Klubowo na strychu.

Są takie sytuacje, w których mężczyzna zostaje postawiony przed trudnym wyborem adekwatnego doń stroju; garnitur za oficjalny, a podkoszulek i sweter zbytnio na przeciwstawnym biegunie. Dla sporej części „złotym środkiem” okaże się uniwersalna czarna marynarka i dżinsy, które, stosowane ogromnie często, w zamyśle mają komunikować: „zależy mi na odpowiednim wyglądzie, aczkolwiek nie przesadnie”.  Niestety jednak efekt w 99 procentach przypadków nie jest dobry, gdyż, ze względu na kiepskie materiały i fasony tych ubrań, przypomina natrętnych akwizytorów, którzy na początku lat 90-tych rozlali się po polskich ulicach niczym dżuma. Co jednak założyć, by, jednocześnie unikając przesadnej oficjalności, nie rezygnować z ogólnego eleganckiego wrażenia? Po raz kolejny w sukurs przychodzą zasady klasycznej męskiej elegancji, proponując zestaw klubowy.

Głowna bohaterka tego zestawienia – marynarka klubowa – powstała za czasów królowej Wiktorii, kiedy to na jedną z prezentacji stanu okrętów floty brytyjskiej, dokonywaną w obecności jej królewskiej mości, kapitan fregaty H.M.S. Blazer, zamówił dla swych żołnierzy granatowe marynarki ze złotymi guzikami ułożonymi w dwa rzędy. Fason, który po dziś dzień bywa nazywany blezerem, podbił serca oficerów floty, ale to przejęcie jej przez kluby wioślarskie, w których dużą część stanowili studenci, przyczyniło się w głównej mierze do jej popularyzacji, dodając do szerokiego spektrum militarnie inspirowanych elementów męskiej garderoby kolejny 🙂

Klasyczny przepis na zestaw klubowy składa się z elementów: granatowej marynarki, białej koszuli, krawata w regimentalne pasy, szarych spodni i czarnych wiedenek (Oxfordów). Jak zwykle postanowiłem potraktować klasyczne zasady jako bazę do własnej interpretacji – przywilej prowadzenia personalnego bloga J


Niebiesko-szary zestaw uzupełniają umieszczone w trzech miejscach zielone akcenty: Krawat w bordowo-zielone pasy wyprodukowany został przez niemiecką markę Hugo Boss (którą swą międzynarodową sławę zapewnia min kolekcji z 1939 roku 😉) i jest tym, od którego zaczęła się moja przygoda z kolekcjonowaniem krawatów. Prezentowana na zdjęciach poszetka, należąc do moich najstarszych nabytków, przejawia sobą wszystko to, co najlepsze we włoskiej konfekcji: znakomity materiał, piękne wzornictwo i dbałość o detale, w tym przypadku ręcznie rolowane i obszywane brzegi. Trzeci akcent stanowią skarpety, które dopinają kolorystyczna klamrę 🙂


Tak się właśnie kończy, gdy człowiek za dużo stoi przed obiektywem ;D


Foto: Agata Piątkowska

https://www.facebook.com/apfotograf


Marynarka – Zara
Koszula – TM Lewin (secondhand)
Krawat – Hugo Boss (secondhand)
Poszetka – Boglioli (secondhand)

Spinki do mankietów i krawata – Soraya

Pasek – bez metki (secondhand)
Spodnie – Buttler&Webb (secondhand)
Buty – Marks&Spencer (secondhand)

Skarpety – Calzedonia