Czerwień w krainie deszczowców.

Trencz jest jednym z klasycznych fasonów płaszczy wiosenno-jesiennych i jako taki powinien znaleźć się w szafie każdego stylowego mężczyzny. Mój egzemplarz kupiłem około dwóch lat temu, kiedy to pewnego dnia uświadomiłem sobie, że połączenie graficznego t-shirtu i kraciastej koszuli przestaje mi wystarczać, a białe sportowe buty, jak dotąd uniwersalne, dziwnym sposobem przestały pasować do wszystkiego.

Z perspektywy czasu stwierdzam, iż jako osobnik świeżo oświecony nie dysponowałem jeszcze stanem wiedzy, który pozwalałby mi na dokonanie w pełni przemyślanego i świadomego zakupu. Skutkiem czego zdecydowałem się na „pasujący do wszystkiego” kolor czarny. Czerń bowiem w wydaniu garniturowo-płaszczowym, o czym wtedy nie wiedziałem, jest primo: niewdzięczna, źle wygląda w dziennym świetle oraz ukazuje wszystkie mankamenty figury i błędy w dopasowaniu, secundo: obwarowana pewnymi zasadami, które zalecają jej noszenie w sytuacjach wieczorowych (a to z powodu tego, iż w sztucznym świetle prezentuje się zabójczo) lub żałobnych. Swoją drogą, swoisty rozbrat między modą męską a damską w kwestii stosowania czerni jest interesujący – kobiety czerń lubią, stosują często i w ciekawych zestawieniach, które w modzie męskiej są bardzo rzadko spotykane (jak np. połączenie czerni i brązu). Gdybym mógł wybrać jeszcze raz, dzisiaj na pewny zdecydowałbym się na model w kolorze beżowym, ale niestety czasu cofnąć się nie da – zostaje czarny. Długo zastanawiałem się jakby można było go wykorzystać i wtedy przypomniała mi się stara dżentelmeńska maksyma: „Świadomy swego stylu mężczyzna może czasem łamać zasady z jednego prostego powodu: bo je zna.” Znajomość zasady: jest, więc czas na łamanie 🙂



Na pierwszy plan wybijają się intensywnie czerwone spodnie, kojarzone z subkulturą punkrockową, które do mody codziennej przedostały się m.i.n. dzięki sukcesowi pop-punkowego zespołu Green Day. Pierwotnie spodnie te należały do mojego współlokatora i zarazem najlepszego kumpla, w pewnym momencie jednak stały się dlań sporo przyciasne, dzięki czemu moja garderoba zyskała kolejny, ciekawy element. Wyrazisty dół wymaga spokojnego otoczenia – biel i czerń ładnie domykają kolorystyczną triadę, dodatkowo także, ze względu na zachowanie termicznego komfortu, postanowiłem uzupełnić zestaw neutralnie szarym pulowerem typu V-neck.



Buty kupiłem w zeszłym sezonie w Tesco i muszę przyznać, że ich jakość okazała się o wiele lepsza aniżeli ta, jakiej można by się spodziewać za tak niską cenę. Szary nie jest pierwszym kolorem, po jaki powinien sięgnąć mężczyzna w kwestii wyboru pierwszych butów, jednakże, jeśli portfel na to pozwala, warto sobie w dalszej kolejności sprawić parę w tym kolorze – choćby po to, by przekonać się o ich uniwersalności. Po zakończeniu sezonu zimowego, sól, którą hojnie posypywano wrocławskie chodniki, postanowiła zaznaczyć swoją obecność na ich powierzchni w postaci paskudnie wyglądających zgrubień. Całe szczęście przy użyciu odpowiednich kosmetyków udało mi się zregenerować skórę, co pozwoliło przywrócić im ich pierwotny wygląd. Myślę, że ich quasi-militarny wygląd dobrze koresponduje z wojskową proweniencją płaszcza 🙂

Foto: Nikola Jagielska

Płaszcz – Reserved
T-shirt – Atlantic
Sweter – Topman (secondhand)
Spodnie – Cropp
Buty – F&F