyki pozwala uniknąć takiego efektu.

Jak więc wyglądają te klasyczne proporcje?

Marynarka powinna sięgać mniej więcej miejsca, w którym pośladek łączy się z udami; istnieje teoria, że mężczyzna  opuściwszy ręce tak jak na pierwszym zdjęciu, powinien móc się złapać poły marynarki od spodu, jednak bierze ona w łeb, gdy ktoś jest właścicielem rąk krótszych bądź dłuższych od normy.Guzik marynarki, na który się ją zapina, powinien znajdować się na wysokości talii.

Klasyczne klapy marynarki powinny charakteryzować się szerokością co najmniej 7 cm. Powszechnie uważa się, że dla zrównoważenia proporcji, ich szerokość powinna być równa tej, jaką ma krawat w najszerszym miejscu. Według mnie nie jest to zbyt dobra metoda – to węzeł, a nie najszersza część krawata jest zazwyczaj widoczna razem z klapami, i to on powinien z nimi korespondować pod względem wielkości. Moje doświadczenia jako kolekcjonera krawatów przypominają mi, że niekiedy “zwisy męskie ozdobne” charakteryzują się dziwnymi proporcjami, przez co nawet na szerokim krawacie, ze względu na jego drastyczne zwężanie się ku górze, nie będziemy w stanie uzyskać proporcjonalnego węzła. Kołnierz marynarki powinien ściśle przylegać do kołnierzyka koszuli,  utrzymywać go w swych ryzach, jednocześnie pozwalając mu wychylać się na około 1,5 cm.

W tym miejscu warto też wspomnieć o praktycznym aspekcie noszenia poszetki – nie tylko pozwala ona domknąć triadę z krawatem i koszulą, ale także optycznie poszerza klatkę piersiową, na czym zależy chyba każdemu mężczyźnie 🙂

Kiedy już  uda nam się znaleźć odpowiedni model marynarki na 99,9 procent trzeba go będzie zanieść do krawca. Producenci odzieży, chcąc trafić do  jak najszerszego grona odbiorców,  często biorą sobie do serca starą góralską maksymę, że “łatwiej kijek pocieniować, niźli pogrubasić”, zostawiając w ten sposób pewien margines. Najbardziej powszechnymi poprawkami są: podniesienie ramion i skrócenie rękawów.

Większość marynarek sklepowych charakteryzuje się posiadaniem konstrukcji, których elementem są naramienne poduszki. W większości przypadków sięgają one za daleko, powodując szpecącą fałdę, widoczną na zdjęciu poniżej. Interwencja krawca związana z podkrojeniem poduszki pozwala wyeliminować ten problem, nadając ramionom gładką linię.

Podniesieniu kuli rękawu często towarzyszy jego skrócenie i wyszczuplenie, które podkreśla taliowanie marynarki, a także pozwala zaprezentować się w pełnej krasie mankietowi koszuli.

Czasy koszul, w które bez przesady można by przy noszeniu zmieścić kilka kilogramów ziemniaków powoli przemijają. Taliowany krój nie tylko wiernie oddaje realia związku frazeologicznego: “Bliższa ciału koszula”, ale także pozwala uniknąć nieestetycznego fałdowania nadmiaru materiału w okolicy pasa.

Tak jak marynarki w lwiej cześci przypadków wymagają skrócenia rękawów, podobnie ma się rzecz z nogawkami spodni. Mimo że jest to jedna z najprostszych (i najtańszych) przeróbek, mężczyźni bardzo rzadko decydują się na jej dokonanie. Gładko opadające na buty nogawki nie tylko prezentują się lepiej, ale także, nie ciągnąc się po ziemi i nie ocierając jedna o drugą przy każdym kroku, nie są tak podatne na niszczenie. W przypadku spodni garniturowych odpowiednia ich długość ma znaczenie kluczowe – idealnie prosta linia kantu powinna kierować wzrok obserwatora ku górze.