Sztruks jesienny.



Coraz szybciej robi nam się ciemno, coraz częściej chmurno i deszczowo – znak, że nieuchronnie zbliża się jesień. Dla wielu jest to pewnie informacja, która z pewnością nie może zostać zakwalifikowana jako dobra, dla mnie – wręcz przeciwnie. Lubię różnorodność tej pory roku, a może przede wszystkim szerokie, zdecydowanie szersze aniżeli podczas lata, spektrum możliwości jeśli chodzi o dobór garderoby. Czas więc obudzić z letniego snu wszystkie swetry, kurtki i płaszcze, równocześnie zapewniając im poczesne miejsce w podręcznej garderobie. Jednego dnia bowiem możemy z powodu niskiej temperatury zostać zmuszeni do ubrania się w zimowy sweter, by drugiego z kolei, nadspodziewanie ciepłego i pogodnego, przyodziać koszulę z podwiniętymi rękawami i bawełniane chino. „To lubię” – jak mawiał wieszczący przed wiekami narodziny Facebook’a Adam Mickiewicz.
Taka to właśnie jesienna różnorodność pokrzyżowała mi plany w dniu zdjęć. Zakładałem, że pogoda utrzyma się na letnim jeszcze pułapie, toteż przygotowałem typowo wakacyjny zestaw. Nagły opad deszczu jednak szybko przypomniał mi, że walka człowieka z żywiołem w większości przypadków nie ma najmniejszego sensu. Ale że poddawanie się bez walki nie leży w mojej naturze, postanowiłem, zmodyfikowawszy na szybko plan działania, stanąć mu naprzeciw.
Deszcz nie służy odzieży. Z tego powodu większość moich ubrań nigdy go nie pozna, są jednak takie, które, z powodu swych walorów, oddelegowywane są przeze mnie do zadań specjalnych. Niesprzyjająca pogoda zmusza nas do szukania innych rozwiązań, nie może jednak stanowić usprawiedliwienia dla złego wyglądu.
Trochę to truistyczne, ale podstawą ochrony przed chłodem i deszczem są warstwy. Warto przy tak zmiennej pogodzie włożyć na siebie więcej – w razie wzrostu temperatury zawsze można pozbyć się zbędnej warstwy. Sztruksowa kurtko-marynarka w kolorze ciemnej zieleni jest jedną z rzeczy, które w okresie jesiennym eksploatuję bardzo często. Jest wykonana z miękkiego materiału, nie posiada konstrukcji ani podszewki, dzięki czemu świetnie sprawdza się jako jesienne okrycie wierzchnie. Rękawy są dość luźne, można je podwijać, co zresztą dość często robię – nadaje to jej jeszcze bardziej nieformalnego charakteru. Bardzo praktyczną rzeczą jest również jej zapięcie na tzw „2,5 guzika”. Dzięki temu można ją nosić jak standardową marynarkę dwuguzikową (co zapewnia dłuższą linię wyłogów), bądź też, odginając klapę, w której znajduje się dziurka, przekształcić ją w model zapinany na trzy guziki. Dodatkowe zapięcie przydaje się np. podczas gwałtownego wiatru – można wtedy postawić kołnierz, zapiąć marynarkę na obydwa guziki i tak zabezpieczonym stawić czoła żywiołowi 🙂

Czymże byłby wzięty krawaciarz bez swego krawata? No właśnie, dlatego nawet w taką pogodę nie rezygnuję ze swojego “zwisu męskiego ozdobnego”. A że krawaty, tak jak większość elementów garderoby, występują w wersjach na różne okazje, tak i dla towarzystwa sztruksowej marynarki znajdzie się jeden. Wykonany z jedwabiu, butelkowozielony knit o nieformalnym charakterze, w połączeniu z koszulą w drobne paski i cienkim pulowerem stanowią może nieco bezpieczne połączenie. Nie zawsze jednak zalecane jest balansowanie na krawędzi, czyż nie? 🙂


Nie ma lepszych spodni na słotę jak dżinsy. Podczas takiej pogody na pierwszy plan wychylają się ich cechy, które sprawiają, że dla wielu mężczyzn są to spodnie idealne – uniwersalność (choć tu można polemizować), wygoda noszenia i, przede wszystkim, brak konieczności częstego prania. Typowo męsko, czyli praktycznie.
Pomyślałem, że skoro góra jest tak stonowana, buty w nieco bardziej odważnym kolorze nadadzą zestawowi charakteru. Wybrałem upolowane w secondhandzie, jasnobrązowe derby z rozciętym noskiem o chropowatej fakturze skóry i, choć może tego nie widać na zdjęciach, zielonkawą, gumową podeszwą. Podczas pierwszego spaceru w nich, obie podeszwy postanowiły jak jeden mąż odpaść, co zmusiło mnie do przymocowania ich od wewnątrz taśmą samoprzylepną, by móc w ogóle dojść do domu. Zaliczyły już raz warsztat szewski, zaliczą chyba i drugi, bo podeszwy, mimo wcześniejszego potraktowania klejem na gorąco, wrednie dają sygnały, że bliska obecność skóry ich nie cieszy. Mam nadzieję, że polecony mi szewc skutecznie zahamuje ich separatystyczne zapędy. 🙂


Warto wspomnieć, że wszystkie elementy (oprócz skarpet) zostały zakupione w secondhandzie. Taki jesienny all vintage everything.

Foto: Nikola Jagielska

Marynarka – H&M (secondhand)
Koszula – Zara (secondhand)
Krawat – Batistini (secondhand)
Sweter – Topman (secondhand)
Dżinsy – Topman (secondhand)
Buty – 100% Shoes (secondhand)

PS: Poprzednia stylizacja, którą opublikowałem na portalu Ulica Modna została dostrzeżona przez Dorotę Wróblewską, reblogowana na jej fanpage’a i opatrzona pozytywnym komentarzem. A że Panią Dorotę bardzo szanuję, jej opinia jest dla mnie niezwykle cenna i ogromnie się z niej cieszę. Taki mały sukces 🙂