Brytyjskie country – nie dla kowbojów.

Kurtka typu husky znajdowała się na mojej liście niezbędników od samego początku jej powstania – trudno by znaleźć bardziej uniwersalną kurtkę na sezon przejściowy. Całkiem przyzwoita wpadła mi w ręce przy okazji ostatniej wizyty w Zarze, jednakże posiadała ona dwie zasadnicze wady: jej spód wykończony był zaokrągleniem charakterystycznym dla koszul wypuszczanych na spodnie (co w przypadku okrycia wierzchniego jest rozwiązaniem dość niepraktycznym, bo można łatwo przeziębić sobie nerki), a cena równa niespełna trzystu złotych za czystej wody poliester skutecznie zmusiła moją rękę do odwieszenia jej na miejsce. Jak to zwykle bywa w takich przypadkach, chwilowe przygnębienie ustąpiło wierze w szczęście secondhandowego poszukiwacza. Po tygodniu okazało się, że wiara ta po raz kolejny znalazła swe potwierdzenie 🙂


Husky jest jednym z flagowych elementów stylu określanego mianem brytyjskiego country. Tak jak zawarto w tytule, Ci, którzy chcieliby znaleźć tu kapelusze z wywiniętymi po bokach rondami czy ofrędzlowane kurtki srogo się zawiodą. Chodzi bowiem o styl wypracowany przez członków brytyjskiej szlachty podczas okazjonalnych pobytów na wsi. Nobilowie oddawali się wtedy elitarnym sportom jak myślistwo czy polo, fakt uprawiania takowego nie uzasadniał w ich opinii jednak założenia stroju, który nie podkreślałby w należyty sposób ich społecznej pozycji. Styl ten zatem jest idealnym połączeniem elegancji i praktyczności, z tego powodu znajduje wielu wielbicieli wśród osób celujących w smart casual.


Posiadany przeze mnie egzemplarz jest klasyczny aż do bólu – krój jest prosty, nietaliowany, gdyż zbytnie dopasowani ubrania mogłoby przeszkadzać w oddawaniu się sportowym uciechom. Jako że nie planuję zostać graczem polo czy łowcą sensu stricto, rozważam jej wytaliowanie, najprawdopodobniej za pomocą dwóch tylnych zaszewek. Sprawa wymaga dogłębnego przemyślenia, bo efekt ściągnięcia materiału przy pikowanej tkaninie może wyglądać śmiesznie.
Zamiast wszechobecnego poliestru, przy jej produkcji zastosowano wodoodporny nylon, a kołnierz jak i krawędzie klasycznie wykończono podobnym w barwie sztruksem. Sam kolor kurtki, zgodnie z zasadą stosowaną w stylu country, jest stonowany i odzwierciedla barwę ziemi, co nadaje jej uniwersalności.


Bezpośrednią asystę kurtki stanowią: koszula z Zary w drobną, nieco rustykalną w odcieniu kratkę oraz dodający kolejny kolor niebieski sweter. Składa się on praktycznie z samych wad:  ma nieco przydługie rękawy, przeznaczony jest dla szesnastolatka i w stu procentach składa się z akrylu.  Skoro jednak gdy nie ma się co się lubi, to się lubi co się ma, ze względu na okazyjną cenę postanowiłem go nabyć, by dodać do swetrowej palety kolejny kolor – gdy znajdę lepszy model, ten prawdopodobnie pójdzie w odstawkę.


Tradycjonalistyczni nastawiony anglik nie założyłby w tym przypadku jeansów, a raczej spodnie z cięższego materiału jak np. flanela. Zdecydowałem się na nie, by jeszcze bardziej podkreślić nieformalny charakter zestawu, dodatkowo bardzo ładnie, wg. mnie, komponują się one z jasnobrązowymi derby o chropowatej fakturze skóry, którym szewc-artysta nadał drugie życie 🙂

Foto: Misia Siennicka

Kurtka – Mckenzie (secondhand)
Koszula – Zara (secondhand)
Sweter – Marks&Spencer (secondhand)
Spodnie – Bershka
Buty – 100% Shoes (secondhand)

PS: Jeśli jesteście ciekawi, jak wygląda Secondhand Dandy w wersji obrazkowej, zapraszam na blog autorstwa Modenfer, której w tym miejscu jeszcze raz pragnę podziękować za to wyróżnienie 🙂