Ars Lumpendi, czyli poradnik lumpeksowego łowcy – Cz II.

 Czas na część drugą mojego poradnika, obiecaną przy okazji pierwszego wpisu, do którego zapraszam wszystkich jeszcze z nim nie zapoznanych. Dziś odejdziemy od przygotowań na rzecz samego aktu kupowania w secondhandach, czeka nas zatem mniej teoretyzowania, a więcej konkretów. Wszystkich zainteresowanych serdecznie zapraszam do lektury 🙂
 
1. Wytrwali zostaną nagrodzeni

Kupowanie w secondhandach zdecydowanie nie jest czynnością dla osób cierpiących na brak wytrwałości. Po pierwsze ważna jest częstotliwość chodzenia. Oczywiście można wpadać do tego typu sklepów od czasu do czasu, ale tylko regularne ich odwiedzanie daje gwarancję, że nie ominie nas żadna okazja. Po drugie, kluczową sprawą jest także cierpliwość. 80 % rzeczy znajdujących się w asortymencie secondhandów nie nadaje się do użytkowania, dlatego też, by znaleźć prawdziwe perły, trzeba wpierw przebrnąć przez ogromną ilość mułu. Zakupowi sprinterzy świetnie sprawdzają się w przypadku sklepów w galeriach handlowych, gdzie odpowiednie modele są dostępne na wyciągnięcie ręki w odpowiednio oznaczonych działach. W przypadku secondhandów potrzeba jednak postawy maratończyka.

2. Grunt to strategia
 
Istnieją różne teorie dotyczące tego, w który rejon sklepu warto udać się w pierwszej kolejności. Uważam, że tę strategię każdy powinien obrać sobie sam, biorąc pod uwagę najważniejsze braki w swojej garderobie.  Bezapelacyjnie warto na początku odwiedzić te miejsca, w których eksponowane są nowodorzucone rzeczy, gdyż zwiększa to szanse na znalezienie czegoś wartościowego. Kiedy już zaś odwiedzimy wszystkie interesujące nas działy, a zostało nam nieco wolnego czasu, warto zapuścić się także w inne, nieodwiedzane przez nas, części sklepu. Bardzo często rzeczy, z powodu nieuwagi bądź niewiedzy pracowników sklepu, lądują w miejscach, w których normalnie znaleźć się nie powinny. Dobrym przykładem są tu poszetki, które notorycznie lądują w koszach z chustkami do nosa, serwetkami i prześcieradłami. 
 
3. Wrogowie, wrogowie wszędzie.
 
Gdy znajdujesz się w secondhandzie, wszyscy, wyjmując z tego grona pracowników sklepu, są twoimi wrogami. Widzisz tę niepozorną, drepczącą emerytkę? Właśnie wykorzystała moment Twojej nieuwagi i sprzątnęła Ci sprzed nosa designerski żakiet od Givenchy. A tę gimnazjalistkę w trzy rozmiary za dużym swetrze i dzierganej czapce? Nie? Właśnie stoi za Tobą i stara się, by trzy pary nowych Vansów nie wypadły jej z rąk, gdy sięga po kolejny wieszak. A ten pan z wąsami, który przyszedł na zakupy jedynie jako asystent dla żony? W tej chwili jego nogi zdobią oryginalne Oxfordy z linii Loake 1880, które znakomicie będą komponować się z jego drelichowymi spodniami, gdy zajdzie potrzeba pielenia grządek na działce.
 
Zasada jest prosta; nie ufaj nikomu, gdyż każdy z klientów jest potencjalnym wrogiem tak długo, dopóki dobrze go nie znasz. To wojna, a na wojnie nie ma sentymentów – każdy moment zawahania czy nieuwagi może kosztować Cie utratę porządnej okazji, bo na pewno znajdą się osoby, które bezlitośnie tę chwilę wykorzystają. A nie ma nic gorszego dla lumpeksowego łowcy jak widok oddalającej się zdobyczy, która mogła być jego. Rozumiecie szeregowy? 😀

4. Dobre oko – połowa sukcesu

Nie wiem na ile trzeba mieć to w sobie, a na ile jest się w stanie taką umiejętność wyrobić, niewątpliwie jest ona przydatna. Chodzi to mianowicie o dobre oko, które pozwala na szybką ocenę rozmiaru danego ubrania, co z kolei pozwala z miejsca odrzucić rzeczy o rozmiarze nieprzystającym do naszego. W ten sposób można oszczędzić dużą ilość czasu, który z uciecha można przeznaczyć na dalsze poszukiwania.
Przy okazji poszukiwań warto pamiętać o tym, by bacznie przyglądać się każdej interesującej nas rzeczy. Znakomita większość rzeczy posiada mniej lub bardziej ukryte skazy, które, gdy ujawnią się dopiero po powrocie do domu, mogą skutecznie popsuć humor z powodu źle wydanych pieniędzy. Odradzam także kupowanie rzeczy wyraźnie zużytych, chyba że na szmatę do podłogi albo koc dla kota – myślę, że ani pierwszemu ani drugiemu nie zrobi to większej różnicy 

5. Znane – nieznane

Czasami warto jest kupić daną rzecz nawet wtedy, gdy jej fason nie odpowiada nowoczesnym standardom. W takich przypadkach przydaje się, wspominana przeze mnie wielokrotnie, bliska znajomość z wprawnym w fachu krawcem. W jego rękach z ubraniowego brzydkiego kaczątka powstać może przepiękny łabędź 🙂6. Przekonać się na własnej skórze

Secondhandy, tak jak i zwykłe sklepy, wyposażone są w przymierzalnie i warto do nich udawać się z każdą złowioną rzeczą, gdyż rozmiarówki poszczególnych firm mogą się między sobą diametralnie różnić. Poniżej znajdują się tabelki z orientacyjnymi, zagranicznymi odpowiednikami rozmiarów – ich poznanie znacznie wpływa na skrócenie czasu spędzanego w lumpeksach:
 
 *Niektóre marki mają tak dużą rozmiarówkę
7. Od pierwszego wejrzenia czy po dłuższym poznaniu?

W wielu poradnikach autorzy prezentują pogląd, by nie kupować rzeczy budzących jakiekolwiek wątpliwości oraz, że jeśli nad jakąś rzeczą długo się zastanawiasz, to tak naprawdę jej nie chcesz. Moje doświadczenia poddają jednak powyższe tezy w wątpliwość. Nie jestem fanem zbytecznego wydawania pieniędzy, dlatego też każdy zakup musi być przeze mnie gruntowanie przemyślany, w sposób uwzględniający wszystkie plusy, zarówno te dodatnie jak i ujemne. Co więcej, to te zakupy, co do których miałem największe wątpliwości, okazały się najlepszymi, jakie dotąd zrobiłem. Nad skórzaną ramoneską deliberowałem dobre 45 minut, a czarny dwurzędowy płaszcz musiał poczekać dwa dni, zanim ostatecznie postanowiłem wcielić go do mej garderoby. Jak dla mnie jest to skuteczny sposób kontroli wydawanych środków, przez co nie zdarzają mi się nietrafione zakupy 🙂

Mam nadzieję, że przedstawione przeze mnie rady okażą się dla części z moich czytelników przydatne. Serdecznie dziękuję za poświęcony na czytanie mojego poradnika czas, pozostaje mi jedynie życzyć wszystkim owocnych w najlepsze okazje łowów 🙂
A po buty idę tak 😀